No kochani wczorajszy odzew na wpis, przerósł moje oczekiwania , choć nie ukrywam, że bałam się rozczarowania, na poczcie mojej też się działo, jeszcze parę listów czeka na odpowiedź, ale to uczynię wieczorem, gdyż dziś mam aż dwie wywiadówki.
Muszę podziękować Wam za zaufanie jakim mnie obdarzacie, za te więzy serdeczności które się rodzą , za te ciepłe słowa pod moim adresem, to wszystko napawa mnie radością i wzruszeniem.
Wchodziłam w ten świat bloga , wirtualny z wielkimi obawami, zdarzyło mi się być jako obserwator na takim blogu, gdzie właściciel bloga, czepiał i wszczynał zwady z tymi co do niego zaglądają, każdy pretekst był dobry, było tak że komentarze bałam się tam pisać, bo były za banalne, czy moja niewiedza mogła by być powodem do spięcia.
Chyba tak od tego czasu zależało mi bardzo, aby skupiać na swoim blogu pozytywnych ludzi, nie pieniaczy, szukających zawdy, myślę że się to udało, zawsze oczywiście znajdzie się jakiś żmijka co chce plunąć jadem, ale cóż to mój blog i nie będę tego tolerować.
Jakby ktoś, miał ochotę może się dopisywać do poprzedniego wpisu :)
A teraz miał być PIETRUSZKOWY post , lecz ten będzie jutro , na koniec weekendu będzie po domowemu .
Ostatnio zdarzyło mi się usłyszeć od mojego najmłodszego dziecka , że coś obiecałam ( pójście na kasztany ) a potem nie poszłam bo padał deszcz , czyli dorosły by powiedział że ZAWIODŁAM .
To magiczne słowo każdy słyszy kilka razy w życiu, w ciągu roku, miesiąca , nie raz nie robi na nas to wrażenia, a bywa i tak że bardzo nam to ciąży.
Ileż to razy staram się sprostać różnym sprawom, ludziom , w naszej codzienności robimy te same rzeczy od dawna, zajmujemy się dziećmi, domem, pracujemy i póki wszystko gra jest dobrze, a jak mamy dość to dręczy nas poczucie winy, że zawiedliśmy.
Czym więcej mam lat tym częściej zadaję sobie , takie oto pytanie KIEDY ZAWODZIMY SIEBIE ? coraz natrętniej ta myśl się pojawia, gdzie są moje marzenia plany które sobie obiecałam, jak wchodziłam w dorosłość, nie marzyłam o garnkach, czy zupie cebulowej, o przetworach na zimę, gdyż marzyłam o czymś innym, a dziś często odczuwam, że zawiodłam.... siebie samą , świadomie , gdyż ważniejsze było dobro innych.
Lepiej mi idzie myślenie o innych, niż o sobie,nie chcę jednak już, czekać do tego czasu jak dzieci pójdą na swoje abym wtedy przypominała sobie, o moich planach które chciałam zrealizować wchodząc w dorosłość, a tak naprawdę nigdy o nie w tej dorosłości nie zawalczyłam.
Często dzieje się tak że w obliczu choroby lub zmian w życiu potrafimy zawalczyć o siebie, nie chcemy po raz kolejny siebie zawieść, wtedy może po raz pierwszy w życiu na piedestale stawiamy siebie, nie potrzebujemy doradców co nami pokierują, gdyż sami dobrze wiemy co mamy robić.
Potrzeba niekiedy kopa od życia, aby się obudzić z letargu i dostrzec, że wiele musimy dawać siebie innym, ale pamiętajmy też o nas samych.
A że jednak nie chcę więcej zawieść siebie, niech świadczy to że , powstają pomału ale jednak, moje projekty, wkrótce znów mam szkolenia, no i piszę sukcesywnie bloga, to robię tylko dla siebie .
Jeśli mam wybór to chcę robić w życiu takie rzeczy, jakie mi odpowiadają , a nie jakich inni oczekują ode mnie, ja też jestem ważna , a WY ?
Muszę podziękować Wam za zaufanie jakim mnie obdarzacie, za te więzy serdeczności które się rodzą , za te ciepłe słowa pod moim adresem, to wszystko napawa mnie radością i wzruszeniem.
Wchodziłam w ten świat bloga , wirtualny z wielkimi obawami, zdarzyło mi się być jako obserwator na takim blogu, gdzie właściciel bloga, czepiał i wszczynał zwady z tymi co do niego zaglądają, każdy pretekst był dobry, było tak że komentarze bałam się tam pisać, bo były za banalne, czy moja niewiedza mogła by być powodem do spięcia.
Chyba tak od tego czasu zależało mi bardzo, aby skupiać na swoim blogu pozytywnych ludzi, nie pieniaczy, szukających zawdy, myślę że się to udało, zawsze oczywiście znajdzie się jakiś żmijka co chce plunąć jadem, ale cóż to mój blog i nie będę tego tolerować.
Jakby ktoś, miał ochotę może się dopisywać do poprzedniego wpisu :)
A teraz miał być PIETRUSZKOWY post , lecz ten będzie jutro , na koniec weekendu będzie po domowemu .
Ostatnio zdarzyło mi się usłyszeć od mojego najmłodszego dziecka , że coś obiecałam ( pójście na kasztany ) a potem nie poszłam bo padał deszcz , czyli dorosły by powiedział że ZAWIODŁAM .
To magiczne słowo każdy słyszy kilka razy w życiu, w ciągu roku, miesiąca , nie raz nie robi na nas to wrażenia, a bywa i tak że bardzo nam to ciąży.
Ileż to razy staram się sprostać różnym sprawom, ludziom , w naszej codzienności robimy te same rzeczy od dawna, zajmujemy się dziećmi, domem, pracujemy i póki wszystko gra jest dobrze, a jak mamy dość to dręczy nas poczucie winy, że zawiedliśmy.
Czym więcej mam lat tym częściej zadaję sobie , takie oto pytanie KIEDY ZAWODZIMY SIEBIE ? coraz natrętniej ta myśl się pojawia, gdzie są moje marzenia plany które sobie obiecałam, jak wchodziłam w dorosłość, nie marzyłam o garnkach, czy zupie cebulowej, o przetworach na zimę, gdyż marzyłam o czymś innym, a dziś często odczuwam, że zawiodłam.... siebie samą , świadomie , gdyż ważniejsze było dobro innych.
Często dzieje się tak że w obliczu choroby lub zmian w życiu potrafimy zawalczyć o siebie, nie chcemy po raz kolejny siebie zawieść, wtedy może po raz pierwszy w życiu na piedestale stawiamy siebie, nie potrzebujemy doradców co nami pokierują, gdyż sami dobrze wiemy co mamy robić.
Potrzeba niekiedy kopa od życia, aby się obudzić z letargu i dostrzec, że wiele musimy dawać siebie innym, ale pamiętajmy też o nas samych.
A że jednak nie chcę więcej zawieść siebie, niech świadczy to że , powstają pomału ale jednak, moje projekty, wkrótce znów mam szkolenia, no i piszę sukcesywnie bloga, to robię tylko dla siebie .
Jeśli mam wybór to chcę robić w życiu takie rzeczy, jakie mi odpowiadają , a nie jakich inni oczekują ode mnie, ja też jestem ważna , a WY ?
Nie wiem, czy to co napiszę będzie pozytywne czy negatywne, bo w całym życiu zawiodłam ... własnie tylko siebie, dobre i to, że przynajmniej mogę spojrzeć ludziom w twarz, sobie niestety nie bardzo ... Więcej nie nadaje się do publikacji :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bożenko, pamiętaj że jeszcze życie przed Tobą, za chwilę dobra okazja Ci się nadarzy aby od TEGO DNIA , czyli urodzin choć trochę dostrzec SIEBIE i coś w tym kierunku zrobić.
UsuńU mnie 40 -tka była tym przełomem, nie piszę tak bo tak myślę,ja to wiem bo sama tego dokonałam i wiem że się da.
A takie jakby co streszczenie jest w bocznej zakładce demony przeszłości, o diabłach to nie jest, lecz właśnie o czasie przed czterdziestką :)
Ilonko, gdybym miała 40, to mogłabym tak powiedzieć, ale 10 więcej to już za dużo. Co prawda wyglądam jak na awatarze - to zdjęcie z ubiegłorocznej 50, jednak metryka na pewne rzeczy jest gorsza od Wilczego Listu ... Echhhhhhhhhhhh
UsuńBożenko każdy wiek jest dobry, na zmiany , tak jak każdy powód do wymówki :) Ludzi musie nieraz coś TRZEPNĄĆ, aby pomyśleli o SOBIE.
UsuńCzęsto się mówi takie rzeczy. Jak to wygląda w praktyce; czy sami potrafimy w to uwierzyć? Czy "pozwalamy" bliźnim na zmiany, które chcieliby w swym życiu wprowadzić. Czy też raczej sprowadzamy do parteru, pod pretekstem "ich dobra".
UsuńWiesz,ja też chyba więcej robię dla innych niż dla siebie.
OdpowiedzUsuńTeż odkładam swoje zamierzenia na potem.....później..... za kilka lat...:)
Czasem "wysiadam",gdy uświadomię sobie,że przestałam myśleć o własnych potrzebach.
Jestem panią domu,matką i żoną na pełny etat i póki co, staram się czerpać radość z tego stanu :)
Pozdrawiam!Agnieszka
Słoneczna Agnieszko :)
UsuńJesteś młodą osobą,masz udaną rodzinę, ale nie zgub w tym wszystkim siebie, ja tak właśnie na długie lata się zgubiłam, i bardzo żałuję tych straconych lat, dzieci, mąż, dom, zdominowały cały mój świat, na prawie dwie dekady, a czy dziś to ma znaczenie że latałam ze szmatą, że obiadki z dwóch dań gotowałam, zajmowałam się trójką dzieci, byłam mamą ,żoną sprzątaczką, kucharką, a nie miałam czasu aby pobyć sama ze sobą, po tylu latach, nie dostrzegłam już w lustrze młodej dziewczyny, lecz zmęczoną życiem kobietę, i wiedziałam że jak ja o siebie nie zawalczę, to nikt za mnie tego nie zrobi, mąż choć kochany, nie wie do końca co w kobiecej głowie siedzi.
Myślę, że to co innego, jak się zawiedzie samego siebie niż inną osobę.
OdpowiedzUsuńBywa tak, że uświadamiamy sobie, że nie walczyliśmy o siebie, nie myśleliśmy o sobie i na szarym końcu zaczynamy żałować...
Ważne, żeby dostrzec to i zacząć walczyć!
Im szybciej tym lepiej, by w końcu stanąć przed lustrem i spojrzeć sobie prosto w twarz... :))
Ico , och żebym miała tą mądrość, wtedy będąc w Twoim wieku ...
UsuńNie chce mi się wierzyć, że nie miałaś, skoro teraz jesteś równa babka! :)
UsuńRaczej miałam zakodowaną mądrość innych co muszę robić , jaka rola kobiety, a jeśli bym myślała wtedy jak teraz nigdy bym się w te tryby zakuć nie dała.
UsuńRównej babce zajęło to wiele lat.
Najważniejsze jest to, jaka jesteś teraz.
UsuńTo ważne, że z biegiem lat potrafisz spojrzeć na siebie krytycznym okiem....
Myślę, że inaczej sytuacja się przedstawia, kiedy dajemy z siebie wszystko, ale jesteśmy przy tym doceniani. Bardziej boli wtedy, kiedy poświęcamy się dla innych, a po czasie dochodzi do nas, że zwyczajnie daliśmy się wykorzystać.
OdpowiedzUsuńWarto walczyć o siebie i swoje marzenia, bo to leży i podstaw szczęścia każdego z nas :)
Masz rację Marchev ko, wszystko zależy od nas jak i od sytuacji, może to być i praca, tyramy , za kogoś, kryjemy kogoś, bo myślimy że tak trzeba, a ta osoba pod nami dołki kopie i to w końcu my dostajemy baty, a jak we właściwym momencie, byśmy zawalczyli aby tak nie było, być może nie bylibyśmy tacy fajni, ale na idiotów też byśmy nie wyszli.
UsuńCzasem aby posunąć się wyraźnie do przodu należy zrobić również krok w tył a nawet kilka. Należy jednak wiedzieć jaki cel nam przyświeca ale nie chadzać na skróty czy po przysłowiowych trupach :).
OdpowiedzUsuńTo prawda...
Usuńdat is wel dubbel
OdpowiedzUsuńJa mam wrazenie, ze nie spelnilam zadnych oczekiwan, ani jako corka, zona, matka. Za zawiodlam wszystkich, ze soba na czele. Nie pozbede sie tego odczucia pewnie do konca zycia.
OdpowiedzUsuńPanterko jak Cię znam jesteś bardzo krytyczna w stosunku do siebie, piszesz o córkach, wiesz że bardzo Cię podziwiam jak potrafiłaś je wychować, to ja przy moich problemach wychowawczych, czują się bezradna i wiem że nawalam.
UsuńCórką też jesteś wspaniałą, a żoną z pewnością ten sam mąż od tylu lat :)
Ja jak na razie żyję dla innych i tego kopa nie ma mi kto dać chyba już sie nie obudzę.Zawsze stawiam siebie na samym końcu,a zawsze mówię sobie-Koniec tego!!
OdpowiedzUsuńI na tym się kończy. (o)
Brydziu , to ja Ci dam tego kopa, wypatruj wieczorem na poczcie, jak bym miała Twój telefon to już, ten kop by doszedł:)
UsuńA ja napiszę tak- choć się staram, choć chciałabym nie zawieść ani siebie ani innych to często jednak zawodzę jak każdy bo inaczej się nie da tym bardziej, że często staję przed dylematem zawieść siebie a zadowolić innych czy odwrotnie...Tak to właśnie jest w życiu, że często dogadzamy innym a zaniedbujemy siebie albo odwrotnie i nie ma możliwości by było inaczej bo często potrzeby innych nie są zbieżne z naszymi...Ważne jest tylko by zachować zdrową równowagę między dawaniem a swoimi potrzebami no i istnieją też dla mnie tz, priorytety czyli staram się jak najrzadziej albo wcale zawodzić w ważnych sprawach tych którzy są słabsi ode mnie to też się tyczy zwierząt...
OdpowiedzUsuńAgato nie ma na to recepty , wiele spraw załatwiamy kosztem czegoś,życie pisze różne scenariusze każdemu, ale nie można zapominać o sobie.
UsuńZawiodłam na pewno jako córka, trochę pewnie też jako matka, choć dzieci tak nie myślą. Siebie natomiast nie zawiodłam. Jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi, będąc dla innych jestem dla siebie, i nie mam tu na myśli tylko moich bliskich.
OdpowiedzUsuńChyba wiem co masz na myśli :)
UsuńNa pierwszym miejscu dla mnie to dzieci i mąż , rodzina (rodzice, bracia , siostra...)też.Nawet nie wiedziałam ,ze właściwie tylko myślałam o Nich, o sobie mniej. Krótko ale pracowałam w Niemczech, opiekowałam się starszym panem- Polskim Żydem( tak mówił o sobie)( dla mnie On był jak gdyby mój dziadziuś).To on uświadomił mi, że nie myślę o sobie tylko o najbliższych. Mimo tego , niestety taki charakter ale bliscy( nie mówię w tym momencie o dzieciach i mężu) wykorzystują to:). Wiem, ze powinnam myśleć o sobie ale mimo tego ile tylko mogę pomagam chociaż inni to wykorzystują ( czasami myślą , ze nie widzę tego- że może jestem głupia? , wychodzę z założenia , że jeżeli pomagam , może Bóg da , że nie będę potrzebowała pomocy. ;-(
OdpowiedzUsuńNie potrafiłam tego wyrazić jasno. Zawiodłam siebie i dalej tak jest , mimo, że sił coraz mniej:)
UsuńIzo bardzo dobrze wiem o czym piszesz, rodzinna wiele znaczy dla nas,wiele jej poświęcamy lecz przy okazji z każdym minionym rokiem jest nas coraz mniej zatracamy się, nawet o tym nie wiedząc.
UsuńKażdy moment jest dobry aby to zmienić, i choć raz na tydzień, na miesiąc zrobić coś TYLKO DLA SIEBIE, bez wyrzutów sumienia.
Nie da się przejść przez życie nie raniąc przy tym kogoś. Zawodzimy czasami nawet o tym nie wiedząc, bo ktoś miał wobec nas oczekiwania, o których nawet nie wiedzieliśmy. Jeżeli komuś się jednak udaje, to wynoszą go później na ołtarze.
OdpowiedzUsuńNigdy nie zrezygnowałam z walki o siebie, o swoją godność, dobro i marzenia. Nigdy. Był moment w moim życiu, że zostawiłam WSZYSTKO. Było ciężko, nawet bardzo. Bolało jak cholera i krwawiło. Ale nie żałuję ani jednej z podjętych decyzji. Jeżeli już, to tego, że za długo zwlekałam z jej podjęciem (bo praca, bo dzieci, bo dom, bo tak nie wypada, bo mam kredyt, bo inni oczekują, że tak zrobię, bo inni tak żyją, i jakoś sobie radzą….- niepotrzebne skreślić). Żyję tak, jak chcę i pomimo codziennych problemów i kłopotów, które zawsze są (raz większe, raz mniejsze) na niedawne pytanie koleżanki, czy jestem szczęśliwa – odpowiedziałam TAK.
To dobrze, że zastanawiasz się nad sobą. To pierwszy krok do zmian. Jeżeli jeszcze tego nie widziałaś – zobacz. Może Cię zainspiruje.
http://www.youtube.com/watch?v=ktjMz7c3ke4
Różo czytałam u Ciebie Twoje wpisy, i wiem że jesteś osobą niezależną i wiedzącą czego chce:) to prawda że nie da się tak żyć aby nikogo nie zawieść , czy zranić, no chyba że się jest pustelnikiem.
UsuńTen tekst powstał właśnie dlatego że już to przerobiłam dwa lata temu, a teraz no cóż realizuję się pomału,w nowej pasji, wykorzystując swoją szansę, bo drugiej może nie będzie.
Ale zobaczę ten link:)
Przez większą część małżeństwa żyłam dla rodziców, bo mieszkali z nami i czułam się odpowiedzialna za ich starość. Jak odeszli chcieliśmy rozpocząć nowy rozdział w naszym życiu. Od razu sprzedaliśmy rodzinny dom i przenieśliśmy się na wieś , zaczęliśmy żyć tylko dla siebie / my jako małżeństwo/ i ja sama dla siebie również.Teraz dużo podróżujemy i czasami myślę że dobro powraca do nas i dziękuję Bogu bardzo za to co teraz mam ,jedynie potrzeba zdrowia.Dobrego dnia.
OdpowiedzUsuńMarysiu to samo miałam na myśli pisząc w komentarzu o tym że nie miałam tej mądrości, rozum mi podpowiadał aby wyjechać , znaleźć swoje miejsce do życia, ale poczucie obowiązku kazało mi tu zostać, to był błąd.
UsuńAle chciałabym kiedyś wybrać sama miejsce do życia, tak jak Ty Marysiu:)
Mam ostatnio takie uczucie. Czuję w głebi duszy, ze zawiodłam. Próbowałam swoich sił jako profesjonalny szef kuchni i wiadomo jak to się skończyło. Nic z tego nie wyszło. I mam poczucie, ze nawaliłam, ale ja nap[rawdę nie czuję tej roboty, byłam nieszczęśliwa i zmęczona. Tłumaczę sobie, ze może nie jestem stworzona do gotowania dla setek osób tylko do pisania. Też dla setek osób:-))) Ale z drugiej strony gdzie jeszcze mozna publikować, zeby ustabilizować finanse, no gdzie? Doła mam.
OdpowiedzUsuńAle sciskam jak zawsze serdecznie
Asia
Aśka jesteś STWORZONA DO PISANIA :) WIĘCEJ WIARY :)
UsuńUsłyszałam w swoim życiu w trudnych sytuacjach dla mojej rodziny, że zawiodłam. Boli do dzisiaj... Z jednej strony ogromne oczekiwania wobec mnie, a z drugiej strony moja coraz bardziej dojrzewająca świadomość, że też mam prawo do swojego życia, do swoich wyborów i do popełniania swoich błędów. Ciężko to czasami pogodzić i czasem dopada mnie myśl, co się z tą Magdą sprzed iluś tam lat stało. Gdzie te wszystkie marzenia, plany, wiara w swoje możliwości się podziała...
OdpowiedzUsuńMagda stała się dorosłą w pełni świadomą kobietą, która ma prawo żyć,według swoich zasad i oczekiwań, widać nie wszyscy mogą się z tym pogodzić.
Usuńtez uważam ,że nie możemy zatracać siebie , bo MY też jesteśmy WAZNI i nikt oprócz nas samych o nas nie zadba ,nie bedzie wiedział co tak naprawdę chcemy /potrzebujemy
OdpowiedzUsuńRodzina też jest wazna , ale trzeba czasem być "zdrowym" egoistą
chyba namotałam ,ale mam nadzieje ,ze rozumiesz o co mi chodzi ;))
Dokładnie rozumiem Averko:)
UsuńCzasem trzeba zawieść innych - naszego życia nikt za nas nie przeżyje ani nam go nie odda... tylko znaleźć złoty środek. I (nie)stety żeby nie zawieść siebie, trzeba upchnąć w charakterze ciutkę egocentryzmu i egoizmu - w dawkach leczniczych ;)
OdpowiedzUsuńTen złoty środek każdy musi wypracować SAM :)
UsuńTak mi przyszło na myśl: "kochaj bliźniego swego, jak siebie samego".
OdpowiedzUsuńCzyli jednak najpierw ja, a potem inni.
Bo nie możemy dać tego, czego sami nie mamy...
Czy urodziliśmy się, aby uszczęśliwiać wszystkich dookoła
i skończyć życie w przeświadczeniu osobistej klęski?
Wiele problemów bierze się stąd, że na starcie w dorosłe życie
tak naprawdę nie wiemy, czego chcemy.
Wiele osób nie wie tego nawet w późniejszym wieku.
Wtłaczamy się w ramy ustalone od pokoleń, pełnimy różne role
społeczne i utożsamiamy się z nimi kompletnie.
Na pytanie: kim jesteś? odpowiadamy: córką, matką, żoną, prawnikiem,
pisarzem, itp. Ale przecież to nie jesteśmy my! To tylko role i maski!
Zapominanie o sobie prowadzi prostą drogą do frustracji,
depresji i zgorzknienia, do tego właśnie, że zawiedliśmy sami siebie.
Wiodącym czynnikiem jest tu brak czasu dla siebie.
Dlaczego brakuje nam czasu? Bo bierzemy na swoje barki zbyt wiele
obowiązków. Często to wszystko najpierw jakby "samo" się dzieje
na skutek splotu różnych okoliczności, a potem jest już za późno
i trzeba ten wózek ciągnąć... No to ciągniemy.
Nie umiemy być asertywni, nie umiemy stawiać swoich warunków
i egzekwować ich, nie umiemy być zdrowo-egoistyczni. Dlaczego?
Bo dzieci na ogół uczy się dzielić i oddawać swoją zabawkę,
mimo że kończy się to wielkim płaczem. Ten płacz dziecka to późniejsze
wycie dorosłej osoby, kóra daje z siebie wszystko, bo tak trzeba...
A między braniem a dawaniem musi być RÓWNOWAGA, jej brak prowadzi
do cierpienia.
Nagle mija dziesiąt lat, nadchodzi jesień życia... a nas wszystko boli...
ciało, a przede wszystkim dusza...
Mar nic mądrzejszego tu nie napiszę, Jesteś Moim Autorytetem od trudnych spraw :) chylę czoła.
Usuń