poniedziałek, 30 września 2013

LUDZIE LISTY PISZĄ


Bardzo często wiele osób ma na blogach odnośniki napisz do mnie , chcesz pogadać i nr.gg, i ja mam swój  kontakt na widocznym miejscu,a  zmierzam do tego że w ostatnim czasie zwłaszcza po dającym do myślenia wpisach, dostałam wiele listów na pocztę, nie mam tu na myśli listów od osób z bloga których kojarzę, lecz  osoby które nie znam.

Dziś chciałam właśnie ten wpis temu tematowi poświęcić, tym bardziej że nie wszystkim odpisałam, raz że czasowo nie wyrabiam, a dwa to nie czuję się osobą która powinna coś komuś doradzać, zwłaszcza w osobistych sprawach, choć wiem że poruszając różne tematy można się z nimi nieraz identyfikować.

Cieszy mnie to że te zwłaszcza życiowe wpisy cieszę się powodzeniem, Wasze listy też mnie  radują jednak proszę abyście nie szukali we mnie arbitra w rodzinnych czy osobistych sprawach, jeśli komuś będzie lżej na sercu jak mi się wyżali, ok, ale porad nie oczekujcie, mam tu na myśli pewnego pana, mam nadzieję że to przeczyta.

Mam tą świadomość, że być może już niedługo jak ruszy pracownia, spotkam osoby w realu  które mnie znają z bloga, nie mam obaw, gdyż wszystko co piszę ma potwierdzenie w realnym życiu, i  pracownia powstaje mozolnie, jest efektem wielu wyrzeczeń, tu mam na myśli pewną osóbkę, która  poddała w wątpliwość w powstawanie jakiejkolwiek pracowni, jak ruszy to zapraszam.

I jeszcze jedno jak jakiś czytelnik którego nie znam,  ma ochotę napisać do mnie to cieszyło mnie to bardzo jakby się przedstawił, chociaż z imienia, byleby prawdziwego, a jak ktoś tego jeszcze nie uczynił można się wpisać do poniższego posta, lecz trzeba być moim czytelnikiem, gdyż tylko  wśród moich czytelników tam zapisanych  w dniu otwarcia pracowni wylosuję nagrodę, uchylę tajemnicy i powiem że będzie.... z pewnością będzie sporo ważyć, i będzie do zawieszenia ...reszta w swoim czasie ....


niedziela, 29 września 2013

MAŁE SZCZĘŚCIA






 Dobrze czasem oderwać się na chwilę od swojej codzienności, pobyć trochę i innym miejscu, spojrzeć na niektóre sprawy z innej perspektywy aby może bardziej docenić co się ma, niby to takie oczywiste choć nie zawsze o tym myślę.

Powinnam napisać że pisząc te słowa, siedzę na łóżku otacza  mnie spokój, piję herbatkę z porcelanowej filiżanki .....ale to nieprawda, owszem na łóżku siedzę w otoczeniu gratów które na czas remontu na wielu płaszczyznach wylądowały w mojej sypialni, ale choć nic nie mogę znaleźć, ani gdzie nogi postawić to jestem rada z tej sytuacji.

To nic że nieraz dzieci wchodzą mi na głowę, wraz z babcią, jakie bez tego życie miało by smak, ileż to już w życiu trafiło mi się sytuacji bez wyjścia, jak widać zawsze te właściwe drzwi w końcu znajdowałam, ważne że mi się chce, i  mam naprawdę wiele wsparcia w mężu, bez tego to nie było by to takie oczywiste, czy mogłabym realizować moje plany.

Wszytko wygląda prawie tak samo jak rok temu , aura, domowe życie, wiadomo my starsi, ale teraz mogę myśleć o sobie kobieta kreatywna z pasją, gotowa jak nigdy przedtem aby rzucić się w wir tej twórczości, gdzie jeszcze niedawno myślałam że nigdy poza byciem kurą domową nie wyjdę, stając się tylko na czas karnawału panią z wypożyczalni.

Wiem może już o tym przynudzam ale cholernie się cieszę, że nie piszę jak rok temu , jak nawet nie jedna z Was być może tak pisze lub myśli,  chcę to i to ale boję się nosa wyścibić, mnie się już nie uda, jestem za stara, taka prawda że jak tak się myśli to tak często bywa.

Wczoraj  znów byłam w moim twórczym raju, fantastycznie ten czas spędziłam, pilnie szlifując wiedzę, spotykając wiele tak samo zakręconych babek, za to małżonek na mnie oczekując poznał wielu nowych kolegów, facetów tychże babek, którzy grzecznie oczekiwali na swoje połowice, zajadając się jabłkami z okolicznej jabłoni.

Oczywiście  straciłam trochę grosza w tym raju, no cóż wiedza kosztuje, teraz muszę pokombinować w kuchni, i poszukać zapasów w spiżarni, myślę dla siebie o diecie, zwłaszcza takiej zmieniające rysy twarzy może mi się poprawi jak ktoś nie kuma o czym piszę odsyłam do posta CAŁA JA, słyszeliście o tej diecie ?

Dzięki za wczorajsze komentarze odpiszę na nie....żeby nie było.... a powyżej wczorajszy efekt kursu , w tym przypadku nie chodzi  ptaszki lecz o tło ....




sobota, 28 września 2013

GONIĘ MARZENIA :)



 Koronki z KONIAKOWA  zdobią ściany , Marysiu coś dla CIEBIE :)




 Mąż tradycjonalista .....niestety ...

 Pierogi ruskie i z kapustą i grzybami , miałam obawy czy te grzyby nie trujaki ale jak widać żyję ....


 Moja mała modelka ....ach jak to lubi...




 A tutaj dobrze karmią  zwłaszcza jak ktoś uwielbia pstrągi ....zupa świetna

 To jest fragment skoczni im.Małysza , nie było czasu stanąć

Wczoraj  znów nastał dzień spełniania marzeń , nawet słońce mi w tym towarzyszyło, z utęsknieniem wyczekiwałam kolejnych szkoleń, oczywiście jak zwykle mogłam liczyć na błogosławieństwo mojej babci w tych sprawach, to wręcz poezja dla moich uszu ,PO CO ZNÓW TAM JEDZIESZ, LEPIEJ BYŚ W UBIKACJI TAPETĘ PRZYKLEIŁA BO SIĘ ODERWAŁA  .....no tak tapeta w kiblu, babunia ..na nią zawsze mogę liczyć.

Nawet tradycyjna zrzędliwość babuni, i jej światłych poglądów na to co robię, planuję  i wydaję niepotrzebnie pieniądze nie podcięła mi skrzydełek, poleciałam a jakże, ale zanim trafiłam gdzie trzeba zawitaliśmy do Wisły, zawsze w szkoleniach towarzyszy mi mój małżonek , z racji rocznicy kolacja nas ominęła ale obiad czemu nie ...rocznicowo , coś śledzę panią Geslerową bo gdzie ona rewolucyjnie podziałała tam staram się wstąpić.
No i wstąpiliśmy do Malinówki, na danie z pstrąga, lecz u mnie skończyło się na pierogach  a mężowi na schabowym, córa wybrała sobie frytki .....mam strasznego smaka na rybę ale boję się panicznie ości gdyż w dzieciństwie pewna wigilijna moja kolacja o mało nie skończyła się tragicznie z powodu karpiowej ości.
Zamówiłam więc ponoś słynną zupę z ryby zjadłam łyżeczkę naprawdę dobra taka ala serowa, resztę zjadł mąż , bo już czułam urojoną ość, to jest jakiś KOSZMAR :) objedliśmy się jak bąki, chciałam zahaczyć o moją ukochaną Istebną ale z braku czasu i mdłości córy dojechaliśmy tylko do jej granic.
Choć pierwotnie mieliśmy gdzieś sobie znaleźć nocleg, bo dziś kursy też mam, ale małżonek woli swoje łóżko, więc  każdy powód dobry aby tłuc się po nocy i stracić więcej forsy na paliwo.


 A poniżej już efekt moich nauk malarstwo dekoracyjne z pastami na blejtramie...jak Wam się podoba , może być ozdobą  ściany ?

 Dziś znów nikogo na blogu nie odwiedzę, bo jeszcze szybka kawka i witajcie marzenia, a jak znajdę czas to sobie z Wami pogadam, bo dzięki Wam nabawiłam się kompleksów, zawsze to słyszałam jak jestem fajna i mądra a tu szkarada , paskuda, materiał na horror , moje drogie koleżanki JAK TU ŻYĆ TO JEST JAKIŚ KOSZMAR, ciekawe ile wy to macie medali od męża za potrawy i srebrne tarki za zasługi w sztuce kuchennej, jeszcze mam złotą miotłę ale się zastanowię czy Wam pokaże.

Dzięki za poświęcony czas na moim blogu .....i życzcie mi szczęścia :) a zresztą wzajemnie :)












PRZYPOMINAM JESZCZE O KONKURSACH SZERZEJ W POŚCIE KONKURS Z DEMOLKĄ , SĄ SERWETKI DO WYLOSOWANIA  W POWAŻNEJ ILOŚCI JAK I DWIE NAGRODY NIESPODZIANKI JEDNA TO WYMYŚLIĆ NAZWĘ PRACOWNI,  DRUGA TO DOPISAĆ SIĘ DO POSTA POZNAJMY SIĘ ..NIESPODZIANKA TEŻ BĘDZIE DLA MOICH CZYTELNIKÓW .

czwartek, 26 września 2013

CAŁA JA

Dziś trochę prywatnie, chciałam bardzo moje drogie koleżanki abyście mnie lepiej  poznały, nie wysuwały pochopnych wniosków bo przecież nie wszystko jest takie na jakie wygląda , czyż nie.

Dziś znów stuknęła  kolejna rocznica  ślubu, ciekawe co dostanę wałek może, porządny wałek ...no nie wiem ...lub bon na kosmetyczkę bo mi się bardzo przydała .

Pamiętacie posta jak nas postrzegają  Beatka pisała że pierwsze wrażenie wywołuje straszne, inne dziewczyny podobnie, mam wielką nadzieję że ja sprawiam całkiem sympatyczne wrażenie.

myślę że potraktujecie to z przymrużeniem oka, taki dziś  odlotowy post, jakość kiepska ale co tam.

środa, 25 września 2013

BYĆ EGOISTĄ

Obiecałam wczoraj Beatce że nie będę smęcić, podkręcę się ciut bardziej na radośniejszy klimat, lecz zanim  w niego wejdę muszę pobyć chwilę w smutnych sprawach, no tak Vigo jak na huśtawce po wczorajszym zastrzyku znów się pogorszyło na tyle że bałam się czy noc przeżyje i już z rana dostała kroplówkę dwa inne zastrzyki teraz cały czas śpi.
Jutro znów zastrzyk, dziwny ten koci katar dowiadywałam się u sąsiadów to jej rodzeństwo jest zdrowe, fakt było w lepszej kondycji niż to nasze nieszczęście, ale nie ma kociego kataru, mam nadzieję że leki w końcu zaczną działać.

Dziś będzie odrobinę egoistycznie, wczoraj zeszło nam na Pani M.  dziewczyny dopisały, a dziś  egoizm w czystej postaci czyli czy potrafimy zadbać o swoje potrzeby, czy potrafimy zamiast rozpieszczać i dbać o innych, myśleć choć na moment tylko o sobie, w dodatku bez wyrzutów sumienia.
Tak naprawdę nie chodzi tu o kąpiel w różowym szampanie i płatkach róż, choć nie miałabym nie przeciw lecz wolę frezje, ale  te momenty wyłapane z codzienności.
Gdy jeszcze nie było dzieci na świecie o to miałam wiele czasu aby zająć się sobą, był czas na czytanie książek, na długie kąpiele aż się cała pomarszczyłam, w weekendy mogłam się wyspać, wiem nic wielkiego , ale to był luksus wolnego czasu.

Dziś  książka jak już to po nocach, gdyż lubię do tego ciszę, kąpiel , zwykle jak zniknę dzieciom z oczu w łazience to kłótnia murowana więc na spokojną kąpiel nie ma co liczyć, no chyba że późnym wieczorem jak dzieci zmorzy sen, o długim spaniu nie ma mowy, zresztą, już nie mam potrzeby długiego snu chyba to już ten wiek.

Był bardzo długi okres że kompletnie na nic nie miałam czasu, dzieci były mniejsze wiecznie  wymagały uwagi, dodatkowo bywały lata że męża po całych dniach nie było w domu, szedł do pracy dzieci jeszcze spały , wracał już spały i tak osiem lat , potem poszliśmy na swoje miało być lepiej czasowo było jeszcze gorzej.

Lecz każdy ma limit czasu na coś, więc mój też się wyczerpał, wraz ze zrozumieniem że pewnych spraw się nie da przeskoczyć, nie jestem maszyną też potrzebuję mieć chwile dla siebie.
Oczywiście łatwo powiedzieć, trudniej wykonać, wraz z moją rewolucją sierpniową ( jak skończyłam 40 -tkę)  sprawy zaczęły iść w tym kierunku.

Nawet pisząc bloga mogę liczyć na to że nikt mi tego czasu nie będzie zakłócał, kiedy  jestem przy komputerze, tak chyba sobie wywalczyłam moja przestrzeń, jednak choć czasem   pojawiają nieraz wyrzuty sumienia, to  mam potrzebę pobycia sama ze sobą, czy egoistycznie wsiąść na rower czy w samochód i pojechać przed siebie , samemu.

Tym dopełnieniem będzie mój pokój, moja komnata tajemnic, nawet myślę o porządnym zamku, aby mieć poczucie że nikt nie będzie mi grzebał w moich rzeczach, fanaberia staje się faktem, pragnienie  spokoju rzeczywistością.

Moje egoistyczne podejście dało owoce w postaci pracowni, to mój największy sukces, i mam nadzieję trwały dowód tego że można, zawsze i na każdym etapie swojego życia je zmienić, jeśli tylko się chce.

Słowa słowami  widzę jak mąż z dumą tłumaczy ludziom którzy się gdzieś tu przewijają co tam się szykuje a to żona będzie robić to i to, potem nieraz przynosi moje różne wyroby bo nie każdy wie o co chodzi, lecz najlepsze jest to, że on sam się na to cieszy, gdyż jestem zupełnie inną osobą niż byłam wcześniej, gdzie o nic nie chciało mi się walczyć.

Dzieci to samo, choć jak zaczynałam to nieraz się nasłuchałam że im się ten pomysł aby z kury domowej stać się kobietą tworzącą  nie podobał, teraz ta energia im się też udziela, ba nawet Kinga twierdzi że muszę zaopatrzyć się w artystyczne ciuchy, jak babka z którą ona ma zajęcia plastyczne, ponoć nosi jakieś wzorzyste tuniki, odlotową biżuterię, nie mój styl , ale może warto zmienić, pomyślę.

Mam nadzieję ze moi drodzy czytelnicy też od czasu do czasu bywacie  egoistami i walczycie o swoją przestrzeń, kawałek świata, spokój lub może o chwilę czasu na zjedzenie czekoladki.....




wtorek, 24 września 2013

OCZEKUJĄC PANI M.


Czy ja już Wam kiedyś pisałam że różne przeciwności działają na mnie mobilizująco, jak nie wiecie no to żeście się dowiedzieli, widać dobrze mnie życie zahartowało i górskie wspinaczki, zwłaszcza w nie sprzyjających warunkach.

Powinnam dziś mazgaić się że po takim czasie bycia na blogu, nie udało mi się znaleźć pokrewnej duszy, i nie powiem ubolewam nad tym, tym bardziej że myślałam że jest duża szansa aby tak się stało, no ale do tanga trzeba dwojga.

Izo napisałaś w ostatnim komentarzu że moje posty zostawiają ślad, napiszę tylko że sama do niektórych moich wpisów lubię wracać zwłaszcza czytając Wasze  komentarze, cieszy mnie to że  mogę liczyć na Wasz odzew, jak i to że  niektóre posty czytam mężowi szczególnie te dla mnie ważne, gdzie  on nieraz pyta zdziwiony kto mi to napisał....no jak to kto komputer  taki program mam ..... oraz  to że poprzez teksty lepiej mogę mu  wyrazić co przeżywałam , co czuję, co mnie dręczy.

Więc pozwolicie że zaproszę Was  dziś do rozmowy co mnie dręczy .....Wszystkie moje czytelniczki , młode, starsze, bardzo starsze , generalnie kobiety, gdyż dziś może i na czasie zważywszy że już jesień przylazła temat, będzie o przemijaniu, menopauzie, starości tej naszej kobiecej.

Dzięki pisaniu bloga od dawna dorobiłam się wielu nowych zmarszczek bo często się śmieję będąc tutaj , robię tysiące dziwnych min, pisząc, czytając, zwłaszcza jak mrużę oczy i marszczę nos jak nie mogę tycich liter doczytać a okulary odpadają , bo przecież dobrze widzę, co wcale nie jest prawdą.

Pomijając z dwie setki siwych włosów które maskuję farbą,zmarszczki  które wcale nie znikają pod wpływem odżywczych masek , kostek lotu , ciało które nie jest już takie jędrne i gibkie jak kiedyś, oczywiście można pewne procesy powstrzymać, lecz dziś o niech nie jest mowa, będzie niedługo, lecz teraz  będzie o tym zagadnieniu które się rodzi w naszej głowie.

W mojej rodzinie kobiety szybko wchodziły w okres menopauzy, babcia miała 36 lat moja matka 40 i kilka miesięcy , mnie póki co jeszcze nie dopadła ale to może dzięki mojej trójce dzieci, patrząc z fizycznej strony , lecz w głowie to już się dzieje.

Kończąc czterdziestkę owszem zawalczyłam o swoje marzenia dwa lata konsekwentnie je realizując, lecz  coraz częściej dopadają mnie huśtawki nastrojów, jakaś dziwna płaczliwość zaczyna mnie nękać , choć jestem ostatnią osobą  w moim domu skorą do płaczu, jakieś nieznane emocje mnie dopadają, czuję że ten następny etap się zbliża, mam wiele obaw, ale nie ja pierwsza nie ostatnia.

Wzorem moich znajomych mogłabym się pokusić o kurację odmładzającą w postaci dziecka, ale nie dla mnie już pieluchy i cały ten cyrk,  a potem usłyszeć w przedszkolu babcia przyszła po wnusię i tłumaczenie że jestem mamą.

Liczę po cichu że PANI M. przyjdzie niezauważenie, bez napadów dreszczy , gorąca, palpitacji serca, potów , tyle znam z opowiadań ale jest jeszcze cała paleta dolegliwości, nie będę jej wyczekiwać tęsknym wzrokiem wypatrywać w oknie, będę starała się żyć pełnią życia, radując się każdym dniem, spędzonym z rodziną, choć może dalej będę wypatrywała, tylko tej   wirtualnej przyjaciółki, czekając na jej telefon, który być może kiedyś się rozdzwoni na dobre.


Vigo jest po drugim zastrzyku, z tej okazji że przyjmowaliśmy ptaki zastrzyk był za darmo a tak by koszt był 30 zł sporo, a jeśli jest tych kotów kilka, i mają robione inne dodatkowe badania to koszty są pokaźne, więc kto jeszcze nie zajrzał nie to uczyni zaglądając do Anki i poczyta posta jak można pomóc.


Kinga prowadzi fotobloga wejdźcie i oceńcie jakie robi zdjęcia, wstęp dobrowolny:)


poniedziałek, 23 września 2013

WAŻNE SPRAWY



Oto  co sobie wczoraj jeszcze kupiłam, dyktafon ułatwi mi pisanie bloga będę tam mogła trzymać moje myśli, aby mi moja skleroza ich nie pozbierała, oraz dzbanek do zaparzania kawy, ale to już sprzęt do mojego osobistego pokoju.
Dyktafon  już chodził mi po głowie od lata, gdzie na blogu Ilonowo napisałam o babci, że chciałabym zachować jej wspomnienia, które być może posłużą mi do spisania takiej rodzinnej historii, może dla potomnych.
Odwlekałam ten moment, już jakiś czas, ale dłużej się nie da, muszę mocno ograniczyć bywanie na blogu, lecz nie mam tu na myśli swojego bloga lecz Wasze, na swoje wpisy wyczaruję trochę czasu, lubię nieraz te tematy gdzie jadę bez trzymanki, wywołując dyskusję, jednak być może nie zawsze odpowiem na komentarz, bo przynajmniej teraz nie mam kiedy, jutro remont przenosi się do domu, jak to przetrwamy nie wiem.
Wiecie co nie mogę się doczekać pracowni, lecz myślę o tym że spotkam świetnych ludzi, chcę się przekonać że cele jakie sobie postawiłam dotyczące pracowni, zostaną osiągnięte, a to są właśnie ludzie.
Od soboty od tekstu z teściową, mam w głowie wpis Olgi tak mi zapadł w pamięć że analizując to wszystko to co ona napisała jest prawdą.
Tak strasznie mi zależało, aby to co wielokrotnie inni podkreślali, znaleźć na blogu pokrewne dusze, już mi się nieraz wydawało że inni się mylą, ale dziś wypada mi się przyznać do swej omylności, Olgo dzięki Ci że otworzyłaś mi oczy, pisząc te słowa:
 "A co do mgły, to ona jest w tym internecie stale. Nawet jak nam sie wydaje, że już wszyscy tacy bliscy, oswojeni i cacy. A już za chwilę milczenie. Dziwna obcość. Pomijanie. Nie wiadomo o co chodzi!Osiwieć możemy razem! Nie ma to, jak spotkania oko w oko!Od kiedy spotkałam sie z Zofijanną to juz te internetowe spotkania nie są tak zadowalające jak przedtem, niestety. Brakuje mi prawdziwego człowieka! Z krwi i kości. Z dotykiem. Zapachem. Minami. Wzruszeniami ramion. Płaczem i śmiechem.Przekleństwem, gdy trzeba.Ta mglistość internetowa mnie irytuje!!"

Ze swej strony chciałam przeprosić wszystkie osoby , które  mogły poczuć się nie komfortowo, jak dostały na swoją pocztę min. mój telefon z prośbą o kontakt mam nadzieję że już ta wiadomość wylądowała w Waszym koszu, gdyż  nie chcę abyście się poczuły do czegoś zmuszone, to jest internet i niech tak zostanie.

Oczywiście mam nadzieję że nie  dotyczy to osób z którymi rozmawiałam telefonicznie, choć może nie wszystkie one może mają ochotę ciągnąć tą znajomość tak to odbieram .


Jeszcze z innej beczki , dziś na blogu Anki Wrocławianki pojawił się ważny wpis, choć nie zawsze nam z Anką po drodze to naprawdę ją podziwiam za to co brała i bierze na swoje barki, to jest odpowiedzialność , za niechciane koty, odpowiedzialność za innych ludzi bo im wygodniej nie widzieć  tego kociego nieszczęścia pałętającego się w zagrzybionych piwnicach,  ruderach, czy Bóg wie w jakich innych miejscach.
Wy u Anki na blogu widzicie tą lepszą część , kocich nieszczęść jak się bawią  , ale to ONA słyszy ich rozpaczliwe miauczenie gdy bolą brzuszki lub coś dolega, to ONA zabiera je do weterynarza w pogodę i w niepogodę , to ONA podaje lekarstwa , walcząc nieraz z kocimi pazurkami, to ONA  w końcu znajduje im wspaniałe domy, gdzie te niekochane, niechciane koty znajdują miłość bezinteresowną.

Nie bądźcie  obojętni, bo to wymaga wiele wysiłku, pracy serca, nie na chwilę czy miesiąc lecz na długi czas , zajrzyjcie tam poczytajcie, i pomyślcie WY SAMI JAK MOŻECIE POMÓC, POKAŻCIE SIŁĘ BLOGERÓW, JAK POJAWI SIĘ U ANI BANER POWIEŚCIE GO U SIEBIE NA BLOGACH, BO JEŚLI NIE WY TO KTO ?




Ps. Vigo ciut lepiej sama znowu je niewiele ale jednak , jutro kolejny zastrzyk....






niedziela, 22 września 2013

O NICZYM

 Vigo, wczoraj już wieczorem nie chciała jeść, oraz pojawił się katar, dziś rano też nie jadła, katar się zwiększył, więc w południe jak była już czynna przychodnia weterynaryjna, udaliśmy się, aby zobaczył ją weterynarz.
Okazało się że to koci katar, dostała kombinację pięciu leków w zastrzyku, i czekamy do jutra, jak nie będzie jadła jutro to musimy jechać na kroplówkę z nią, aby ją wzmocnić, a we wtorek następny zastrzyk, trzymajcie więc za nią kciuki.

 A jako że w niedzielę mamy wolny czas, to dziś nadszedł dzień zakupu gresu na podłogę w PRACOWNI , pomału idzie do przodu , trochę to ważyło gdyż zadek samochodu siadł , prawie na koła.
Potem musiałam zrobić jeszcze inne zakupy , dowiecie się o nich jutro, powiem tyle że ułatwią mi pisanie bloga i nie tylko , o tak, i to bardzo,nie zgadujcie bo i tak nie traficie, co to jest.
Przy okazji narobiłam trochę fotek, z ukrycia i legalnie  tłumacząc pięknie pani w sklepie że szukam inspiracji na prezent ślubny do znajomej :) to mogłam fotografować do woli.
Post jest taki jaki nie lubię bez treści, sensu , raz że Vigo mi myśli zaprząta, dwa z tych zakupów rozbolała mnie głowa, tabletka nie chce zadziałać, mam nadzieję że jutro będzie lepiej, możecie sobie fotki pooglądać, na Wasze blogi dziś też już nie zajrzę ...wybaczcie.





 KTO MA OCHOTĘ MOŻE OGLĄDAĆ ...







ta zastawa jest już zaklepana przeze mnie , Wy sobie inne wybierzcie :)















nie mogłam się zdecydować który fajniejszy :) ten czy


TEN