Tak to już jest w życiu, że od najmłodszych lat , uczymy się planować, myśleć o tym co będziemy robić w przyszłości tytułem wyboru odpowiedniej szkoły, planujemy wakacje, kiedyś każdy związek miał namiastkę jakiegoś planu, chwilowego, lub bardzo długiego, oczekując narodzin dzieci zawsze myślałam jak to będzie jak pojawią się na świcie, a ja już się pojawiły to myśli o ich dalszej przyszłości siłą rzeczy też muszą być.
Każdy mijający rok , skłania nas do podsumowań, jak i planów, tych prozaicznych jak remonty, czy sprawy domowe, jak i do realizacji marzeń , wycieczka, nauka czegoś, znalezienie drugiej połówki, szczęścia...
Sama bardzo aktywnie w tym uczestniczę, jedne plany gonią następne, tu pracownia, tam szkolenia, remonty, to w tym roku się zrobi , a tamto w następnym, bywa tak często że nie myślę o tym co TU I TERAZ lecz o tym co za miesiąc.
Miałam w dzieciństwie taki czas, że jak zachodziło słońce i nastawała noc, często płakałam , dorośli pytali się dlaczego płaczę, a ja bo nocka idzie, a ta nocka napawała mnie strachem...kiedyś była taka kościelna pieśń z takim wątkiem , a ci którzy pójdą spać po raz ostatni , itp. to mnie strasznie przerażało, że jak pójdę spać , już się nie obudzę.
Nie mieściło mi się w tej dziecięcej głowie, że żyjemy tu tylko raz, że nigdy się to nie powtórzy, żadna chwila, żaden dzień.
Lecz na co dzień o tym zapominam, umyka mi to aby cieszyć się każdym dniem, nie wybiegać w przyszłość bo może nie jest ona mi pisana, po co myślę co będę robiła za jakiś czas ?
Życie od nas wymaga, wiele czy chcemy czy nie musimy myśleć o przyszłości, ale zatrzymajmy się nie raz na chwilę, na moment , uśmiechnijmy się do życia, do dzieci ,do drugiej osoby, tak aby jak nas zabraknie inni nas tak zapamiętali.
Jeszcze w sierpniu miała tyle planów, za rok miała wydać najstarszą córkę za mąż, młodsza dostała się na studia, zbierała siły po latach nieudanego małżeństwa.
Jeszcze w sierpniu cieszyła się latem , narzekała na upały, jeszcze wtedy nie myślała że już ją upatrzyła podstępna choroba, kilka dni temu jeszcze jej się odgrażała...
.
Jeszcze wczoraj..... na cmentarzu żegnali ją wszyscy których kochała, których znała.
A dziś Grażynko, jesteś w mojej pamięci, miałaś tylko 47 lat, pięć lat więcej ode mnie, zatrzymam się, nie będę gonić za wiatrem, którego czuję ale nie widzę, więc jak mogę zobaczyć swoją przyszłość ?
Ps. Grażyna, była (jest ) moją daleką krewną, nie składajcie mi proszę kondolencji, lecz zatrzymajcie się trochę, gdyż ważny jest DZISIEJSZY DZIEŃ ....a potem...
Takie chwile sprawiają, że część z nas sie zatrzymuje i zastanawia nad sensem życia i tego pędu nie wiadomo dokąd.
OdpowiedzUsuńAle takie wpisy, jak Twój, są potrzebne, nie trzeba czekać aż ktoś z bliskich odejdzie, tylko poczytać, rozejrzeć się dookoła i chwilę zastanowić nad tym durnym światem.
Dobrze to ujęłaś Lidko, poczytać i się zastanowić, a jutro wstanie nowy dzień, więc go nie zmarnujmy.
UsuńNasze życie pędzi jak szalone,jeszcze niedawno dzieci były w przedszkolu a teraz są już na studiach.Czasami gdy pomyślę o początkach mojego dorosłego życia i zdam sobie sprawę że minęło 20 lat aż drżę ze strachu,bo ile jeszcze przede mną?20,30?Tego nikt nie wie.Na co dzień nie myślimy o tym,biegniemy,pracujemy i żyjemy swoimi problemami,sukcesami i zadaniami.Do mnie dotarło kilka razy w życiu jak życie jest kruche,raz 4 lata temu.Wyszłam z domu zostawiając dzieciaki,wsiadłam do samochodu i miałam pół godzinki dobrze znanej drogi do firmy,nie dojechałam.Prawie się zabiłam.I wtedy gdy leżałam połamana,przed operacją,myślałam sobie:zwolnij,doceń,celebruj życie,doceń co masz.A drugi raz gdy w piątek,żegnałam mojego ukochanego tatę,pamietam jak dziś prał sobie koszulę w łazience i żartował ze mną a w niedzielę,wieczorem otrzymałam telefon,że dom moich rodziców pali się,a po dwóch najdłuższych w moim życiu tygodniach tata odszedł.Gdy otrząsnęłam się z żałoby,rozpaczy i depresji dotarło do mnie,że nigdy nic nie będę planować,nie będę wybiegać w przód z poważnymi deklaracjami,ale będę kochać swoich bliskich,nie rozstawać się z nimi w kłótni,wypaczać więcej niż powinnam i cieszyć się,że są.I tego się w życiu trzymam.Szanuje to co mam,tym bardziej,że nie jestem wierząca i nie czekam na ponowne spotkanie się z moim ukochanym tatą.A wiem,że Ci którzy wierzą w Boga i w życie pozagrobowe mają lżej,bo nie boją się tak jak ja śmierci.I nicości.Skoro nic nie będzie potem to chcę po sobie coś zostawić,nie majątek a dobre zdanie o sobie bliskich i dalszych osób oraz dzieci,dobrze wyposażone prze mnie na przyszłe życie.Ilnka,sorry że się tak rozpisałam,ale poruszyłaś mnie bardzo tym postem.Zawsze umiesz do mnie dotrzeć ze swoimi przemyśleniami,często się z Tobą zgadzam ale dziś....jakbyś była mną.
OdpowiedzUsuńBeatko, dziękuję że zechciałaś o tym napisać, tym bardziej że sama doświadczyłaś tej naszej kruchości,ale właśnie to jest najważniejsze co napisałaś aby kochać swoich bliskich, wybaczać, i cieszyć się że są, bo to są jedne z największych darów życia, dzieci , rodzina ....a nie tam wypasiony samochód, czy ekstra dom.
UsuńTakie doświadczenie jak Twoje, Attea, jest bezcenne. Cieszę się, ze to przeczytałam.
UsuńMądry wpis, Ilonko.
Attea napisala wlasciwie wszystko to, co i ja na ten temat mysle. Niestety sytuacja gospodarcza nie sprzyja spokojnym przemysleniom. To juz nie jest pogon za luksusami, tylko rozpaczliwa walka o przetrwanie, o zapewnienie dzieciom choc minimum wyksztalcenia i perspektyw. Takie czasy, ze czlowiek czesto umiera w biegu, bo nie ma czasu ani mozliwosci na zadbanie o wlasne zdrowie. Mozna nawolywac do zwolnienia tempa, ale nie zawsze jest to wykonalne.
OdpowiedzUsuńSciskam
Niby tak Panterko, lecz ostateczny wybór należy do nas.
UsuńBardzo fajny wpis Ilonko. Staram się jak mogę aby docenić codzienność , często w ciągu dnia powtarzam sobie słowa że Pan jest moim Pasterzem i nie brakuje mi niczego, na niwach zielonych pasie mnie i na wody spokojne prowadzi mnie i ciągle wierzę że mnie wyprowadzi i nie mam co narzekać bo mi nic nie brakuje,ale zawsze człowiek chce więcej i więcej.Czasami trzeba się zatrzymać i te słowa bardzo mi w tym pomagają.Dobrego wieczoru.
OdpowiedzUsuńMarysiu to chyba tak przychodzi z wiekiem, młodość rządzi się innymi prawami a dojrzałość wyznacza inne wartości, nie raz te najważniejsze.
Usuńheerlijk om hem leeg te blazen,vroeger hadden we daar een spelletje van.
OdpowiedzUsuńKiedyś więcej planowałam, teraz też bardziej skupiam się na tym co tu i teraz, a życie i tak co ma przynieść to przyniesie. Moja mama zapomina o dniu dzisiejszym ciągle myślać o tym co będzie, zamartwia się na zaś, a póżniej okazuje się, że to co przyszło nie było warte tych zmarszczek i siwych włosów...
OdpowiedzUsuńPiękny post mimo zawartej w niej smutnej wiadomości, ale tak to chyba już bywa, że czasami smutek musi nam przypomnieć co jest w życiu najważniejsze.
Pozdrawiam serdecznie!
Magda
Tak to bywa Magdo, że zwykle złe, czy smutne okazje dają nam tę moment do tego aby zwolnić i dostrzec coś co na co dzień nam umyka.
UsuńWydaje mi się, że w dzisiejszych czasach trudne jest nieplanowanie.
OdpowiedzUsuńTak jak napisałaś, każdy coś planuje od obowiązków po przyjemności.
Dałaś mi do myślenia...
i za to Ci dziękuję.
Ściskam,
Ilona
Ico, choć jeszcze jesteś młodziutka, to jak Ci kiedyś napisałam, bardzo dojrzała,bardzo dobrze to widzę na Twoim blogu, wpisach, czy komentarzach.
UsuńJak życie toczy się dobrze lub lepiej planujemy, gonimy , nie zatrzymujemy się bo szkoda czasu na bzdety. Niby nic ale w tamtym roku w styczniu chciałam sobie zorganizować trochę czasu dla siebie, żeby tez zadbać o sprawność , kondycję, i czas dla mamy.tym Mama po udarze (jest z bratem) , wiec tez chciałam pobyć z mamą maksymalnie . Udało mi się załatwiłam sobie tańszy karnet na gimnastykę - 2x w tygodniu, jakieś lekcje z ang.bo lubię , już umówiłam się z bratem kiedy będę by sobie zorganizował czas dla siebie..... Przy tym moim sprawnym załatwianiu miałam jakieś dziwne przeczucie a i sny koszmarne.Czas wypełniony i od 13-go lutego początek zajęć. Oczywiście przed południem jeszcze kąpiel , mycie włosów i niestety upadek w wannie , złamany nadgarstek wszystkie plany zniweczył. Miałam szczęście w nieszczęściu ale to nie ważne teraz. jest takie powiedzenie ; chcesz rozśmieszyć Pana Boga powiedz mu o swoich planach.
OdpowiedzUsuńPrzez bardzo wiele lat pracowałam w Szpitalu dziecięcym , gdzie była Reanimacja. Dlatego tez od młodości wiem ,że miedzy życiem a śmiercią jest niewielka granica. Przeżywałam każde dziecko, które umierało. Pamiętam ich nazwiska imiona i ich, jak wyglądali. Nie byłam na oddziale tym bardziej może nie wpadłam w rutynę. A w tamtym roku zegnałam koleżankę - lekarkę , z którą spędziłam wiele dyżurów i nie umiem pogodzić się z jej śmiercią bo nie musiała umrzeć.Gdyby tylko ktoś wcześniej jej pomógł z koleżeństwa po fachu:)
Ilonko przepraszam , że tak sie rozpisałam ale wzięło mnie na refleksje , piszę prawie z bekiem, łzy płyną. a Pieśń o której wspomniałaś - to Zapada mrok już świat ukołysany,znów jeden dzień odfrunął nam jak ptak....
Izo, też to słyszałam że chcesz rozśmieszyć Pana Boga to...to są dawne powiedzenia,i też o tym świadczą że kiedyś ludzie też nie planowali, bo nic z tego nie wychodziło.
UsuńW teraźniejszym świecie, wśród tylu nowinek, technologi, nic nie wiemy na temat swojej przyszłości, to tajemnica.
Twoja praca,dla mnie niewyobrażalnie trudna emocjonalnie, sprawiała z pewnością że masz,tą świadomość, tej cienkiej granicy między tu i tam.
Izo za co przepraszasz, jak ja czy ktoś znów zacznę pędzić, to poczytam te wpisy to z pewnością znajdę dobry punkt odniesienia.
dzięki:)
UsuńJa też ciągle gonię,pędzę i śpieszę się...Ale często jest tak,że na prośbę 19-letniej córki włażę w ubraniu pod koc i gadamy sobie ;)
OdpowiedzUsuńCzęsto pomagam swemu 17-latkowi np przy naprawie motoru.
Planowałam na dziś porządki w ubraniach,ale przegadaliśmy rodzinnie chyba z godzinę w międzyczasie na zmianę głaszcząc naszego kociego pupila.
Pęd tego świata jest coraz szybszy...a i wytwory obecnej cywilizacji kuszą...
Nie dajmy się zwariować!
Kruszynko, to są właśnie te najważniejsze sprawy rodzina, czas z niż spędzony jest bezcenny.
Usuńto prawda to bardzo ważne by żyć tak by nic nie przegapić - drugiej szansy może nie być
OdpowiedzUsuńIlonko ściskam serdecznie
Justynko otóż to :)
UsuńNiedawno otrzymałam od losu dar...nie, nie żaden materialny dar, a dar celebrowania czasu. Byłam na działce, zwykła sobota, nic specjalnego się nie działo, obydwoje z mężem byliśmy zapracowani, jak to na działce...pod wieczór moja córka powiedziała "Boże, jak ta sobota się wlecze...", spojrzałam na zegarek , faktycznie ciągle jeszcze dość wcześnie, można przysiąść i pobyć z rodziną, ze sobą, ze swoimi myślami, marzeniami, planami, a może zwyczajnie cieszyć się chwilą, zapachem dnia, świergotem ptaków....cieszyć się tym wszystkim czego nie dostrzegamy w biegu dnia , codziennego dnia, który nie zawsze niesie spokojne chwile, bywa też przewrotny, ciężki do zniesienia, czasami tragiczny w wydarzenia.......Cieszmy się więc chwilą....tego życzę wszystkim na każdy dzień :)
OdpowiedzUsuńW dzisiejszych czasach wszystko potrafimy celebrować, jedzenie,uroczystości, święta, a czas ? ile go nam zostało ?
UsuńWięc napiszę po Tobie CIESZMY SIĘ CHWILĄ.
Nawet nie wiesz, jak wpasowałaś się z tym tematem w mój nastrój, w moje odczucia. Dziś dowiedziałam się, że za kilka dni, będę od Ciebie starsza o 9 lat, bo wiem teraz ile Ty masz lat :) Czy mi się to podoba czy nie, choć nie lubię robić żadnych podsumowań, to same się cisną do mózgu... Jednak nauczyłam się też czegoś innego - nie planować za bardzo, bo życie potrafi nam spłatać takiego figla i zmienić się o 180 stopni w jednej chwili. Trzeba cieszyć się tym co jest i nie "gdybać " co by było. Doba od zawsze ma 24 godziny i nie tłumaczmy się, że czas szybko leci, on leci tak samo od wieków, nasi przodkowie chodzi wszędzie pieszo, wszystko robili rękami, my pędzimy " z prędkością światła ", wyręczamy się maszynami i narzekamy, że nie mamy czasu, a tak naprawdę, nauczyliśmy się korzystać z tego powiedzenie, a po prostu, najzwyczajniej w świecie jesteśmy źle zorganizowani :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, jeszcze 50 latka :)
Bożenko nigdy nie urywałam swojego wieku,ale mam nadzieję że będę wiedziała za ile dni złożyć Ci życzenia :)
UsuńZadumałam się .......
OdpowiedzUsuńW tym rozpędzonym świecie, tak trudno znaleźć zaciszny kątek i wcale nie jest łatwo zatrzymać się.
Obserwuję swoje dzieci....i widzę jak trudno im znaleźć chwilę dla siebie. Ta codzienna, wielogodzinna walka o przetrwanie.
Sama nauczyłam się cieszyć każdym rozpoczynającym się dniem, każdą chwilą spędzoną z z najbliższymi i próbuję zatrzymywać te rozpędzone dzieciaki :)
Ale każdy moment jest dobry aby się zatrzymać.
UsuńWydaje mi się, że myślenie o przyszłości trzyma nas przy życiu i jest bardzo fajne i bardzo lubię o niej myśleć, natomiast kiedy się bawię, kiedy spędzam czas z przyjaciółmi to myślę tylko o tym jak w danej chwili jest przyjemnie.
OdpowiedzUsuńNatalio, jesteś młoda, będąc w Twoim wieku myślałam o czymś innym niz teraz, głowę miałam całą w planach na przyszłość, teraz jednak z wiekiem mi się odmienia.
UsuńA mnie nie... Nadal mimo wieku, mam plany, marzenia i staram się do nich dążyć z tym, że to plany raczej krótkoterminowe na kilka lat a nie na dziesięciolecia...Nadal się uczę i naukę dalszą planuję, nadal się rozwijam także duchowo i co więcej bez tego nie wyobrażam sobie życia...Takie życie bez planów, marzeń i cierpliwego podążania ciągle do przodu wydaje mi się stagnacją...Tak więc działam i to na wielu frontach ale też w moim życiu jest czas na zatrzymanie się i delektowanie się chwilą czy na medytację. To koi i wycisza...
UsuńŻycie zaczyna się i kończy. Znamy początek, końca niestety nie! Serdeczności.
OdpowiedzUsuńIlonko,nic nie dopowiem,bo powiedziałaś wszystko i tak pięknie to ujęłaś...Masz zupełną rację i ja często tez się nad tą gonitwą zastanawiam...po co i dokąd.....?Pozdrawiam,Agnieszka.
OdpowiedzUsuńŻeby była pełnia szczęścia, to nie można w tym pędzie zapomnieć o tej chwili, która trwa. Nauczyć się cieszyć, że pada, że świeci słońce. Znależć czas na wypicie kawki z najbliższymi ... a może i czegoś mocniejszego :)
OdpowiedzUsuńUważam, że trzeba mieć marzenia i dążyć do ich realizacji. Nie wolno tylko dopuścić do tego by realizować je za wszelką cenę. Bo nie ważne jest czy remont skończymy w tym czy przyszłym roku, że nowe autko musimy mieć już teraz. Bo wtedy zapominamy o tym co jest ważne ... dla mnie ważne są np.chwile spędzone z mężem na snuciu planów. Chociaż wiemy, że być może nic z nich nie wyjdzie ale sobie pogadamy, poplanujemy, pośmiejemy się z samych siebie ... i jest cudownie. Cieszymy się, że jesteśmy razem, że razem pracujemy i razem się obijamy. Szanujemy wieczory spędzane razem. Nie musimy już za niczym gonić, dziewczyny są samodzielne, i teraz nastał nasz czas. Czas na nasze przyjemności. Czas na to by być odrobinę egoistycznym i pomyśleć o sobie.
A co tam, życie po 50-tce jest cudowne :)
Całuski przesyłam
Witaj Ilonko!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy, wiele dający nam do myślenia post. To fakt. Jesteśmy zagonieni, zapędzeni. Mamy obowiązki, zajęcia, które winny być wykonane na wczoraj. Wielu z nas nie potrafi cieszyć się pięknem tego świata. W rodzinie nie rozmawiamy, mijamy się w biegu.
Czas ucieka. Każdy dzień jest inny, niepowtarzalny. Powinniśmy z życia korzystać jak najwięcej...
Powiem Ci, że robię sobie taki rachunek sumienia. Mam marzenia, które realizuję. Często są bardzo spontaniczne. Nie planuję ich na rok, dwa, trzy lata...
Przecież nie wiem co się wydarzy. Cieszę każdą chwilką.
U mnie nie ma cichych dni. Po co, na co. Już ich przecież nie nadrobię.
Wiem, w ostatnich dniach jestem bardzo późno w domu. Każdy ma obowiązki, które musi wypełnić...
Twoje posty wiele uczą, każą nam się zastanowić nad każdą chwilą naszego życia.
Jesteś wyjątkową osobą, wrażliwą i bardzo mądrą.
Dostrzegasz to, na co my nie zwracamy uwagi. Twój post budzi nas z "letaru".
Serdecznie pozdrawiam:)
Lusiu dziękuję :)
UsuńCzytając Twoje wpisy widzę u Ciebie że potrafisz się cieszyć z tych codziennych radości, jakie niesie nam dzień, widać to wszystko w Twych pięknych zdjęciach.
ja staram się cieszyć tym co tu i teraz , bo niegdy nie wiadomo co bedzie jutro...
OdpowiedzUsuń