środa, 3 kwietnia 2013

Nic z tego .








Życie nie znosi próżni ..i wczoraj wieczorem zawitał do nas perkoz ....oczywiście wszystko odbyło się tak jak przy Bolusiu a więc dostaliśmy  telefon od weterynarza , i chwila zastanowienia oraz sprawdzenia czym żywi się ów perkoz i w drogę .
Rano znów powtórka z rozrywki czyli telefony do stosownych instytucji , że mamy takiego ptaka , tłumaczenia ....dlaczego , po co w jakim celu ...
Pomijając fakt że wczoraj zgłaszaliśmy fakt wypuszczenia Bolusia , co udokumentowaliśmy tym mini filmikiem ...
Już wczoraj wstępnie postanowiliśmy że zadzwonimy do Mikołowa gdzie jest taki właśnie azyl dla dzikich ptaków , gdyż perkoz jest ptakiem wodnym , żywi się rybami i to żywymi więc my takich możliwości nie mamy , zwłaszcza posiadać  zbiornik wodny w dodatku ogrodzony  .
Ptakowi raczej nic nie było , ale coś się stało że nie był ze stadem , nie wiemy czy był na tyle słaby ...można gdybać co się stało ..
Rano już byliśmy po rozmowach z  Mikołowem , i  zapakowaliśmy według wskazówek ptaka do kartonu i wyruszyliśmy w drogę ok. 80 kilometrów w jedną stronę , ale wszystko się sprzysięgło przeciwko nam zwłaszcza pogoda , pisząc to jestem już w domu , śnieg nie pada , ale gdy jechaliśmy z ptakiem no cóż sypało śniegiem  , widoczność kiepska , drogi nie znamy ....masakra .
Ale szczęśliwie dojechaliśmy , niestety nie mogliśmy przejść przez tą widoczną bramę i pokazać ,  gdzie ptak został ulokowany , gdyż są tam inne dzikie ptaki i chodzi o to by je niepotrzebnie nie stresować , serce moje się cieszy że ptak jest w dobrych rękach , gdyż bez odpowiednich warunków  pomału by  umierał .

Można rzecz druga historia znalazła pomyślny finał .....ale naprawdę z wielkim żalem , muszę porzucić myśli o takim tymczasowym pogotowiu , bądź azylu ... nasze to że chcemy , nasze serca do tego , nasze chęci pomagania ....nie znaczą nic ...jesteśmy  za  tzw. cienkie bolki .. najpierw musielibyśmy , zresztą co ja będę pisać na takie coś potrzeba zgodę ministerstwa wraz z masą różnych wymogów , przepisów , które nie przeskoczymy ...niestety  powiedziano nam że bez odpowiednich papierów możemy być potraktowani w imieniu prawa jak ...kłusownicy  ...
Więc  nie mamy wyjścia , gdy zadzwoni kiedykolwiek telefon  od weterynarza będziemy musieli odmówić ....pomyślicie to niech weterynarz u siebie trzyma ...niestety tak się nie da ....urząd odbierze kota , psa , ale ptaki ..... trzeba zawieźć samemu  do azylu , chyba żeby to było blisko azylu wtedy mogą sami odebrać .
Chociaż zawsze pisałam zachowawczo , takie pisanie lekko ładnie i przyjemnie , to dziś , jestem tak wkurzona w swej bezsilności ...chcę dobrze a mam związane ręce ...i  właśnie kończąc pisać posta , na niebie zobaczyłam CHYBA Bolusia , umknął mi zanim złapałam aparat , a jeśli to on ...







33 komentarze:

  1. Teraz pewnie w kazdej sylwetce drapieznego ptaka na niebie bedziesz widziala swojego pacjenta Bolusia. Chociaz, kto to wie, moze i Bolus wpadl podziekowac za goscine i Wasze dobre serce oraz smaczne posilki. Kto to wie, co ptakom w glowkach siedzi?
    Ta polska biurwokracja jest gorsza od faszyzmu, nie dobro zwierzat sie liczy, ale ichnie idiotyczne przepisy. Mozesz wprawdzie nadal pomagac, ryzykujac donosem sasiadow i osadzeniem w kozie (bede Ci przysylac slonine z cebula do pudla) albo zaprzestac pomocy i narazic biedne ptaki na najgorsze.
    Caluski, Ilonus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od tej słoniny dostanę sklerozy i zadek jeszcze większy mi urośnie ale jakby co to będę pamiętać :))
      Anonimowo się nie da , chyba że byśmy mieszkali na odludziu , dopiero dziś jednak napisałam o ptaku jak już nie jest u nas ,czuję się tą sytuacją zmaltretowana ....a jeśli znów telefon zadzwoni ?

      Usuń
  2. Ratować ptaki i inne zwierzęta można zawsze, bez względu na prawo, po prostu czasem nie informować wszystkich o tym co się robi, a weterynarz na pewno Was nie podkabluje. Myślę, że jak będziesz mocno marzyć i powoli działać, to marzenie o ostoi dla ptaków się spełni.
    My też w tamtym roku znaleźliśmy ptaka, a właściwie Wiedźma - nasza kotka go "znalazła". Ptaszkowi nic nie było, ale nie latał, bo jak się okazało był pisklakiem. Nie wiedzieliśmy wtedy zupełnie czym go karmić. Przeżył noc w pudełku w stodole, a rano zawieźliśmy do ośrodka pod Olsztynem, po drodze wystawiał już rozwarty dzióbek z pudełka i darł się straszliwie, że chce jeść. Na szczęście też wszystko skończyło się dobrze.
    Pozdrawiam ciepło i bardzo podziwiam, to co robicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalio fakt o Bolusiu mogłam nie wspominać na blogu , lecz wtedy z prawnego punktu widzenia nie miałam tej wiedzy , ot ptak którym trzeba się zaopiekować , dopiero później zaczęłam czuć się jak przestępca ...a o perkozie wspomniałam gdyż u nas tylko nocował i odstawiliśmy go pod fachową opiekę i odpowiednie warunki .

      Ja również ściskam i pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Jestem pod wielkim wrażeniem. Właściwie nieformalnie założyliście już pogotowie dla ptaków. Może warto o tym pomyśleć.
    Kłaniam się nisko z wieeeeeeelkim szacunkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorotko niestety nieformalnie się nie da , a formalnie jesteśmy za mali aby wszystko przeskoczyć ...wielka szkoda ...

      Usuń
  4. Szkoda, że u mnie nie ma podobnej placówki. Powodzenia z następnym pacjentem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Falarze a chciałam już do Ciebie napisać i zapytać jak Ty sobie radzisz z takimi sytuacjami ? dla mnie to wygląda tak , lepiej być obojętnym , nawet potykając się wręcz o akurat ptaka potrzebującego pomocy , niż chcąc udzielić mu schronienia ,nakarmić ...wtedy to jest kłopot i problem a człowiek mając dobre intencje staje się kłusownikiem czyli przestępcą ...męczy mnie to okrutnie , no chyba że kiedyś jak Bóg do wyprowadzę się w jakąś głuszę i wtedy będę mogła bezinteresownie pomagać.

      Usuń
    2. Napisałem cały referat, ale to może kiedyś na (nieco zaniedbanym, jak się człowiek odchudza to nie ma inwencji twórczej) blogu u siebie opiszę. Ja jestem zwolennikiem mało popularnego, ale uczciwego podejścia: Jeżeli źródło szkody zwierzęcia nie jest związane z działalnością człowieka, nie należy się wtrącać. Kłopot jest tylko z oceną co jest a co nie jest działalnością człowieka: Bo czy do działalności człowieka można zaliczyć pogryzionego przez lisa zająca, mając świadomość, że dzięki wyleczeniu lisów ze wścieklizny i mało intensywnemu polowaniu jego zagęszczenie jest około cztery razy większe niż jest potrzebne aby w przyrodzie była równowaga (a stan zająca w Polsce to ogólnie rzecz biorąc katastrofa)?

      Usuń
    3. A jeżeli chodzi o przepisy... Wiele się działo, dzieje i zapewne dziać będzie bez wiedzy czy pozwolenia władz. Ale jeżeli ktoś chce się takimi sprawami zajmować na widoku publicznym to musi liczyć się z papierkologią i tutaj nic poradzić się nie da. Ale pomyśl, nie jest chyba źle, a prawo na tyle mocne, skoro weterynarz już teraz ma w tym udział.

      Usuń
    4. To ja wiem że wiele się dzieje rzeczy po cichu , i takie pojedyncze przypadki rozumiem ,ale już taka w jakimś sensie zorganizowana współpraca , gdzie to weterynarze po zbadaniu , opatrzeniu , chcą powierzać nam ptaki pod opiekę i to może nie być pojedynczy przypadek zaczyna się problem .
      Na razie mamy w głowach istny młyn , może z czasem coś się wyklaruje , może trafimy na właściwą osobę która będzie rzeczywiście chciała nam pomóc w prawnej opiece nad ptakami , a odsyłać nas od Annasza do Kajfasza .
      Ale dzięki Falarze :)

      Usuń
  5. Najważniejsze, że perkoz trafił w dobre ręce. O biurokracji polskiej pisać nie będę bo ręce opadają. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Ilonko, Boluś był u Was kilka dni a Ty tęsknisz na tym pięknym ptakiem.
    Przypuszczam, że w każdym fruwającym stworzeniu będziesz widzieć Bolusia.
    Pokochałaś go!
    Piszesz, że bez odpowiednich dokumentów możecie być posądzeni o kłusownictwo.
    Tak, ja też miałam problemy. Duży owczarek niemiecki zagonił kulejącą sarnę.
    Zabraliśmy ją do domu. Jej serce o mało nie wyskoczyło ze skóry. Rano, poszłam jej dać siana. Zwierzę już nie żyło. Chciałam ją zutylizować.
    Bałam się zakopać by nie być posądzoną o kłusownictwo. Zadzwoniłam do leśniczego, ten powiadomił policję. Na szczęście miałam świadków, którzy widzieli całe zajście. Odstąpiono od oskarżenia...
    Sarnę do utylizacji przyjęła moja znajoma weterynarz.
    Teraz chucham na zimne...
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rozumiesz Lusiu doskonale moje obawy , że działając w dobrej wierze mając na względzie dobro zwierzęcia , może to dla nas się źle skończyć ...smutny wniosek .
      Ściskam Cię serdecznie :)

      Usuń
  7. Perkoz uratowany, Bolek zerka na Was z góry, z wdzięcznością...i tym należy się cieszyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest chwilowa teraz radość , bo jak będzie znów potrzeba pomóc to ....nie wiem ...jak to ugryziemy ..

      Usuń
  8. Ech szkada, macie serce do ptaków a one chyba do Was :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ilonko nie rezygnuj tak łatwo. Może udałoby się załatwić sprawę azylu. Przepisów się nie bój. Spróbuj...
    Nie wiem, gdzie się podział mój wczorajszy komentarz.
    Proszę Cię o odebranie wyróżnienia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Biurokracja zabija!! Ale macie szczęście do ptaków i wypada Wam tylko tego pozazdrościć;) Bezduszne przepisy są wszędzie i dotyczą wszystkich, ale Bolusia i Perkoza udało Wam się uratować bez nich;)))) Powodzenia Ilonko, nie poddawaj się;))) Szacun wielki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno mi powiedzieć nawet co dalej ....z jednej strony choć może szanse są nikłe na działanie zgodnie z prawem ...to gdzieś nie zgadzam się na to aby tak łatwo odpuścić ....
      DZIĘKI KRETKO :)

      Usuń
  11. To już drugi ptak uratowany i to się liczy :))). Przepisy są jakie są i nie łatwo je przeskoczyć :(. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć po cichu liczę że może coś drgnie i będziemy mogli dać schronienie i zapewnić opiekę ptakom .
      Uściski :)

      Usuń
  12. trzymam kciuki nie rezygnujcie...

    OdpowiedzUsuń
  13. Pzepisy i zezwolenia potrafią człowieka tak zdołowć że ręce opadają.Od kiedy mieszkam w lesie nie raz spotykam ranne lub chore ptactwo lub zwierzaki.Nie zawsze udaje się udzielić pomocy i też wieziemy takie stworzenie do schroniska dzikch zwierząt i ptacwa prowadzonego przez panów leśniczych.Nie zawsze udaje się uratować stworzenie a i sama podróż do pokonania 60 km nie wpływa dobrze.Niestety nikt z schroniska nie przyjedzie trzeba to samemu zrobić.Niedawno mieliśmy problem z sarną potrąconą przez samochód ,wiem że czuje sie dobrze bo dzwoniłam codziennie.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękny ten Perkoz:) Podziwiam i trzymam kciuki. Na początku wszystko wydaje się trudne, ale Ty Ilonko na pewno sobie poradzisz!!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Fantastyczny ptak, podziwiam:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Ilonko, Ty jesteś skarbnica niesłychanej energii i pomysłów. Uda Ci się wszystko co chcesz, wierzę w to!

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękny ten ptaszek,One chyba wiedzą ,że mogą na Ciebie liczyć i dlatego masz szczęście do nowych nabytków.a przepisy...podobno są po to żeby je omijać....

    OdpowiedzUsuń
  18. Jaki cudny ten ptak. Bardzo się cieszę, że udało się go uratować.

    OdpowiedzUsuń
  19. W czasie silny deszczów czasem mylą się perkozy i lądują na asfalcie, z którego nie potrafią wystartować. Przeważnie kończą pod kołami albo zabite przez drapieżniki. Ten miał dużo szczęścia. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Dobrą robotę wykonujesz - gratuluje!
    Zapraszam do siebie po odbiór wyróżnienia:
    http://czarymargo.blogspot.com/
    Pozdrawiam serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń