Życie nie znosi próżni ..i wczoraj wieczorem zawitał do nas perkoz ....oczywiście wszystko odbyło się tak jak przy Bolusiu a więc dostaliśmy telefon od weterynarza , i chwila zastanowienia oraz sprawdzenia czym żywi się ów perkoz i w drogę .
Rano znów powtórka z rozrywki czyli telefony do stosownych instytucji , że mamy takiego ptaka , tłumaczenia ....dlaczego , po co w jakim celu ...
Pomijając fakt że wczoraj zgłaszaliśmy fakt wypuszczenia Bolusia , co udokumentowaliśmy tym mini filmikiem ...
Już wczoraj wstępnie postanowiliśmy że zadzwonimy do Mikołowa gdzie jest taki właśnie azyl dla dzikich ptaków , gdyż perkoz jest ptakiem wodnym , żywi się rybami i to żywymi więc my takich możliwości nie mamy , zwłaszcza posiadać zbiornik wodny w dodatku ogrodzony .
Ptakowi raczej nic nie było , ale coś się stało że nie był ze stadem , nie wiemy czy był na tyle słaby ...można gdybać co się stało ..
Rano już byliśmy po rozmowach z Mikołowem , i zapakowaliśmy według wskazówek ptaka do kartonu i wyruszyliśmy w drogę ok. 80 kilometrów w jedną stronę , ale wszystko się sprzysięgło przeciwko nam zwłaszcza pogoda , pisząc to jestem już w domu , śnieg nie pada , ale gdy jechaliśmy z ptakiem no cóż sypało śniegiem , widoczność kiepska , drogi nie znamy ....masakra .
Ale szczęśliwie dojechaliśmy , niestety nie mogliśmy przejść przez tą widoczną bramę i pokazać , gdzie ptak został ulokowany , gdyż są tam inne dzikie ptaki i chodzi o to by je niepotrzebnie nie stresować , serce moje się cieszy że ptak jest w dobrych rękach , gdyż bez odpowiednich warunków pomału by umierał .
Można rzecz druga historia znalazła pomyślny finał .....ale naprawdę z wielkim żalem , muszę porzucić myśli o takim tymczasowym pogotowiu , bądź azylu ... nasze to że chcemy , nasze serca do tego , nasze chęci pomagania ....nie znaczą nic ...jesteśmy za tzw. cienkie bolki .. najpierw musielibyśmy , zresztą co ja będę pisać na takie coś potrzeba zgodę ministerstwa wraz z masą różnych wymogów , przepisów , które nie przeskoczymy ...niestety powiedziano nam że bez odpowiednich papierów możemy być potraktowani w imieniu prawa jak ...kłusownicy ...
Więc nie mamy wyjścia , gdy zadzwoni kiedykolwiek telefon od weterynarza będziemy musieli odmówić ....pomyślicie to niech weterynarz u siebie trzyma ...niestety tak się nie da ....urząd odbierze kota , psa , ale ptaki ..... trzeba zawieźć samemu do azylu , chyba żeby to było blisko azylu wtedy mogą sami odebrać .
Chociaż zawsze pisałam zachowawczo , takie pisanie lekko ładnie i przyjemnie , to dziś , jestem tak wkurzona w swej bezsilności ...chcę dobrze a mam związane ręce ...i właśnie kończąc pisać posta , na niebie zobaczyłam CHYBA Bolusia , umknął mi zanim złapałam aparat , a jeśli to on ...
Teraz pewnie w kazdej sylwetce drapieznego ptaka na niebie bedziesz widziala swojego pacjenta Bolusia. Chociaz, kto to wie, moze i Bolus wpadl podziekowac za goscine i Wasze dobre serce oraz smaczne posilki. Kto to wie, co ptakom w glowkach siedzi?
OdpowiedzUsuńTa polska biurwokracja jest gorsza od faszyzmu, nie dobro zwierzat sie liczy, ale ichnie idiotyczne przepisy. Mozesz wprawdzie nadal pomagac, ryzykujac donosem sasiadow i osadzeniem w kozie (bede Ci przysylac slonine z cebula do pudla) albo zaprzestac pomocy i narazic biedne ptaki na najgorsze.
Caluski, Ilonus.
Od tej słoniny dostanę sklerozy i zadek jeszcze większy mi urośnie ale jakby co to będę pamiętać :))
UsuńAnonimowo się nie da , chyba że byśmy mieszkali na odludziu , dopiero dziś jednak napisałam o ptaku jak już nie jest u nas ,czuję się tą sytuacją zmaltretowana ....a jeśli znów telefon zadzwoni ?
Ratować ptaki i inne zwierzęta można zawsze, bez względu na prawo, po prostu czasem nie informować wszystkich o tym co się robi, a weterynarz na pewno Was nie podkabluje. Myślę, że jak będziesz mocno marzyć i powoli działać, to marzenie o ostoi dla ptaków się spełni.
OdpowiedzUsuńMy też w tamtym roku znaleźliśmy ptaka, a właściwie Wiedźma - nasza kotka go "znalazła". Ptaszkowi nic nie było, ale nie latał, bo jak się okazało był pisklakiem. Nie wiedzieliśmy wtedy zupełnie czym go karmić. Przeżył noc w pudełku w stodole, a rano zawieźliśmy do ośrodka pod Olsztynem, po drodze wystawiał już rozwarty dzióbek z pudełka i darł się straszliwie, że chce jeść. Na szczęście też wszystko skończyło się dobrze.
Pozdrawiam ciepło i bardzo podziwiam, to co robicie.
Natalio fakt o Bolusiu mogłam nie wspominać na blogu , lecz wtedy z prawnego punktu widzenia nie miałam tej wiedzy , ot ptak którym trzeba się zaopiekować , dopiero później zaczęłam czuć się jak przestępca ...a o perkozie wspomniałam gdyż u nas tylko nocował i odstawiliśmy go pod fachową opiekę i odpowiednie warunki .
UsuńJa również ściskam i pozdrawiam :)
Jestem pod wielkim wrażeniem. Właściwie nieformalnie założyliście już pogotowie dla ptaków. Może warto o tym pomyśleć.
OdpowiedzUsuńKłaniam się nisko z wieeeeeeelkim szacunkiem.
Dorotko niestety nieformalnie się nie da , a formalnie jesteśmy za mali aby wszystko przeskoczyć ...wielka szkoda ...
UsuńSzkoda, że u mnie nie ma podobnej placówki. Powodzenia z następnym pacjentem :)
OdpowiedzUsuńFalarze a chciałam już do Ciebie napisać i zapytać jak Ty sobie radzisz z takimi sytuacjami ? dla mnie to wygląda tak , lepiej być obojętnym , nawet potykając się wręcz o akurat ptaka potrzebującego pomocy , niż chcąc udzielić mu schronienia ,nakarmić ...wtedy to jest kłopot i problem a człowiek mając dobre intencje staje się kłusownikiem czyli przestępcą ...męczy mnie to okrutnie , no chyba że kiedyś jak Bóg do wyprowadzę się w jakąś głuszę i wtedy będę mogła bezinteresownie pomagać.
UsuńNapisałem cały referat, ale to może kiedyś na (nieco zaniedbanym, jak się człowiek odchudza to nie ma inwencji twórczej) blogu u siebie opiszę. Ja jestem zwolennikiem mało popularnego, ale uczciwego podejścia: Jeżeli źródło szkody zwierzęcia nie jest związane z działalnością człowieka, nie należy się wtrącać. Kłopot jest tylko z oceną co jest a co nie jest działalnością człowieka: Bo czy do działalności człowieka można zaliczyć pogryzionego przez lisa zająca, mając świadomość, że dzięki wyleczeniu lisów ze wścieklizny i mało intensywnemu polowaniu jego zagęszczenie jest około cztery razy większe niż jest potrzebne aby w przyrodzie była równowaga (a stan zająca w Polsce to ogólnie rzecz biorąc katastrofa)?
UsuńA jeżeli chodzi o przepisy... Wiele się działo, dzieje i zapewne dziać będzie bez wiedzy czy pozwolenia władz. Ale jeżeli ktoś chce się takimi sprawami zajmować na widoku publicznym to musi liczyć się z papierkologią i tutaj nic poradzić się nie da. Ale pomyśl, nie jest chyba źle, a prawo na tyle mocne, skoro weterynarz już teraz ma w tym udział.
UsuńTo ja wiem że wiele się dzieje rzeczy po cichu , i takie pojedyncze przypadki rozumiem ,ale już taka w jakimś sensie zorganizowana współpraca , gdzie to weterynarze po zbadaniu , opatrzeniu , chcą powierzać nam ptaki pod opiekę i to może nie być pojedynczy przypadek zaczyna się problem .
UsuńNa razie mamy w głowach istny młyn , może z czasem coś się wyklaruje , może trafimy na właściwą osobę która będzie rzeczywiście chciała nam pomóc w prawnej opiece nad ptakami , a odsyłać nas od Annasza do Kajfasza .
Ale dzięki Falarze :)
Najważniejsze, że perkoz trafił w dobre ręce. O biurokracji polskiej pisać nie będę bo ręce opadają. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńNie tylko ręce opadają ...
UsuńWitaj Ilonko, Boluś był u Was kilka dni a Ty tęsknisz na tym pięknym ptakiem.
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że w każdym fruwającym stworzeniu będziesz widzieć Bolusia.
Pokochałaś go!
Piszesz, że bez odpowiednich dokumentów możecie być posądzeni o kłusownictwo.
Tak, ja też miałam problemy. Duży owczarek niemiecki zagonił kulejącą sarnę.
Zabraliśmy ją do domu. Jej serce o mało nie wyskoczyło ze skóry. Rano, poszłam jej dać siana. Zwierzę już nie żyło. Chciałam ją zutylizować.
Bałam się zakopać by nie być posądzoną o kłusownictwo. Zadzwoniłam do leśniczego, ten powiadomił policję. Na szczęście miałam świadków, którzy widzieli całe zajście. Odstąpiono od oskarżenia...
Sarnę do utylizacji przyjęła moja znajoma weterynarz.
Teraz chucham na zimne...
Serdecznie pozdrawiam:)
To rozumiesz Lusiu doskonale moje obawy , że działając w dobrej wierze mając na względzie dobro zwierzęcia , może to dla nas się źle skończyć ...smutny wniosek .
UsuńŚciskam Cię serdecznie :)
Perkoz uratowany, Bolek zerka na Was z góry, z wdzięcznością...i tym należy się cieszyć :)
OdpowiedzUsuńTo jest chwilowa teraz radość , bo jak będzie znów potrzeba pomóc to ....nie wiem ...jak to ugryziemy ..
UsuńEch szkada, macie serce do ptaków a one chyba do Was :-)
OdpowiedzUsuńIlonko nie rezygnuj tak łatwo. Może udałoby się załatwić sprawę azylu. Przepisów się nie bój. Spróbuj...
OdpowiedzUsuńNie wiem, gdzie się podział mój wczorajszy komentarz.
Proszę Cię o odebranie wyróżnienia.
Biurokracja zabija!! Ale macie szczęście do ptaków i wypada Wam tylko tego pozazdrościć;) Bezduszne przepisy są wszędzie i dotyczą wszystkich, ale Bolusia i Perkoza udało Wam się uratować bez nich;)))) Powodzenia Ilonko, nie poddawaj się;))) Szacun wielki;)
OdpowiedzUsuńTrudno mi powiedzieć nawet co dalej ....z jednej strony choć może szanse są nikłe na działanie zgodnie z prawem ...to gdzieś nie zgadzam się na to aby tak łatwo odpuścić ....
UsuńDZIĘKI KRETKO :)
To już drugi ptak uratowany i to się liczy :))). Przepisy są jakie są i nie łatwo je przeskoczyć :(. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńChoć po cichu liczę że może coś drgnie i będziemy mogli dać schronienie i zapewnić opiekę ptakom .
UsuńUściski :)
trzymam kciuki nie rezygnujcie...
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńPzepisy i zezwolenia potrafią człowieka tak zdołowć że ręce opadają.Od kiedy mieszkam w lesie nie raz spotykam ranne lub chore ptactwo lub zwierzaki.Nie zawsze udaje się udzielić pomocy i też wieziemy takie stworzenie do schroniska dzikch zwierząt i ptacwa prowadzonego przez panów leśniczych.Nie zawsze udaje się uratować stworzenie a i sama podróż do pokonania 60 km nie wpływa dobrze.Niestety nikt z schroniska nie przyjedzie trzeba to samemu zrobić.Niedawno mieliśmy problem z sarną potrąconą przez samochód ,wiem że czuje sie dobrze bo dzwoniłam codziennie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Piękny ten Perkoz:) Podziwiam i trzymam kciuki. Na początku wszystko wydaje się trudne, ale Ty Ilonko na pewno sobie poradzisz!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fantastyczny ptak, podziwiam:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIlonko, Ty jesteś skarbnica niesłychanej energii i pomysłów. Uda Ci się wszystko co chcesz, wierzę w to!
OdpowiedzUsuńPiękny ten ptaszek,One chyba wiedzą ,że mogą na Ciebie liczyć i dlatego masz szczęście do nowych nabytków.a przepisy...podobno są po to żeby je omijać....
OdpowiedzUsuńJaki cudny ten ptak. Bardzo się cieszę, że udało się go uratować.
OdpowiedzUsuńW czasie silny deszczów czasem mylą się perkozy i lądują na asfalcie, z którego nie potrafią wystartować. Przeważnie kończą pod kołami albo zabite przez drapieżniki. Ten miał dużo szczęścia. :)
OdpowiedzUsuńDobrą robotę wykonujesz - gratuluje!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie po odbiór wyróżnienia:
http://czarymargo.blogspot.com/
Pozdrawiam serdecznie :)))