środa, 31 lipca 2013

OKNO .....ŻELAZKO ......ZAZDROŚĆ ....REMONTY ....








 Dzisiaj  po długim oczekiwaniu , zjawili się panowie z oknem do pracowni , nareszcie ...okno co nie widać , jest z jednej strony brązowe , białe za bardzo by w oczy raziło .

Poniżej żelazko , znalezione na strychu , zabytkowe , nie jest ale stare z pewnością , nie wiem co mnie podkusiło na niebiesko je zrobić , teraz muszę mu znaleźć miejsce , gdzie będzie pasowało .

Odkąd zaczęłam regularnie pojawiać się na blogu , czyli od ponad miesiąca , coraz więcej ludzi , czyta to co tu piszę , czyli takie codzienne zapiski z mojego życia , już nie liczę , że kto tu zagląda zostawi komentarz , ale już od jakiegoś czasu , zagląda tu ktoś z Nord- Pas --de  Calais , jeśli się nie mylę to akcja jednego z moich ulubionych filmów , Jeszcze dalej niż Północ właśnie się tam rozgrywała , także strasznie mi miło , że ten ktoś z tego zakątka świata tu zagląda  i pozdrawiam tą osobę  , oczywiście film polecam , uśmiać się idzie .

Wczoraj napisałam , że dziś będzie o pani Klarze i o tym kto jest o nią zazdrosny .

Pomału  pani Klara staje się członkiem naszej rodziny , godzimy kwestie zakupów , sprzątania , dziś upiekłam jej rano , siedem porcji mięsnych wraz z sosem , zapakowałam to do siedmiu pojemników i zaniosłam jej to do zamrażalki , w razie potrzeby , jak ja nie będę mogła jej dostarczyć obiadu bo np. wyjadę , nie będę miała czasu ...to będzie mogła sama sobie szybko , obiad przygotować .
Nową lodówkę też ma załadowaną , potrzebnymi sprawunkami , w zamrażalce , są i pierogi mrożone ,kluski śląskie,
wędliny , nawet pieczywo , ma zamrożone , tak na wszelki wypadek, a w lodówce wszystko to co potrzebuje na bieżąco .

Wiadomo , że już od kilkunastu dni włączając szpital , poświęcamy wiele czasu pani Klarze , i  nasza droga babunia , poczuła się zazdrosna , wiem jak to brzmi , ale to prawda , zawsze też dużo czasu jednak babci się poświęca a tu jeszcze  teraz go trzeba podzielić między dwie starsze panie , bo jeszcze się pokłócą i co wtedy będzie :)))





 Jeszcze przed liftingiem :) oczywiście żelazko ...







 A tu od południa tyle dopiero zrobiłam , małżonek kupił mi nowy droższy zmywacz , ale w myśl zasadzie drogie nie znaczy lepsze , jest do bani i jeszcze gorzej śmierdzi , dobrze , że okna brak to jest dobra wentylacja .
Musiałam się przeprosić z opalarką , jednak dochodzę do wniosku , że pomaluję to lakiero -bejcą ,  pod kolor moich kuchennych mebli , czyli brązu , przecierki są modne , ładne , ale jakoś tego kredensu w tym nie widzę , a ponadto , nie wyrobię się z pracownią , jeszcze najmłodszej musimy zrobić pokój na poddaszu , bo ten co teraz ma , tam w sezonie będzie wypożyczalnia .

Na nas trafiły wszystkie remonty i tak się z nimi już bujamy z dwadzieścia lat , nawet nie pamiętam roku , żeby coś się nie robiło , a i tak końca nie widać , nowe kąty to nowe , a stare tu się ruszy , zaraz tamto trzeba robić ......i tak w koło macieja .

Dzięki za ostatnie komentarze , postaram się jeszcze odpisać , a teraz idę dalej się bawić z moim kredensem ...
Pozdrawiam Was :))
Ilona


wtorek, 30 lipca 2013

REWOLUCJE KREDENSOWE I DACHOWE

 Wiadomo , że cierpliwość , jest zaletą , tyle , że nie moją ....i tak już od rana uwijam się jak mucha w smole , przy kredensie , małżonek zaopatrzył mnie w stosowny zmywacz do farby olejnej i życzył mi powodzenia ( a z pewnością pomyślał , chciałaś to rób sobie sama ) .

Widzicie na zdjęciu , ten talerzyk plastikowy , po wylaniu zmywacza , ....talerzyk się rozpuścił , rękawice  też mi to pożarło , ino z farbą temu środkowi idzie opornie ...w dodatku strasznie śmierdzi , ale  pomału warstwa po warstwie , zaczyna przebijać drzewo , na szczęście nie pożarte przez korniki ...

Po Waszych wczorajszych radach , mam mętlik w głowie , jaką farbę wybrać , już nawet zwiedzam strony poświęcone  fachowej renowacji mebli , ale tam to dopiero magia ...myślę o bejcy i paście wybielającej ....no nie wiem....za duży wybór .

Syfony też doprowadziłam do porządku , lata nie były używane , w między czasie jeszcze następne stare żelazko robię , ale to znalezione na strychu było i tak latam , trochę tu pogrzebię , trochę przy kredensie , tam trzeba trochę odczekać , aby ten zmywacz zadziałał ....

Małżonka udało mi się dzisiaj  zagonić na dach , przyszłej pracowni , wcześniej upały nie pozwoliły ....
 nie raz robota idzie gładko aż miło , a są dni , że wszystko stoi , mam nadzieję , że do września wszystko będzie gotowe .



 Efekt zmywacza , wszystko się marszczy .

Jutro poczytacie o tym co u pani Klary i o tym kto jest o nią zazdrosny ......kombinujcie , ciekawe czy trafice :)) może  , już kredens miał nową odsłonę ....to muszę iść dalej się z nim pobawić :) oczywiście stan dalej surowy .

Pozdrawiam Was :)
Ilona

MAM PROŚBĘ , WIDZICIE TĄ RZEŹBĘ PO PRAWEJ , KLIKNIJCIE TAM PO SZCZEGÓŁY ,  BO TO WAŻNA AKCJA  :)))

poniedziałek, 29 lipca 2013

BYFYJ .....CZYLI KREDENS ....

  Właśnie wróciłam z wyprawy , po ten stary kredens  , zapomniany od lat stał w jakimś pomieszczeniu gospodarczym i czekał  ...na nas .
Blisko rok temu podobny stał na moim strychu , był większy od tego , cięższy , lecz ja  głupia  posłuchałam męża (rzadko mi się to zdarza ) , i pozwoliłam mu na zniszczenie takiego mebla, argumenty za tym były następujące ;
- nie da się go w całości znieść
- gdzie go dasz ?
-po co ci taki rupieć ...

A po fakcie ..odkryłam , że po odrobinie dobrej woli , renowacji , pomysłu , można takiemu meblowi dać drugie życie , może być ozdobą i to mam zamiar uczynić , w bonusie dostałam jeszcze trzy stare syfony .
Od tego czasu , jak pozbyłam się tego mojego kredensu , nauczyłam się szanować starocie , ba nawet je polubiłam , przy okazji strychowych porządków , z zakamarków powyciągałam co nieco .

A teraz doradźcie mi czy przecierka będzie dobrze wyglądała na takim meblu , w kolorze biało -szarym ?, lub biało -beżowym ?, czy klasyczna biel ? mam dylemat ...przy okazji chcę pomalować , meble kuchenne , fronty są z płyt mdf , brązowe , czy na nich da się zrobić przecierki ?,liczę na jakąś podpowiedz :))

Na następnych  zdjęciach   , mam nadzieję , że różnica będzie widoczna , czyli wkrótce :)

Dobrej nocy , życzę Wszystkim :)
Ilona








niedziela, 28 lipca 2013

MYDLANNE I OLEJOWE HISTORIE Z POTASEM W TLE :)

Po wczorajszych owocnych , zakupach sprzętu AGD , dla naszej pani Klary , dziś  nastąpiło , podłączenie sprzętu , lodówka musiała parę godzin odstać , ale już zaczęła swoją służbę , a starsza  pani z tego powodu jest zadowolona , tym bardziej że poprzednia , była bardzo głośna .
Z mikrofalą też musimy zapoznać , starszą panią , kupiliśmy najprostszą z podstawowymi funkcjami , swoją choć też paroletnią mam z bajerami , ale ich nie używam , obiadu za mnie nie ugotuje :)) niestety ...
Po południu a więc teraz mam czas dla siebie , w ogrodzie nie da się wysiedzieć , z powodu upału , ptactwo też się schowało przed słońcem , za to wieczorem wskakuję do basenu , a co :)

Od czasu do czasu , samozwańczo zmieniam się w ciotkę dobra rada , i dzielę się z Wami ,  tym co myślę o pewnych rzeczach .....coraz  więcej przywiązuję wagę do otaczania się produktami naturalnymi ......i   przymierzam się do zrobienia mydła , wiem są w sklepach  przeróżne , kolorowe , obłędnie pachnące , ale ja chcę zrobić swoje .

Mam dwa przepisy , jeden łatwiejszy i jeden bardziej skomplikowany do tego w pewne składniki muszę się zaopatrzyć w aptece , na zdjęciu powyżej jest mydło jedno z dwóch , które zakupiłam  będąc na wyjeździe w górach ,  choć tego nie widać jest to mydło lawendowe , jest na pewno inne niż tradycyjne , moje dzieci  i mąż ,wolą mydło w płynie z dozownika , więc te mam tylko dla siebie i dobrze , prosić się nie będę , ale jak zrobię swoje to w płynie mydła nie będzie , oczywiście na blogu też zobaczycie moje  mydełka :)

Pamiętacie mój wpis o olejku arganowym ,  tamten zakupiłam w górach , , może szukam dziury w całym , ale wydawał mi się zbyt wodnisty , i  zakupiłam  taki drugi  w dużo korzystniejszej cenie , oryginalny z Maroka , i powiem Wam , że jest różnica , jest tłuściejszy , ale lepiej się wchłania niż ten zakupiony wcześniej , nawet ma zapach , co w przypadku pierwszym jest bezzapachowy .
Moje kremy odstawiłam .....w kąt , po dziesięciu dniach  widzę różnicę  , napisałam , wcześniej , że dam znać , czy warto go mieć ....według mnie warto .
Z tego co widzę po jego wydajności , starczy mi na dwa miesiące , to  na kremy wydałabym dużo więcej i na pewno te moje  nie nawilżają twarzy tak jak niepozorny olej arganowy .

A jeszcze jedna rada , macie kwiaty na balkonie w domu ? no pewnie że tak ,  ja też mam w oknie na parapecie , pięć dużych datur w donicach niezwykle żarłocznych , i wiele innych kwiatów w domu , przed domem , oczywiście kwitnących .
Od wielu lat  kupuję w aptece nadmanganian  potasu , w tabletkach lub proszku , i rozpuszczam to w wodzie , tabletki pomału się rozpuszczają i podlewam tym roztworem kwitnące rośliny , nawet kaktus mi kwitnie dwa razy do roku , a powinien raz , jest to duża oszczędność finansowa , bo nawozy w płynie są dość drogie , moje datury kwitną od wiosny do późnej jesieni , ten pomysł o  dziwo w ubiegłym roku podsunęłam pani farmaceutce , jak zapytała mnie się  po co mi tyle potasu :)))  jak macie ochotę wypróbujcie sami ,  tylko pamiętajcie o systematyczności , raz nie wystarczy .....
Udanego niedzielnego wieczoru , Wam życzę :))  
Ilona






 Mój olej , w butelczynie ala syrop :))

sobota, 27 lipca 2013

Bicie Piany ?

Tak nie raz sobie myślałam , jeśli miałabym jeszcze raz założyć , bloga , jak on by wyglądał ? , o czym bym pisała? , czy miałabym swój nick ? itp ...chyba jednak , idąc ze wszystkim , na żywioł , nie dla mnie , planowanie strategi blogowej , nie będę się wymądrzać i pisać o sprawach o których mało co wiem , lub nic nie wiem .

Najpierw w postach , było więcej zwierząt , a teraz na chwilę obecną  , jest  rodzina , życie moje codzienne i tak już póki tu jestem zostanie .
Nic nie muszę wymyślać , życie samo pisze ten scenariusz , a ja pewną część przelewam na bloga ,
nie zafałszowuję , nie koloryzuję swojego życia ,  ma ono wiele odcieni , ale jest moje .
Blog to jest moja kronika rodzinna , w szerokim pojęciu  tego słowa  ,  jest  otwarty , jednakże  od jakiegoś czasu , komuś najwidoczniej  mój blog zaczął w jakimś sensie przeszkadzać ?

Nie wiem po co ludzie , zieją jadem na blogach , siląc się na obraźliwe komentarze , mnie też to coraz częściej dotyczy , ja wiem , że to co piszę nie musi się wszystkim podobać , jest wiele blogów i każdy znajdzie coś dla siebie .

 Dziś ubijałam majonez , i  właśnie o te przysłowiowe bicie piany mi  chodzi , po co ?  dlaczego ?
Jeszcze ,żeby ktoś wyraził swoje zdanie , i podpisał się , ale co anonim ? poszczekać i uciec .

Jak będę zmuszona , wprowadzę moderację komentarzy , bloga nie zwinę i nie ucieknę  , bo ktoś ma jakieś ale .

Co dziś u mnie , z panią Klarą za chwilę , mamy grilla , potem jeszcze wieczorem wyjazd , po zakup lodówki i mikrofalówki , stara lodówka pani Klarze odmówiła posłuszeństwa , a mikrofalówka  to moja sugestia , aby jej i sobie ułatwić , życie ...
Jako , że  podjęłam się opieki , to posiłki też wchodzą w grę , i ta mikrofalówka jest po to aby jak nie będę miała czasu , to  odgrzeje sobie , przygotowane wcześniej  jedzenie sama ,  babci też przygotowuję nie raz takie zestawy i to się sprawdza , zwłaszcza zimą , jak czasu brak .

Miłego , wieczoru Wam życzę .
Ilona 


 Bicie piany ...po mojemu .

piątek, 26 lipca 2013

MOGĘ SPOJRZEĆ W LUSTRO

 Dzisiejszy dzień się kończy , myślę że to był jeden z tych dni , że nie będę się wstydzić , za siebie , teraz czas pokaże , czy jak tu nieraz pisałam , jestem dobrą organizatorką , tak  ta pani po lewej , może liczyć na moją , naszą pomoc .
Te Wasze komentarze .....dużo mi dały , zwłaszcza Mar , tak to jak to ona mądrze napisała .....ale jeśli ja pochylam się nad zwierzętami , takimi co mi ludziska przyniosą ( z wygody ) , kiedyś zrobię posta na ten temat .....to jakbym mogła , głowę odwrócić od człowieka , zwłaszcza dobrze mi znanego ....
Zawsze w to wierzę , że jeśli dajemy dobro , ono kiedyś wróci , jeśli siejemy zło , krzywdę , też to wraca .

Jak chodziłam jeszcze do podstawówki , kiedyś było to osiem klas , wraz z koleżanką , opiekowałyśmy się takim starszym małżeństwem , zaczęło się to , przez przypadek , po prostu starsza pani , chciała , abyśmy pomogły jej zanieść do domu zakupy .....a w domu w łóżku , leżał jej mąż , obłożnie chory .
Mogli mieć tak oboje po 70 -tce , i gdzieś przez pół roku , robiliśmy na zmianę z koleżanką zakupy ...czasy kolejek ....drobne porządki , do dziś pamiętam drewnianą podłogę , jak szorowałyśmy szczotką ryżową .
Aż pewnego letniego dnia , pojawiła się ich córka , która mieszkała gdzieś daleko i nie miała kontaktu z rodzicami ...nas ochrzaniła , że tam pomagamy , rodziców zresztą też , skończyło się to źle , z tego co wiem , starszy pan , dostał się do szpitala , gdzie potem zmarł , a starsza pani ....została oddana do domu opieki , dom wkrótce miał nowych właścicieli , dziś już nikt tam nie miesza , z domu została ruina .
Ja do dziś pamiętam tych ludzi , nawet moja babcia nie bardzo zapatrywała się na to , że chodzę to obcym ludziom pomagać , dziś ta decyzja , jest o wiele dojrzalsza , przemyślana , a życie  jest jedną wielką niespodzianką , czyż nie ?

Dziękuję za ostatnie komentarze , wybaczcie , że jeszcze nie odpisałam , ale kompletnie nie mam dziś do tego głowy , jutro  odpiszę na pewno :)))

Dobrego wieczoru Wam życzę
Ilona :)

Obie koleżanki ze szkolnej ławy ....pani Klara po lewej , wprost ze szpitala ......noga na nogę , wiek 87 lat :)))

WIĘZY KRWI ...CZY SERCA ?

Roczek minął , za piękne życzenia serdecznie dziękuję .......i wracam do prozy życiowej .
Teraz te wszystkie Wasze komplementy , dodające mi skrzydeł , nawet te skrzydlate wyróżnienie od Panterki musi mnie ponieść , abym to wszystko potrafiła udźwignąć , na co się porywam .
Dziś nie mam na myśli pracowni , galerii, zwierząt .....dziś mam na myśli starszą panią , która potrzebuje naszej opieki ....

Nie wiem czy kiedykolwiek , tu wspominałam , że babcia , ma bliską koleżankę , ze szkolnej ławy , panią Klarę która  mieszka  , niedaleko nas , jest osobą samotną , od kilku lat zawsze spędza z nami święta , kilka razy w tygodniu , przychodzi do babci , kiedyś jeszcze razem w karty pograły ,  często też , zostaje na obiedzie , po prostu już wrosła w naszą rodzinę .

Dom w którym mieszka   , został już dawno sprzedany , może tam jednak mieszkać do śmierci , ale musi też dbać o ogród , jak i cały dom ,  w miarę możliwości jej w tym pomagamy , to syn trawę skosił , czy żywopłot , mąż też coś tam zrobił ,  naprawił jak była potrzeba ....zakupy większe też się robi ....

Ale pani Klara, jest w wieku mojej babci , czyli ma 87 lat , choć , na tyle nie wygląda ....to jednak z pewnością młodnieć nie będzie , i stało się , że tydzień temu , trafiła do szpitala , z powodu ciśnienia , zbyt wysokiego  , do tego doszły jakieś sercowe problemy ....jednak na szczęście dziś wychodzi .

Szpitalny egzamin , zdaliśmy chyba na piątkę  według jej współlokatorek z sali.... , dwa razy dziennie odwiedzaliśmy ją , na co miała ochotę , to staraliśmy się spełnić prośbę , nawet ryby opiekane , przemyciłam jej na szpitalną  salę ,  lekarka myślała , że to nasza babcia ....choć sprostowaliśmy , że nie, to informacji dotyczących jej stanu zdrowia , bez problemu nam udzieliła .

Wczoraj po południu poszłam z Kingą , odświeżyć , uprzątnąć , jej mieszkanie , choć porządek miała wzorcowy , to jednak  trochę  roboty było ......w południe  jedziemy po nią do szpitala , już wiemy , że nie może mieć tyle wysiłku , musi się oszczędzać ....
Tak więc od tygodnia , biję się z myślami , czy będę potrafiła zająć się dwoma domami , bo to , że  jej dom ma innego właściciela , nie znaczy , że starsza pani , ma mieszkać w chlewie , ogród ma zarosnąć chwastami ...

Starsza pani , boi się tego , aby nie trafiła do domu starców , oczywiście właściciel domu by tego chciał , bo wtedy dom mógłby szybko sprzedać , gdyż  kupił go jako inwestycję .

W sercu decyzję podjęłam taką , że  zaopiekujemy się starszą panią , choć rozum trochę walczy , bo wszystko to co pisałam w Ilonowie , że mam dość garów , będę musiała odszczekać :) 

Niby taka prosta decyzja , przecież za maż nie wychodzę ? tylko mam się zaopiekować panią Klarą  , mąż i babcia , na mnie nie naciskają , wiedzą o moich marzeniach , na które też muszę mieć czas ...może jestem staroświecka , ale u mnie słowo się liczy , więc jak dam  staruszce słowo , że  podołam , to  tak będzie ...

Dziś trudny dzień , może wieczorem dam znać ...

środa, 24 lipca 2013

ROCZEK .......






Dziś właśnie wybił roczek , jak skleciłam... po blisko trzech godzinach pierwszego posta ....jak weszłam w nieznany mi wcześniej świat bloga , i nie tylko , gdyż wirtualny świat , to była dla mnie nowość .
Próbowałam , zrobić sobie podsumowanie , bycia tu przez rok , jaki on był , co wniósł w moje życie ?
Na początku , chyba jak każdy przeżywałam  , pierwsze komentarze , pierwszych  obserwatorów  , pierwsze wirtualne znajomości , wszystko   to  dawało wyjątkowy smak  ....czego ? , nie wiem , chyba wszystkiego po trochu ...ale z przewagą  ciekawości i euforii :)

Nie ukrywam , że dopadły i mnie blogowe doły , kryzysy , wynikające z różnych przyczyn  .. ale też chyba szukałam pomysłu na  siebie tu na blogu , wszak nie da się pisać tylko o zwierzętach ...

Już wcześniej doszłam do tego , że ważna jest więź , nie tylko w realnym życiu , ale i tu na blogu , ta więź się tak szybko nie rodzi , potrzeba czasu , więc chciałam , aby wszyscy co do mnie zaglądają , na tyle na ile jest to możliwe mnie poznali, mam nadzieję , że  się to udaje .

Ważne na dzień dzisiejszy jest dla mnie to ,aby  choć jedna osoba ,  czytając mojego bloga , zawalczyła o siebie , o swoje marzenia .....piszę to dlatego , że wszystkie te posty w pogoni za marzeniami , miały ze wszystkich najwięcej wejść,  ciekawe dlaczego  ?

Może , że jak większość ludzi , borykam się na co  dzień ,  z  prozą życia , nic mi nie przychodzi , ani nie przyszło łatwo , wszystko w większości , jest wywalczone , czymś okupione , to hartuje , ale sprawia ,że sił na to nieraz brak .
Nawet to na co się porywam , co większość z Was mogła czytać (w pogoni za marzeniami ) ,  też  realizuje się z wielkimi oporami , ....ale kto powiedział , że będzie łatwo , szybko ? 

Wszystkim dziękuję , za życzenia rocznicowe :) oraz , za to że JESTEŚCIE :)

Na końcu jest link do mojego pierwszego posta :) może ktoś zajrzy .






 Ptaki w wolierze nocą :)

wtorek, 23 lipca 2013

MOJE ROCZNICOWE CANDY :))

 Jutro będę świętować , pierwszą , rocznicę mojego bloga , jutro będzie czas podsumowań , świętowania , a dziś organizuję moje pierwsze Candy .

Dla chętnych , osób które zechcą , zapisać się na moje urodzinowe Candy , do zgarnięcia jest  deska kuchenna , ozdobiona  przez autorkę bloga , ceramiczny dość ciężki ptaszek do powieszenia , oraz  dwa pawie pióra na szczęście , od Julka , amanta z woliery :))
Czyli w skład zestawu wchodzą , coś zrobionego , coś kupionego , coś pożyczonego ....czyli pióra :)

Aby  zgłosić  swój udział ....są  potrzebne .....chęci ..oraz...
- pod postem w komentarzach zgłosić  , chęć  uczestnictwa w zabawie ..
- podlinkować banerek
-  jak ktoś nie ma bloga , może dać swój e-mail
-  podczytywacze też  mile widziani


z różnej perspektywy :))


BANEREK  DO ŚCIĄGNIĘCIA  :))

poniedziałek, 22 lipca 2013

MIŚKOWA PRACA :))



Serdecznie , Wam dziękuję za życzenia urodzinowe  dla Kingi ,  wszystkie oczywiście przeczytała :))

Wczoraj w nocy siedziałam nad oto tym , żelazkiem , które , czekało już od wiosny , na nowy image ...i tak sobie myślałam co ja robiłam w wieku Kingi ? oczywiście pewne wspomnienia się zatarły , wszak wiele lat już od mojej 16 -tki minęło .

Ale tak , na pewno zawsze w lipcu pracowałam , przez twa sezony przy .....miśkach , nie tych prawdziwych ,lecz przy popularnych żelkach , to był sposób , aby zarobić na sierpniowe wakacje .

Była to praca u prywaciarza , tak 26 lat temu jeszcze określało się tego , kto miał swój biznes .
Pamiętam tą euforię , która towarzyszyła mi w pierwszym dniu pracy , zwłaszcza te ogromne ilości żelków o różnych smakach , w pierwszym sezonie , byłam na pakowaniu , na początku  fajnie praca lekka , wrzucanie  do woreczków  miśków , ważenie , etykieta , zgrzewanie i do skrzynki , oczywiście praca na akord .
Jak wyjechałam z domu o świcie ,wieczorem wracałam .....zmęczona , ale i zadowolona , chyba  wtedy zaczynałam już czuć się dorosła .....
Za rok , znów tam wróciłam , ale tym razem , chciałam więcej zarobić , więc  poszłam na produkcję , czyli , na tworzenie żelków , ale kto powiedział , że będzie fajnie jak na pakowaniu ?
Tam , gdzie więcej szło zarobić , była rywalizacja , praca była płatna na godziny , ale to stare pracownice na mnie zrzucały najgorszą robotę , do której niewątpliwie , zaliczało się sprzątanie ,  nie tak łatwo domywać kotły z zaschniętej lepiącej galareto -brei , potem formy , podłogi , po paru dniach miałam dość .
Ale , właśnie na przekór tym babskom , się zawzięłam , choć w domu zaczynałam być jeszcze później , zmęczona  niemiłosiernie nie raz  , dałam radę , a i z czasem małolata , czyli ja wtedy zyskałam sympatię , tych  kobiet , i choć na początku , strasznie między nami iskrzyło , to potem były to moje koleżanki , starsze koleżanki, oczywiście .

Szef tego  miśkowego interesu , był sprawiedliwy , gdyż moja wypłata , była taka sama jak kobiet , które pracowały ze mną , tyle tylko że ja byłam nieletnia , i mógł z powodzeniem mnie obskubać , czyli zapłacić mniej,  a tak miałam pieniądze na moje pierwsze samodzielne wakacje ....

Rok temu , zrobiliśmy sobie przy okazji jakiegoś wypadu , wycieczkę , do tej wytwórni miśków , po dłuższych , poszukiwaniach , znalazłam tę ulicę , ale po  hali produkcyjnej , budynkach , praktycznie niewiele zostało , same ruiny , nie był to fajny widok , dla oczu i dla ducha ....szkoda , ale wspomnienia , tamtego czasu , zachowam w pamięci ......no chyba że skleroza mnie weźmie .....

Dobrego wieczoru Wam , życzę :)

Ilona


 Jeszcze nie obrobione :)


niedziela, 21 lipca 2013

16 lat temu .....

Pamiętam , dziś jak wyglądał ten dzień 16 lat temu , ten czas szczęścia i strachu , co będzie , czy  dam radę , ale jedno wiedziałam na pewno , że już nic nie będzie takie same.... zostałam  mamą .

A dziś mam wigilię 16 urodzin mojej córki , już nie dziecka , ale jeszcze nie kobiety , wiele rzeczy , błędów już nie odrobię , lecz to tak naprawdę czas , życie pokaże czy zdaliśmy ten najtrudniejszy egzamin jako rodzice .

Zanim się urodziła moja pierworodna , wiedziałam , że jesteśmy zdani  z mężem tylko na siebie , nie będzie babć do pomocy , dziadków , ciotek , wujków , nieraz bywało ciężko , ale daliśmy radę , choć wtedy myślałam , że to niesprawiedliwe , zwłaszcza że dziadkowie mieszkali piętro wyżej , lecz zabrakło , jakiegokolwiek zainteresowania wnuczką .
Wiem , że tak czasami bywa w wielu rodzinach , nie my pierwsi nie ostatni ....

 Nie raz los coś nam zabiera , wtedy mamy poczucie , krzywdy , buntujemy się , ale przychodzi czas , gdzie , ten los zaczyna nam sprzyjać , czujemy ten pozytywny wiatr , dzięki któremu obieramy  drogę na właściwy kurs , dzięki wcześniejszym złym doświadczeniom mamy większy bagaż doświadczeń , wiemy co jest najcenniejsze , co ma największą wartość w życiu , tylko od nas zależy co tą wartością jest ?

Często tu na blogu pisałam o Kindze , wielu z Was ją w jakiś sposób kojarzy , zna , a dziś za jej zgodą , wstawiam link na jej bloga , abyście zobaczyli , dwa punkty widzenia , matki i córki na podobne sprawy , kto ma ochotę może tam zajrzeć .




sobota, 20 lipca 2013

NA MIŁOŚĆ .........REMONTY ......


 To jest tylko mała , część lubczyku , jeszcze większa czeka na zbiór , aż dziw bierze , że tak  obrodził w małej  szklarni ....zastanawiam się skąd , się wzięło to , że lubczyk uważa się za przyprawę   miłosną ? tak nie raz słyszałam  o jego magicznym działaniu .




A teraz coś z bieżących , spraw , prace przy pracowni  idą w ślimaczym tempie ,  okna już nie ma , nowe będzie po niedzieli , dziś  odebraliśmy blachy na opierzenie , przy okazji trzeba było kupić , papę na dach i rynny .
W dalszym ciągu wieczorem , odbywa się szlifowanie ścian , gdyż w dzień tumany kurzu , uprzykrzyły by , życie sąsiadom , a tego nie chcemy .
Jakby nie było w remontach jesteśmy zaprawieni , można powiedzieć , że od ślubu , zamiast pojechać w podróż poślubną , my  zabraliśmy się za remontowanie naszych pokoi na poddaszu .
Jako , że dom duży właśnie te dwa pokoje były zawsze na wynajem , za komuny to miasto nam przydzielało lokatorów , ale to były  czasy ...

Pokoje jak pokoje  po lokatorskie ,  trzeba było przeprowadzić gruntowny ich remont,  a my zamiast gruchać sobie niczym dwa gołąbki , po tygodniu gdzieś remontu , zaczęliśmy skakać sobie do oczu , wszystko nas zaczęło przerastać .
Pieniędzy poszło więcej niż zakładaliśmy , wtedy była to nowość , ocieplanie ścian od środka , takim ala styropianem w rolce ? już nie pamiętam , klej do tego kosztował wtedy majątek , a najgorsze było to , że postanowiliśmy ocieplić sufit ....już myślałam wtedy o rozwodzie .

Za nic się ten ocieplający wynalazek , tego sufitu nie chciał trzymać ...dziś się z tego śmieję , ale wtedy , miałam dość męża , tego  mieszkania , ten remont trwał około dwóch miesięcy , i jeszcze może byłoby inaczej , gdybyśmy tam wtedy już nie mieszkali , a tak jeden pokój w remoncie a w drugim , my mieszkamy , jemy , śpimy i ten cały syf z tego remontowanego pomieszczenia , właził w ten zamieszkały .

Pomysłodawcą , aby sobie pokoje ocieplać , był nasz kucharz weselny , i wierzcie mi wiele czasu upłynęło , jak przeszły mi nerwy co do jego osoby .
Także wiem , że remonty potrafią uprzykrzyć , życie , zwłaszcza jak się to robi samemu ....no chyba , że się trafi ekipa remontowa , ale o tym napiszę w innym dniu  ...


Pozdrawiam Ilona

PS.  Widzicie  obok , trochę większy budynek, dawniej  tam  mój dziadek trzymał kozy , jakieś cztery dekady wstecz , jak tak czytam na blogach o tych kozach , to sama bym chciała je mieć , ale co , trawę z ogrodu zjedzą mi w jeden dzień , nie ....ma szans  ..szkoda .


 Zdjęcia wyszły fioletowe , ale aparat szwankuje ....


 W oparach pyłu ....
 Mąż znikł ...


 Tu chyba małżonek rzekł ....znów na bloga ?

 Aż iskry lecą .....
 Widok z domu , te światło to pracownia ...w nocy,  a ja czekam z kolacją ...