Witajcie :)
Tajemnicą nie jest że dopadł mnie jakiś kryzys (byle nie wieku średniego brrr) i postanowiłam chwilowo zmienić klimat, na bardziej rześki więc padło na bardzo krótki wypad w góry.
Czyli w czwartek z samego rana parę minut po piątej wyjazd, by przed 9 - tą , być już w Nowym Targu na targu , który uwielbiam za jego niepowtarzalny klimat , gdzie jest więcej nieraz Słowaków , ale co tam ważne że mogłam znów tam być , pogadać z niektórymi sprzedawcami z którymi znamy się od paru lat , do niektórych mam nawet telefon , oczywiście w interesach , ale i tak więcej nieraz prywaty niż interesu.
Zaopatrzeni w sery góralskie , ruszyliśmy dalej do Zakopanego , tradycyjnie od Poronina posuwając się naprzód w żółwim tempie ...jakby inaczej , i tak prawie po 12- zawitaliśmy po raz drugi do restauracji , która w swoim czasie przeszła znane kuchenne rewolucje , na obiad , choć wczesna pora to już głód nam w brzuchu siedział , zamówiliśmy obiad , zdjęcia zrobiłam ale wybaczcie że nie pokażę gdyż pochwalić się wolę tym co zrobię sama , a nie tym co mi ktoś poda .
Po solidnym obiedzie , nieprzyzwoicie obżarci , ruszyliśmy w śnieżnej brei na Krupówki , aż pod Gubałówkę aby po drodze nakupić pierdół oczywiście tradycyjnych :)
Po około dwóch godzinach łażenia nie przymierzając jak muchy w smole , ruszyliśmy z powrotem ku Nowemu Targowi , by potem obrać kierunek w Pieniny , w nasze stare kąty , ale teraz oglądane z zimowej perspektywy a to co innego.
Po ulokowaniu się w naszych od lat tych samych pokojach , rozpakowaniu rzeczy których nabrałam tyle jakbym na miesiąc jechała ( tak mam zawsze) , czas było pomyśleć o Walentynkach , które w tym dniu wypadły, więc mój mężuś w trosce o to abym nie schudła i nie zmizerniała ,wyciągnął mnie do Szczawnicy na pizzę do restauracji gdzie też odbywały się pewne kuchenne rewo.....e, a tam wszystkie stoliki były już zajęte , jedyne dwa wolne miały rezerwację , więc wykombinowaliśmy że zjemy tę mega pizzę raz dwa i zwolnimy szybko stolik , no ale po jednej porcji pizzy mieliśmy dość , więc wiedząc że czasowo się nie wyrobimy , poprosiliśmy o zapakowanie reszty na wynos .
Aby się jeszcze dotlenić pojechaliśmy na polanę sosny na stok narciarski popodziwiać innych jak szusują na nartach , obiecaliśmy sobie że może za rok my tak będziemy sprawnie szusować , ale i tak w to nie wierzę , wizja połamanych kończyn , czy złamanego nosa mnie nie przekonuje :)vno tak jestem cykor.
I tak wymęczeni tym odpoczynkiem ... poszliśmy spać , by w piątek robić prawie to samo co w czwartek , ale to już dziś o tym nie napiszę może .....
Jako że moje kły jadowe zniknęły , znów mam power , w dużej części dzięki Wam , za to co napisaliście na poczcie , za SMS , za telefony , postaram się odblokować blog , aby można było komentować , a jeśli nie zawszę odpiszę to nie znaczy że się z Wami nie liczę , tylko ....chodzi o czas.
A jeśli już tu jestem to mam prośbę do tych wszystkich podczytywaczy , miło by było dać z Waszej strony znak , choć tylko raz , że jesteście :)
A dziś po tym ekspresowym wypoczynku już , powinnam napisać bladym świtem , ale była jeszcze noc jak udaliśmy się po ...jaja lęgowe czego ? po małżonki dla kogo ? i po pierdoły dla mnie ....o tym w następnych postach :)
Pozdrawiam Was serdecznie :)
Из неудачного перевода, поняла - вы отдыхаете. Илона, хорошего вам настроения и удачного отдыха. Первый снимок интересный.
OdpowiedzUsuń:) dzięki :)
UsuńMiłego wypoczynku życzę!!!
OdpowiedzUsuńA co kryzysu wieku sredniego!!!!!!!!!!!!!!!
Zycie trwa , ciągle trwa i od nas tylko zależy jak go sobie ułożymy.
Ale myslę, że kryzys zostawisz w górach i tyle.
Niech sobie tam zostanie, zakop go w sniegu.
Tyle jeszcze lat!! tyle jeszcze tygodni , tyle dni przed nami!!! Tyle do zrobienia i zobaczenia.
Aby tylko zdrowie było, reszta jest w naszych rekach.
Jeszcze raz owocnego pobytu!!
Dzięki wielkie , głowa się przewietrzyła , uleciały smutki i zmartwienia więc no cóż teraz wyczekuję wiosny :)
UsuńSuper wyjazd. Zazdroszczę, ale cieszę się że odpoczeliście. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDwa dni tylko a jednak od razu lepiej na sercu.
UsuńNo to odpoczęłaś a ja siedzę od piątku z chora wnusia a rodzice jej szusowali na nartach w Szczyrku a co im też się należy odpoczynek. pozdrawiam serdeczności zostawiam
OdpowiedzUsuńPrzykro mi Alinko że wnusia chora , w takich przypadkach pomoc babci jest bezcenna :)
UsuńŚciskam
Och Iwonko, tak bardzo pragnęłam odblokowania bloga.
OdpowiedzUsuńWIELKIE DZIĘKI!
Przecież Cię doskonale rozumiem, że ciągle brakuje Ci czasu.
My możemy napisać komentarz, a Ty czasem wskoczysz jak będziesz wolna.
To do nie czego Cię nie zobowiązuje. Wiele osób nie odpowiada na komentarze na blogu. Nikt o to nie ma pretensji.
Cieszę się, że miło spędziłaś te kilka dni.Chociaż się wyluzowałaś, odprężyłaś...
Każdego z nas nachodzi taki kryzys. Nie pierwszy to i nie ostatni...
Ja też czasem piszę króciutki komentarz, nie żebym nie chciała.
Jestem zawsze dwa, trzy dni do tyłu...
Przesyłam serdeczności.
Pa
Lusia
Lusiu jakoś muszę sobie ułożyć i pogodzić te bycie na blogu i codzienne swoje życie , chcąc dobrze i odpowiadać na komentarze każdemu , brakuje mi czasu na inne rzeczy więc ....znajdę jakiś sposób aby było dobrze.
UsuńPozdrawiam Cię najmocniej :)
Też miałam być w Pieninach, ale choróbsko nie dało...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejnego posta z niecierpliwością.
Pozdrowienia...
Mam nadzieję że wkrótce będziesz w Pieninach , może na trzy korony zawędrujesz , kto wie , ja tam jeszcze nie wlazłam ....
UsuńOch cudo...tęskno mi do gór, ale wolę letnie krajobrazy.
OdpowiedzUsuńJa też wolę góry zdecydowanie latem :)
UsuńCześć Ilonko strasznie zazdroszczę Ci tego wyjazdu.Nie pamiętam już kiedy byłam na urlopie....chyba w poprzednim życiu.Pozdrówka.
OdpowiedzUsuńBrydziu to tylko dwa dni , moje urlopy mają zwykle aż 4-5 dni , więcej szykowania , pakowania ale cóż coś za coś ...
UsuńŚciskam
Cieszę sie, ze juz Ci lepiej Ilonko. Czasem z człowiekiem bywa tak, że jak ranne zwierzę łaknie odosobnienia, samotności aby wylizać swe rany i dojść jakoś do siebie. Odnaleźć samego siebie. Nie trzeba go wtedy niepokoic a tylko zawierzyc czasowi, bo czas, jakkolwiek banalnie by to brzmiało, najlepiej leczy rany.
OdpowiedzUsuńCiepłe mysli zasyłam i trzymam kciuki by szybko to znowu nie wróciło (bo z nami kobietami tak to już jest, ze nas czasami taka zmora dopada i nie ma mocnych)!:-)))))
Olgo kobieto mądra, umiesz w paru słowach zawrzeć wiele cennych rad , więc jeśli możesz bądź nadal blisko mnie tu na blogu ...zresztą sama Wiesz :)
UsuńKiedy sie chcialam wpisac, to komentarze byly jeszcze nieczynne!
OdpowiedzUsuńNie lubie gor, a zwlaszcza w zimie, wolalabym jeszcze raz skoczyc nad morze, przynajmniej bym sie jodu nawdychala.
Buziaki.
Pantero , pantero no tak było jeszcze okienko nieczynne , bo łatwiej zamknąć je było niż z powrotem otworzyć ...
UsuńDla Ciebie mam tylko tyle DZIĘKI ŻE JESTEŚ CHOĆ TAK DALEKO TO JEDNAK BLISKO :)
Oj, bo sie z tego wzruszenia poplakam!
UsuńPantery nie płaczą :)
UsuńMały oddech od domu czyni cuda,nerwy na korki rozładowały sytuację i dobrze.Cieszę się ,że jesteś zadowolona bo trudno powiedzieć wypoczęta.Pozdrawiam i cieszę ze starej formy blogu
OdpowiedzUsuńChoć może i nie wypoczęłam aż tak , to jednak naprawdę jestem rada że ruszyłam mój zadek z domu , choć na chwilę ,ale ja generalnie wszystko robię szybko , z różnymi konsekwencjami ale kto by się przejmował :)
UsuńJestem, Ilonko, czytałam i byłam z Tobą cały czas ;-) Taki wyjazd potrafi zdziałać cuda, doładować energią i zrelaksować się jednocześnie. Żyzcę, żeby Ci tak zostało ;-) Aha - i udanego wypadu po jaja! Ściskam Cię;)
OdpowiedzUsuńTo się cieszę Inkwizycjo :) a po jaja już byłam dziś ale kto wie może znów się wybiorę :)
UsuńMały odpoczynek to dobra rzecz,przyjdzie wiosna i na wszystko będzie brakować czasu.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Halszko droga wielkie dzięki za pamięć i za SMS :)
UsuńŚciskam Cię mocno :)
Zazdroszczę Ci, od wielu lat nie byłam w górach;) Najważniejsze, że się lepiej czujesz;)
OdpowiedzUsuńKretko pojedziesz z pewnością może szybciej niż myślisz i dzięki dziś byłam jeszcze w empiku po duperele do dekupażu , ale jeszcze muszę wiele rzeczy nakupić :)
UsuńWidzę, że u Ciebie do odpoczynku na jedno zmęczenie musi być drugie, ale to chyba wychodzi Ci na dobre, bo humorek wrócił i taką Cię wolę, wiec trzymaj się cieplutko:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Może to dziwne ale dokładnie tak jest , czyli klin klinem :)
UsuńJa też się wolę taką jak teraz , niż ziejącą ogniem smoczycą , no ale wy tego na szczęście nie widzicie ....spokojnie smoczyca została w górach ..
Ściskam :)
Za górami nie przepadam..ale relaksu zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńA mnie teraz Twój Krym chodzi po głowie ....
UsuńTakie krótkie wypady są cudowne. Dają pełen relaks i odskocznie od codzienności. Tylko ja wolę jak jest ciepło:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńJa też wolę ciepło , ale cóż zrobić jak zima w pełni , nie no myślę że się kończy :)
UsuńTakie wypady pozwalają nabrać sił, czyli naładować akumulatory.
OdpowiedzUsuńAle paw!!!!! PAW MNIE POWALIŁ NA KOLANA! Nie mogłam się skupić na czytaniu i oglądaniu, bo ciągle do pawia wracałam. Ależ on piękny!!!!!
Julek jest piękny ,wkrótce znów będzie się obnosił ze swoim okazałym trenem :)
UsuńOj dobrze tak od czasu do czasu naładować baterie :))) Ja ładowałam w Wiśle :). Podobają mi się zmiany u Ciebie na blogu i ciesze się ze dół minął. pewnie tez zapracowanie dowaliło trzy grosze. trzymaj się cieplutko :)
OdpowiedzUsuńDół zasypany , taki szybki wypadł pomógł na tyle że mam chęci na nowe wyzwania :)
Usuń