Ileż to razy, ulegamy sugestii lub kierujemy się reklamą, która już jakiś czas temu zakodowała się w naszej głowie i czekała na właściwy bodziec.
Nie tak dawno, wyczytałam w poczytnym tygodniku o najlepszej lodziarni w Nowym Sączu , oczywiście musiałam na własnym podniebieniu wypróbować te ponoć rewelacyjne lody, i przy okazji pobytu w tych okolicach, nadrabiając z 50 kilometrów sprawdziłam to na miejscu.
Werdykt więc brzmi , lody truskawkowe rewelacja , waniliowe smaczne , czekoladowe niestety od trzydziestu lat szukam takich najlepszych jakich jadłam w Kołobrzegu , jednak niestety na równie smaczne czekoladowe do dziś nie trafiłam .
Oglądając bardzo popularny program kulinarny nie raz, celowo chciałam trafić do tych miejsc, gdzie dokonywały się przemiany, więc po raz trzeci byliśmy w restauracji u Zosi w Szczawnicy , pierwszy raz rok temu , potem w Walentynki , no i teraz w ubiegły piątek , dwa pierwsze razy pizza była idealna, dla dwóch osób, a ostatnia ...no cóż lepszą mamy pod nosem , jednym słowem po rewolucjach zeszli na psy, byłam tam po raz ostatni.
Jako że na co dzień po restauracjach, pizzeriach i innych podobnych przybytkach nie chodzę, wyjazdy są jedyną okazją nie raz , aby zjeść coś specjalnego, nie wiem czy ja mam takiego pecha, ale co trafimy na jakiś smaczny obiad, gdzie dobrze karmią , jest fajna atmosfera lokalu , to niestety towarzystwo obok, bywa uciążliwe.
Pamiętam jak mieliśmy zamówiony stolik w Obrochtówce , z okazji 20 rocznicy ślubu , kolacja spełniła nasze oczekiwania co do menu, jednak za naszymi plecami miał stolik artysta starszy jegomość , do tego towarzyszyły mu też dwie panie w zbliżonym do jego wieku , wszystko było by dobrze, gdyby nie to że, ponad godzinę musieliśmy my i cała sala innych ludzi wysłuchiwać , kogo to on nie zna, jakie drogie obrazy sprzedaje, gdzie był , ile to domów ma, co jakiś czas inni goście restauracji, próbowali dać mu do zrozumienie że nie jest tu sam , ale gdzie tam udawał , że nie słyszy, kelnerki nawet nie próbowały interweniować , może tych znajomości się wystraszyły? nawet dziś nie pamiętam co myśmy tam jedli , ale tego upierdliwego gościa i owszem pamiętam doskonale.
Teraz, w piątek będąc w lodziarni, obok nas przysiadła młoda sympatyczna para studentów , do czasu aż po zjedzeniu swojej porcji lodów, przyszło nam wysłuchiwać , gdzie studiują , jacy to wredni koledzy i koleżanki u nich na praktykach są , z rozmowy szło się domyślić, że to studenci medycyny , jeszcze czekałam kiedy będzie o prosektorium , ale na szczęście nie było.
Moje znaczące spojrzenia nic nie dały, kopanie mężowskich łydek pod stołem też nic nie zmieniło, zmienić stolika się nie dało, gdyż wkrótce wszystkie się zapełniły, więc na mnie padło aby zwrócić im uwagę, aby trochę ciszej dyskutowali, dwie minuty, na tyle czasu ściszyli głos , potem znów to samo.
Nie wiem czy to ja mam takie szczęście,że często trafiają mi się podobne sytuacje, czym wydawałoby się wyższy poziom intelektualny tym większa powinna być kultura, ogłada , widać trafiam na ludzi szukających poklasku i posłuchu wśród przypadkowych osób.
Szkoda że takie talenty się marnują, powinni pikiety urządzać,w słusznym celu.
Ciastka i kawa z lodziarni w Nowym Sączu szczerze polecam ....
Tej restauracji nie polecam :(
Nie tak dawno, wyczytałam w poczytnym tygodniku o najlepszej lodziarni w Nowym Sączu , oczywiście musiałam na własnym podniebieniu wypróbować te ponoć rewelacyjne lody, i przy okazji pobytu w tych okolicach, nadrabiając z 50 kilometrów sprawdziłam to na miejscu.
Werdykt więc brzmi , lody truskawkowe rewelacja , waniliowe smaczne , czekoladowe niestety od trzydziestu lat szukam takich najlepszych jakich jadłam w Kołobrzegu , jednak niestety na równie smaczne czekoladowe do dziś nie trafiłam .
Oglądając bardzo popularny program kulinarny nie raz, celowo chciałam trafić do tych miejsc, gdzie dokonywały się przemiany, więc po raz trzeci byliśmy w restauracji u Zosi w Szczawnicy , pierwszy raz rok temu , potem w Walentynki , no i teraz w ubiegły piątek , dwa pierwsze razy pizza była idealna, dla dwóch osób, a ostatnia ...no cóż lepszą mamy pod nosem , jednym słowem po rewolucjach zeszli na psy, byłam tam po raz ostatni.
Jako że na co dzień po restauracjach, pizzeriach i innych podobnych przybytkach nie chodzę, wyjazdy są jedyną okazją nie raz , aby zjeść coś specjalnego, nie wiem czy ja mam takiego pecha, ale co trafimy na jakiś smaczny obiad, gdzie dobrze karmią , jest fajna atmosfera lokalu , to niestety towarzystwo obok, bywa uciążliwe.
Pamiętam jak mieliśmy zamówiony stolik w Obrochtówce , z okazji 20 rocznicy ślubu , kolacja spełniła nasze oczekiwania co do menu, jednak za naszymi plecami miał stolik artysta starszy jegomość , do tego towarzyszyły mu też dwie panie w zbliżonym do jego wieku , wszystko było by dobrze, gdyby nie to że, ponad godzinę musieliśmy my i cała sala innych ludzi wysłuchiwać , kogo to on nie zna, jakie drogie obrazy sprzedaje, gdzie był , ile to domów ma, co jakiś czas inni goście restauracji, próbowali dać mu do zrozumienie że nie jest tu sam , ale gdzie tam udawał , że nie słyszy, kelnerki nawet nie próbowały interweniować , może tych znajomości się wystraszyły? nawet dziś nie pamiętam co myśmy tam jedli , ale tego upierdliwego gościa i owszem pamiętam doskonale.
Teraz, w piątek będąc w lodziarni, obok nas przysiadła młoda sympatyczna para studentów , do czasu aż po zjedzeniu swojej porcji lodów, przyszło nam wysłuchiwać , gdzie studiują , jacy to wredni koledzy i koleżanki u nich na praktykach są , z rozmowy szło się domyślić, że to studenci medycyny , jeszcze czekałam kiedy będzie o prosektorium , ale na szczęście nie było.
Moje znaczące spojrzenia nic nie dały, kopanie mężowskich łydek pod stołem też nic nie zmieniło, zmienić stolika się nie dało, gdyż wkrótce wszystkie się zapełniły, więc na mnie padło aby zwrócić im uwagę, aby trochę ciszej dyskutowali, dwie minuty, na tyle czasu ściszyli głos , potem znów to samo.
Nie wiem czy to ja mam takie szczęście,że często trafiają mi się podobne sytuacje, czym wydawałoby się wyższy poziom intelektualny tym większa powinna być kultura, ogłada , widać trafiam na ludzi szukających poklasku i posłuchu wśród przypadkowych osób.
Szkoda że takie talenty się marnują, powinni pikiety urządzać,w słusznym celu.
Ciastka i kawa z lodziarni w Nowym Sączu szczerze polecam ....
Tej restauracji nie polecam :(
Niestety, tak bywa w miejscach publicznych - nie do końca mamy wpływ na towarzystwo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wrześniowo, ale baaardzo cieplutko:)
To prawda i trzeba znosić różne towarzystwo.
UsuńCzęsto w miejscach publicznych jesteśmy skazani wysłuchiwać ludzi choć tego nie pragniemy. Pozdrawiam Zosia
OdpowiedzUsuńWłaśnie...
UsuńDobrze ,że jestem po obiedzie, bo narobiłaś mi apetytu mimo wszystko :-)))
OdpowiedzUsuńA ludzie jak to ludzie, może jakichś czarów trzeba użyć ??!
Zapomniałam kotła z domu zabrać :)
UsuńTakie ciastko, to ja bym teraz zjadł.
OdpowiedzUsuńZ pewnością :)
UsuńSmaku mi narobiłaś.... Idę coś zjeść!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że równie smacznego :)
UsuńIlonus, tak sobie gawedzisz o jedzeniu i zjawiskach mu towarzyszacych i chyba wlasnie dlatego "zjadlas" sobie literke w tytule :)
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o uciazliwe towarzystwo w czasie jedzenia, nie pozostaje nic innego, jak podniesc zadek od stolu i wyjsc. Tacy odbieraja apetyt.
Jeszcze jedno: zapraszam do siebie, jest nowy post, ktory nigdzie sie nie zaktualizowal i malo kto o nim wie.
Buziaki
Kurcze blade, kot Kleofas się tą literką pobawił i nie mogłam jej znaleźć :)
UsuńNajlepiej zwrócić uwagę lub zmienić stolik ale nie wiem co lepsze.To ciasto wygląda apetycznie.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNo właśnie ani w pierwszym przypadku ani w drugim stolika nie dało się zamienić.
UsuńCiasto było smaczne znaczy sernik , ale mój jest lepszy oczywiście nie chwaląc się :)
Tytuł dałaś intrygujący, bo zastanawiałam się, gdzie Wy tego oratora spotkaliście i co Wam prawił, że posta o nim napisałaś ;)
OdpowiedzUsuńPełno wokół nas hałasu, niestety. Ciszy wielu się boi i pewnie przez to są tacy głośni. Albo niedosłyszą, bo większość życia słuchawki w uszach mają.
Pyszności jedliście :) kawa też fajnie wygląda, mam nadzieję, że była dobra (c)
Początkowo miał być ostrzej ale spuściłam z tonu.
UsuńSą ludzie, którzy za wszelką cenę muszą zaistnieć...Kiedyś na weselu, wysłuchałam wykładu na temat pieców centralnego ogrzewania..mimo, że pan siedział przy sąsiednim stole, nawet jak nie miał do kogo gadać, to i tak klepał sam do siebie...wytańczyłam się wtedy:-)
OdpowiedzUsuńSernik apetyczny, może kiedyś uda mi się trafić do tej lodziarni :)
To musiało być ciekawie :)
UsuńWiele pysznych smaków zapamiętało się a po latach szuka się właśnie tamtego smaku, gdzieś wywietrzał. Dobrej kawy w kawiarni latami trudno było znaleźć , później już była lepsza, nawet dobra ale teraz znowu brak, mam wrażenie. Jeżeli chodzi o jedzenie takich fatalnych pierogów ruskich jak w Ustroniu Morskim jadłam ( nie jadłam właściwie bo się nie dało) kilka lat temu.. , od tej pory gdziekolwiek jestem , pierogów nie biorę.Niestety zdani jesteśmy na przypadkowe towarzystwo, często upierdliwe:)
OdpowiedzUsuńSernik wygląda apetycznie chociaż domowe ciasta jednak są najlepsze.Pozdrawiam
Izo, wiele takich smaków zapachów w pamięci się przechowuje zwłaszcza tych z dzieciństwa i całe dorosłe życie się ich potem szuka.
UsuńMy z męzem też po kafejkach i restauracjach nie chodzimy. A jak już od wielkiego dzwonu, gdzieś nas zawieje, to przewaznie stwierdzamy, iz nie ma to jak domowe żarełko i święty spokój.
OdpowiedzUsuńAle na wczasach gdzieś trzeba sie przeciez stołować i korzystać z kulinarnych rozrywek, szczególnie gdy niepogoda a kawiarnie bywają jedynym miejscem schronienia. Wtedy człowiek sie cieszy wolnym miejscem i rozgląda się z ciekawoscia po nowym otoczeniu. I tak go czarują wystrojem. Tak mamia nazwami, kolorami i zapachami. A potem dziwi się człek naiwny, jak mogą za głupie ciastko i kawę skasować 20 złociszów! A jeszcze potem jakos dziwnie ciezko na żoładku sie robi, bo słodkie toto i tłuste...
No, ponarzekałam a na koniec z drugiej strony. Jednak jakies rozrywki sie człowiekowi przeciez należą oraz odpoczynek od wiecznego kuchmarzenia. Nieprawdaż Ilonko?!:-))
To prawda, zwłaszcza ja nie jestem z tych to targa ze sobą garnki z domu, choć inni nawet na wyjazdach lubią pichcić :)
UsuńJa tez lubie sie powloczyc po takich smakolykami slawnych miejscach...to jest taki atrakcyjny dodatek turystyczny...i mam takie miejsca gdzie wracam, bo bardzo mi przypadly do gustu i czesto zawoze tam moich przyjaciol...a towarzystwo , ktore czasem sie zdarza, no coz sa to miejsca publiczne..sciskam serdecznie
OdpowiedzUsuńGrażynko to widać mamy podobnie, a na towarzystwo obok wpływu nie mamy :)
UsuńFajnie, że szczerze piszesz opinię na temat dań, restauracji i miejsc, to przydatne dla Nas! :)
OdpowiedzUsuńSama pracowałam w lodziarni i kawiarni w sezonie, więc zauważyłam, że większość ludzi czuje się jakby byli sami i koniecznie muszą to okazywać na każdym kroku... ;/
Ico każdy ma swoje smaki i gusta, ale na blogu mogę swobodnie wyrazić moje odczucia , i też mi żal, że coś nie jest już takie jak kiedyś, mam tu na myśli restauracje u Zosi .
UsuńJa bym nie mogła w lodziarni pracować, wszystkie lody bym zjadła i gardło by mnie non stop bolało :)
I bardzo dobrze.
Usuńmoże dzięki Tobie ktoś nie zamówi całego zestawu, tylko weźmie coś na spróbowanie. :))
Uwierz, że pracując w lodziarni, lody to ostatnia rzecz, na jaką ma się ochotę. :d
Do miejsc, o których piszesz mam baaaardzo daleko, ale może kiedyś... Jakoś nigdy nie trafiam na takich ludzi w miejscach publicznych, zazwyczaj trafiam na takich ludzi, z którymi jak się okazuje mam wspólny język i nagle siedzimy przy jednym stole i razem śpiewamy, opowiadamy anegdotki i dobrze się bawimy.
OdpowiedzUsuńNo widzisz Natalio to ja mam pecha, może się to kiedyś zmieni:)
UsuńNowego Sącza nie znam, nigdy tam nie byłam ale chyba warto odwiedzić dla tych słodkości :) Nie chodzę zbyt często do restauracji, jeśli już a jest taka możliwość to wybieramy stolik z dala od zgiełku przypadkowych rozmów. Wiem, że trudno o taki w godzinach kiedy jest największy przypływ gości :) Pozdrawiam serdecznie Ina
OdpowiedzUsuńJa też lubię mieć stolik na uboczu, ale ale uniknąć towarzystwa innych ludzi się nie da :)
UsuńNasze przygody gastronomiczne można opisać tak: nie bywamy w restauracjach, jadąc gdzieś dalej wybieramy miejsca gdzie stoi sporo Tirów. Potwierdza się opinia że kierowcy tirów wiedzą gdzie dają smacznie i niedrgo zjeść. 2 lata temu skusiałam się na wyjazd z super żarełkiem z Grupona. O ile jedzonko było OK to już cała reszta do bani. Pajęczyny, muchy wszechobecny kurz, a miejsce udawało stylowe. Pomimo opłaconego pobytu uciekliśmy następnego dnia po tym jak zobaczyłam , ze kelner miske od psa zbiera z nakryciami od nas i nie byłam pewna czy następnego dnia nie dostane w niej swojego jedzonka. Tak się skończyła moja przygoda restauracyjna :) Pozdrawiam Ula
OdpowiedzUsuńAle mam ogony do nadrobienia, za co z góry przepraszam.
OdpowiedzUsuńA co do reszty, może to i mało pocieszające, ale - albo chodzimy po takich samych miejscach ( co niestety nie jest prawdą ), albo opisane sytuacje powtarzają się notorycznie we wszystkich tego typu, atrakcyjnych miejscach, gdzie to stali bywalcy, czują się jak u siebie w domu i próbują siłą decybeli swojego głosu, pokazać, kto tu jest Panem. Ja mam na to jeden sposób, który opanowałam do perfekcji, wyłączam się,ignoruję całkowicie, zero zainteresowania i po prostu ich nie słucham. Bo gdy koleś widzi, że wywiera na gościa jakiś wpływ, głównie nerwy, to nadaje jeszcze głośniej, a jak się go " oleje " to szuka innych widzów :) Pozdrawiam :)
Masz rację tam są wspanałe lody.I duże kolejki...
OdpowiedzUsuńale mi tu serniki podstawiasz ;p
OdpowiedzUsuńi niestety ja uważam ,że czasem czym wyższe wykształcenie tym niższa kultura ...
pozdarwiam
lody...Nowy Sącz to pewnie Argasińscy? kiedyś były to moje ulubione lody, a teraz? uwaga! Lenkiewicz w Toruniu polecam bardzo, bardzo, bardzo:) i czekoladowe pierwsza klasa:)
OdpowiedzUsuńOj Toruń za daleko , może kiedyś :)
Usuń