niedziela, 27 kwietnia 2014

BIGOS NIEDZIELNY ...

Bogumił vel Boguś vel Bogusław  jak widać całkiem się zadomowił, co więcej , jak widać z Sanszi nic sobie nie robi, zero obaw, za to psina nie za bardzo może się pogodzić z obecnością kota, i jeśli znikniemy z pola widzenia , zaraz pokazuje Bogumiłowi kto tu rządzi....

W moim ogrodzie gniazda lęgowe uwiły sobie, szpaki, kosy i gołębie dzikie, w budce lęgowej, mieszczącej się na wiśni właśnie szpaki się zadomowiły, przez ostatnie dni mogłam podziwiać uwijających się z pokarmem rodziców, latających tam i z powrotem bo maluchy wciąż domagały się jedzenia, a wczoraj cwane sójki  wywęszyły łatwą zdobycz i porwały z budki pisklę....
No cóż, pomyślałam trudno, i samozwańczo postanowiłam bronić gniazda, długo nie czekałam znów się cholery pojawiły po następne, narobiłam rabanu , plus wymachiwanie  długim kijem dało rezultat, krążyły jeszcze jakiś czas i poleciały miałam nadzieję w siną dal, lecz rankiem, dokończyły to co zaczęły,  leżące resztki , piórek, siana,  wywleczonych z gniazda,i  latające bezradnie  szpaki  plus złowieszcza  cisza w budce lęgowej, pokazały że sójki wygrały, szkoda , sprytniejsze zaś kosy , uwiły sobie gniazdo w potężnym świerku, choć obok też na świerkowym drzewie zawiesiłam budkę lęgową , nie skorzystały, tak myślę że taka budka zawsze jest widoczna, wręcz zaprasza intruzów do środka, a niepozorne gniazdo trudno wypatrzyć , w ubiegłym roku sroki  napadły na budkę umieszczoną na wiśniowym drzewie , w tym sójki, te budki to może taka niedźwiedzia przysługa ....jestem wściekała, wiem że takie prawo natury...ptaki szybciej się pozbierały bo już w południe zaczęły odbudowywać gniazdo ...a pan szpak już wyśpiewuje miłosną serenadę ...

Wczoraj  zakończyliśmy  rozbieranie dużej woliery, no cóż pawi już nie ma, i nie będzie , dzięki temu że prowadzę bloga, mogę popatrzeć i poczytać , o Julku, Mai , ich dzieciach ...gdyby nie blog nie robiłabym aż tylu zdjęć, nie opisywałabym tylu rzeczy, gdyż nie miałabym takiej potrzeby.
Trzeba coś zakończyć, by mogło powstać nowe, i tak wczoraj pożegnały  się z miejscem w ogrodzie, dorodna tuja, świerk na którym to siadały ptaki w wolierze, kilka mniejszych krzewów , które  rozrosły  tak że nie sposób było przejść, mam ochotę zmienić coś nieco w ogrodzie, zamiast wyjazdu na majówkę, zakupiłam sobie  kamienia ....piaskowca ,aby zrobić sobie  ścieżki w ogrodzie , o modnej kostce słyszeć nie chciałam, pocieszam się tylko, że w ten majówkowy długi weekend ma padać i to mi zrekompensuje  siedzenie w domu  i oddając się robocie remontowej, której końca nie widać.

Blog wiadomo, jest  pewną formą rozrywki, jest też użytecznym medium, pozwalające nagłośnić, czy zwrócić uwagę na inne rzeczy , i  chciałabym  Was poprosić o  zajrzenie  do  Justyny, mamy Gabrysia   która prowadzi blog Bianiszkowy świat, zwłaszcza osoby, które nie zdecydowały na co przeznaczyć 1% podatku , przy okazji możecie  poznać, bliżej tą wspaniałą rodzinę, poniżej jest widoczny link.
   










 Tu resztki klamotów czekających na wypolerowanie, które idzie opornie...






 A jak tak już doszliście tu, to zapraszam na mój Kurnik Sztuki, tam oto takie żelazko, do obejrzenia, pod koniec tygodnia, będę  już chyba gotowa by zorganizować dla obserwatorów KURNIKA , candy, postaram się aby było wypasione, nie ukrywam że zależy mi na obserwatorach, gdyż wtedy jest szansa do dotarcia do większej ilości osób, zwłaszcza mam tu na myśli blogi rękodzielnicze, aby miały mój skromny póki co blog w swoich zakładkach czy czytelniach.
Wiadomo reklama dźwignią handlu,


wtorek, 22 kwietnia 2014

BOGUŚ I KLAMOTY









 W wielki piątek za moim synem z kościoła przyszedł ten kawaler, który już od kilku dni przed tym kościołem koczował, w nadziei na jakąś strawę i ciepły kąt.
Jednak już synek mnie przed wyjściem przygotował że błąka się tam taki a taki kot, i jak znów dziś będzie to czy się zgodzę go przygarnąć, cóż robić, tak na szybko, jasne że się zgodziłam, po Vigo została kuweta, domeczek do spania, lecz okazał się za mały dla Bogusia, takie imię z kalendarza dostał kot, co prawda w piątek było Bogusławy .....ale co tam.
Kot co prawda wygląda dobrze, jednak jest zabiedzony czytaj chudy, ma podejrzany nadmiar sierści zwłaszcza w okolicy brzucha, sądząc po sposobie jego bycia, był kotem domowym i miał się dobrze, lecz z jakiegoś powodu trafił na ulicę ....i musiał tam spędzić trochę czasu, do dziś na jedzenie dosłownie się rzuca  i łapczywie połyka kęsy, nawet nie starając się pogryźć ...byle szybko i dużo.

Choć jest to kot domowy, jednak nie chcę i nie mogę go zamykać w czterech ścianach, jest już ciepło, więc mam drzwi otwarte z domu do ogrodu, wiec Boguś może wychodzić z domu kiedy chce, nie jest małym koteczkiem jak Vigo aby ktoś go pod pazuchę zabrał i najzwyczajniej uprowadził, raczej jest ufny ale na dystans, mnie się nie obawia ...bo mu daję jeść ..z dziećmi śpi  w pokoju ....no i co ważne z Sanszi  co dzisiaj ma cztery miesiące zaczyna się dogadywać, zwłaszcza że akity, nie tolerują specjalnie innych zwierząt, chyba że je znają od szczeniaka ...no to jest szansa, że będzie ok.

Jednak najbardziej się boję, że Boguś wlezie mi kiedyś pod auto, kurcze z dwóch stron mam ulicę, dlatego zawsze miałam obawy dotyczące kotów, z trzy lata temu, miałam od maleńkości Ernesta, żył około dwóch lat, jednak właśnie jakiś wariat go potrącił, zostawiając mi żal i pustkę, i powiedziałam sobie nigdy kota ....











 A teraz moje nowe stare nabytki,  dziś na spodzie tary rysik, kiedyś w szkołach się na takich pisało, dwie karbitówki górnicze (lampy ) dwa zegary, dwie cukiernice stare , i na szklanki podkładki sztuk dwie,samowar ...następny, oraz trzy różne zegary z kukułką...czyli dziś pucuję, a w kolejce czekają inne klamoty....

 Dziś na kurnik sztuki trafiły następne dwie prace ....szkatułka z  ciekawym efektem ....oraz zegar  na płycie ....zobaczcie ....
Zapraszam  czytelników mojego bloga do poniższego KURNIKA SZTUKI, gdyż już wkrótce tam na dobry początek  dla obserwatorów  tego bloga  będzie  ogłoszone Candy, będzie coś nowego i starego, szczegóły już wkrótce .....

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

BANAŁY...PRAWDZIWE

 Witam świątecznie, i z tego miejsca pragnę podziękować kochanym dziewczynom za świąteczne życzenia, te na blogu, poczcie, czy telefoniczne, z całego serca WAM DZIĘKUJĘ ZA PAMIĘĆ.

 Pod poprzednim postem trochę się rozpisałam, być może nie do końca optymistycznie, ale każdy ma chyba taki etap w życiu ....że nie chce tkwić w miejscu, ma potrzebę rozwijania, ale jednocześnie ogląda się człowiek w przeszłość, bojąc się zaryzykować.
Wielu pamięta, że chwilę temu byłam gotowa, rzucić te moje tu i teraz i wynieść się w góry, jednak jak napisała mi moja droga Gabrysia  list, zaczęłam patrzeć na ten pomysł już bardziej racjonalnie, i choć nawet małżonek był za ....ja na ten czas jeszcze nie jestem gotowa na taką rewolucję, choć zdawałoby się że całe życie gdzieś pędzę, walczę z przeciwnościami losu, teraz powiedziałam pas....choć być może kiedyś to się zmieni.

Wiecie z drugiej strony że, życie uczy aby nic nie planować zwłaszcza na dłuższą metę, bo może nic z tych planów nie wyjść, i na swoim przykładzie tego doświadczyłam, padł mi kręgosłup, na szczęście nie moralny ....za chwilę czeka mnie trochę rehabilitacji, ale pomału idzie ku lepszemu.

Jednak wracając do poprzedniego wpisu, dzięki tym bezsennym nocą, pobyciu sam na sam ze swoimi myślami, dojściu nawet do tego że jestem okropną zołzą, skupiającą swoją energię, myśli nie na tym co trzeba, doszłam do tego, że przez całe życie (no prawie poza wyjątkami ) zawsze chciałam być jak  większość, taki bezpieczny szablonik, ale prawda jest taka, że to już mnie uwiera, od dawna, co wnikliwe osoby mogły to już dawno zauważyć, czytając jesienne posty ...takie jak teściową nie będę, ta chwila ten dzień, czy parę innych....

Bolałam nad tym  blogowym życiem nawet, że i tu musi być wszystko takie cacy, fajne, że nie ma tu miejsca na taką  totalną otwartość co jest też zrozumiałe z wiadomych powodów, więc i tu też staram się być jak większość, po co się wychylać .....niepotrzebnie ....choć jednak mam pokusę aby napisać coś  innego....

Wracając do realnego życia, po tylu latach, odnalazłam spokój w sercu, takie to banalne, chciałoby się rzec, nie rzuciłam garami, mąż ten sam, na nic się nie zapisałam .....na blogu na dzień dzisiejszy  napiszę tylko,prawda wyzwoli, mnie wyzwoliła, każdy jednak musi znaleźć swoją, prawdę, drogę, drogowskaz ...cokolwiek .....myślę że co wnikliwsze osoby, dostrzegą to na blogu w następnych wpisach.


Dla wszystkich którzy w ubiegłym roku śledzili, na blogu powstawanie mojej pracowni, moje początki z dekupagem, jak macie ochotę to zapraszam do mojego Kurnika Sztuki, poniżej link, od dwóch dni zaczynam wstawiać swoje prace, za chwilę będzie tam ich jeszcze więcej ....
 
 Bażant diamentowy ...w trakcie tańca godowego :)
 Powyżej ta brązowa silka powita jutro według planu swoje potomstwo, akurat ostatni czas spokojnego wysiadywania .....i oddechu, a jutro mam nadzieję 12 piskląt ....ujrzeć :)


 A ta kurka bez ogona to araukanka specjalistka od zielonych jajek zwanych wielkanocnymi, jest z nami prawie dwa lata, początkowo wołałam na nią Chilijka bo z takiego kraju wzięła się ta rasa, ale teraz wołam na niż Cila takie zdrobnienie...reaguje na imię ...więc jest ok:)


 Oczko wodne jeszcze na półmetku zarośnięcia ....bo trawy nie urosły, irysy wodne, lilie wschodzą ...
 No i mandarynki .....samiec no cóż za chwilę będzie miał umaszczenie jak samica ....aż do jesieni ....

czwartek, 17 kwietnia 2014

CZAS PRZEMIAN .....KIJANKA KONTRA ROPUCHA ...






 Nijako sama  zesłałam się w niszę blogową, czy tam niebyt, zwał jak zwał, faktem jest że nie mam potrzeby często bywania na salonach blogowych, i jest mi z tym dobrze, już nie utożsamiam się z nicami blogowymi, czy ogólnie z blogami, a i tak bywało, jedynie wchodząc na niektóre blogi ciepło pomyślę o osobach które je piszą, przycupnę poczytam to i owo, z reguły już nie komentuję, gdyż rzadko czuję takową potrzebę, sorry :)

Choć mam w pamięci te moje bywanie, brrrrrr.....nawet codzienne, jednak i mnie dosięgło, coś w rodzaju wypalenia ? może jakaś cząstka mnie szukała na blogu, pewnego rodzaju akceptacji ? szukanie czegoś w wirtualnym świecie, co nie mogłam znaleźć w realu ? sama nie wiem....
Jednak  czuję że nawet do pisania blogowego potrzeba dojrzeć, choćby po to aby pisząc coś zastanowić się co komuś ten wpis da ? co za sobą niesie ? oczywiście mam tu na myśli siebie, zwłaszcza jak zaczęłam szanować swój czas, więc innych osób również czas wypada uszanować, co mam nadzieję że mi się uda.

Moja absencja, na blogu, była  też narzucona przyczynami zdrowotnymi, które za mną się ciągną już od jesieni, znaczy ciągły się ...atakując z różnych stron, a mnie przykuwając co jakiś czas do łóżka, mnie co nigdy po lekarzach nie biegałam, ostatnie zwolnienie lekarskie miałam w szkolnych czasach, ba nawet z najmłodszą pociechą będąc w ciąży udałam się do ginekologa będąc w szóstym miesiącu, i na jego pytanie dlaczego teraz ? powiedziałam że nie czułam takiej potrzeby, gdyż ciąża to nie choroba a ja się doskonale czuję , zresztą tak na marginesie oczekując każdego z trojga moich dzieci, byłam do rany przyłóż, małżonek twierdził że charakter zmieniał mi się na plus:), wiec aby to utrwalić powinnam być całe życie w ciąży :))) ha ha ...

No wiec aby nie stracić głównego wątku, lata wiary, że jestem nie do zdarcia minęły, być może ma to wpływ z wchodzącą w moje życie panią M ( starsi czytelnicy pamiętają ten wpis) , to też dla kobiety kolejna rewolucja, tym razem dosłownie powalił mnie kręgosłup, każąc mi żyć przez trzy tygodnie  bez snu, choć dni były znośne mogłam choć na chwilę oddać się w objęcia morfeusza, to już z nastaniem nocy było niemożliwością.

Miałam czas na swoje nocne przemyślenia, niezakłócone gwarem codzienności, mogłam pogapić się na nocne niebo, widziane za okna, takie chwile, totalnego sam na sam z sobą, trochę paradoksalnie mi dały poweru, jako że wiosenny czas miałam dużo myśli odnośnie, mojej młodości, czasach szkolnych, przywoływałam w pamięci różne zdarzenia, pamięcią wracałam do tych zarwanych nocy gdzie uczyłam się na ostatnią chwilę do klasówek, do dziś choć to bez znaczenia czując ten stres który mi wtedy towarzyszył, bo dziś będąc dorosłą chyba bym się tak nie przejmowała szkołą jak kiedyś ....no ale..

Więc tak powtarzając swój codzienny bezsenny  nocny rytuał, gdy domownicy błogo spali, poczułam potrzebę spisania moich przeżyć, młodości dla siebie, dla dzieci, tym bardziej czym usilnie myślałam o minionych latach, coraz więcej zapomnianych zdarzeń, chwil odżywało w mojej pamięci, zdawało by się że tych złych, ale nie tych najlepszych, jazda na łyżwach, wygrane zawody w biegu, pierwsza randka, pierwszy pocałunek mojego  męża, i wiecie co poczułam  ogromny żal, że te chwile już nie wrócą, żal że te młode lata gdzieś zleciały, za szybko, dzieci za szybko urosły, a najbardziej jakoś nie umiem tego znieść, kiedy z tej beztroskiej,dziewczyny, zamieniłam się w zmierzłą kobietę wręcz zołzę w średnim wieku....gdzie zamiast skupić się na tym co tu i teraz, to wykłócam się z dziećmi o nie umyty talerz, paprochy na podłodze, kurcze czy to takie ważne ? dlaczego mi to musi przeszkadzać ? kiedyś miałam to w nosie, będąc w wieku moich dzieci, za to dobrze pamiętając moją babcię jak mnie  goniła do porządków, a ja wtedy myślałam że taka jak babcia nie będę ....a jestem jeszcze gorsza .....

Co więcej nie jestem z pewnością w tym osamotniona, takich zołz trochę jest na tym świecie, czyż nie drogie panie ? czy panowie ?

Niestety młodości nie da się wrócić, nie darmo mówi się mieć tamte lata i ten rozum :), choć tęsknota zawsze będzie ludziom towarzyszyć za tym czego już nie ma, ale mam jednak wpływ na to co będzie, czy  jaka ja chcę być, czy nadal o byle co się spalać, gdyż postanowiłam dostosować się do ogólnie przyjętego schematu, np.bo idą święta i choć nie jestem w stanie fizycznie wszystkiego ogarnąć to choćby na nosie stanąć to plan musi być wykonany, bo co? świat się zawali ?


  Nie zmieszczę  wszystkiego w jednym wpisie,  tego co chciałam, więc EPILOG tego , będzie już wkrótce.....powyżej Sanszi  prawie czteromiesięczna pannica....a poniżej dziewczynka ....która mnie zachwyciła ....
 A więc CDN....