piątek, 31 stycznia 2014

KROPLA DRĄŻY SKAŁĘ ......czyli haczyk.

Niezamierzenie, musiałam wątek na przynętę pociągnąć do dziś, gdyż ten  jakże długi czas, stosowania wielu  wabików, nie przynosił pożądanego  rozwiązana, i ciągnął się co już wiecie długie lata, skutkując tym że już straciłam, jakąkolwiek nadzieję, aby  zamienić hałas i zgiełk miasta, na górską  przestrzeń i widoki.

Nie mogę pominąć pominąć jeszcze  faktu, że  trafiła nam się na przeciągu tych lat oferta kupienia domu z płazów ( nie mylić z  żywymi stworzeniami ) choć  kilkakrotnie  dopytywałam się właściciela czy to faktyczna nazwa czy jaja sobie z nas robi, nie miałam jeszcze wtedy internetu, dom był rozebrany, właściciel gotów był wraz z pomocnikiem nam go złożyć, wszystko fajnie tylko gdzie ? jak żadnej ziemi nie mamy pod dom.
Oj miotaliśmy się z tym pomysłem kawałek czasu, jak dziś patrzę z perspektywy czasu  to cena była przyzwoita, no ale dom to nie leżak że mogę postawić sobie gdzie chcę, choć   do dziś mam jeszcze w kontaktach numer telefonu do pana co miał domek z płazów, licząc po cichu że może ów kontakt się przydać, jakby co.

Nie posypię mądrymi przysłowiami, ale coś dzieje się takiego w życiu, że im czym bardziej się spinamy, czym bardziej czegoś pragniemy, to z reguły skutek jest odwrotny, myślę że każdy z takim czymś się spotkał, więc i ja usilnie kombinując jak koń pod górę, w kwestii gór, zawsze  nic z tego nie wychodziło, a dlatego że małżonek owszem i towarzyszył mi w tych wycieczkach, ale  nie wykazywał żadnego nawet lichego entuzjazmu, aby  nasza noga tam pobyła dłużej niż planowany  krótki wypad czyli 3 góra 4 dni.

Aż w ubiegłym roku, będąc z trzy razy u Hanki, już nie prowokowałam rozmów na temat osiedlenia się tam choćby na totalnie stare lata,  gdzie już zapomnę po co tam chciałam być, i tych pięknych gór nie zobaczę bo wzrok nie pozwoli  .....w ślubnym  coś w tym temacie drgnęło, być może oboje musieliśmy do tego dojrzeć, tym bardziej że zawsze z mojej strony to wyglądało tak .....

Sprzedajemy nasz dom, nie oglądając się na nic,  przy okazji siłą rzeczy paląc za sobą mosty w konsekwencji, wykluczając w razie czego jakikolwiek powrót z powrotem, pomijając fakt że musielibyśmy  pozbyć się swojej pracy .....mając taką wizję, dziś się nie dziwię że małżonek, ani nie rozważał poważnie, moich  chaotycznie  nakreślonych planów, i bardzo dobrze, bo kto wie, jak by to się skończyło.

W sierpniowy ostatni wakacyjny wieczór, gdzie  turystów prócz nas już wywiało, zajadając się świeżym buncem nieopodal naszej ulubionej bacówki, mając przed sobą wspaniałą panoramę gór, zaczęliśmy snuć , a raczej ślubny plany pod tytułem , jakby to miało wyglądać? jak on to widzi ......

Więc  na jedną sprawę można spojrzeć inaczej, małżonek widzi to tak ......nie palimy mostów za sobą, domu w żadnym razie nie sprzedamy, gdyż nie po to dwadzieścia lat go własnymi rękami, remontował i póki co dalej remontuje, po drugie  dzieci... za chwilę  córa będzie pełnoletnia tu ma swoje plany, to tutaj mamy pracę, nasze źródło dochodu, wreszcie babcia, choć akurat, chętnie też by w górach posiedziała, tak stwierdziła.

Różne domysły pewnie  Wam chodziły po głowie,  być może co niektórzy z Was podejrzewali, z tym haczkiem, było  zaczarowanie ślubnego,  a tu potrzebny był CZAS , na zasadzie kropla drąży skałę, jak i to że ja przestałam być w tej kwestii natrętna, jak ....mucha.

Oczywiste jest to że jeszcze nic nie mamy na oku konkretnego,  do wzięcia pod uwagę, jasne jak słońce też jest to że , będzie nam  o wiele trudniej coś kupić, gdyż zostawiając ten dom, a myśląc  o innym domu będziemy musieli dostać kredyt , aby mieć za co go kupić.

Zdajemy sobie sprawę że przez może kilka lat będziemy  w rozkroku, między jednym domem a drugim, dopóki jakieś dziecko się nie usamodzielni ,  na tyle aby było komu zostawić nasz dotychczasowy dom, myślę że odległość od Pienin do nas czyli ponad 250 kilometrów nie jest aż taka kosmiczna, nieraz pokonanie tego dystansu zajęło nam z dwie i pół godziny, oczywiście jadąc wcześnie rano.

Pod koniec lutego lub pierwsze dni marca jedziemy w Hankowe strony szukać miejsca dla nas, przeglądając w internecie różne oferty większość jest z pośrednikami a to dodatkowe koszty, liczę że dobre wiatry i siły będą nas prowadzić do właściwego celu, a jak poczytaliście  tą część, wpisów, do zobaczycie że to nie jest, taka  decyzja na hop siup, dajemy sobie szansę, chcemy spróbować, jak nam się uda, będzie wspaniale, jeśli nie ....trudno, ale będziemy wiedzieć że przynajmniej spróbowaliśmy.

Jak ktoś w komentarzu stwierdził że tylko krowa, nie zmienia poglądów, więc  jak  kto ciekaw, być może jutro  poczytacie o tym, co my też myślimy robić w tych górach, przy okazji dowiecie się co z pracownią, a  dla Hany będzie ptaszek ....nie dzika kura :) 





17 komentarzy:

  1. Wyjaśnij, proszę, co to są te płazy do budowy domu. Zaciekawiłaś mnie tym bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobne do bali, lecz prostokątne, taka różnica, między belkami z bali a płaza ....przynajmniej mi tak wiadomo.

      Usuń
  2. Szczerze życzę spełnienia marzeń o domu w górach. Coś te góry jednak w sobie mają bo coraz więcej osób szuka tam miejsca na osiedlenie. Jestem też bardzo ciekawa co z pracownią i co zamierzacie robić na wysokościach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczyłam że córę tam wyswatam ciiiii , ale nie chce, więc to ostatnie dzwonki aby zabrać się do tych poszukiwań.

      Usuń
  3. Dziękuję Ilonka! Wzruszasz mnie, nie musi być kura, ptaszki też lubię, jak wiesz, najbardziej silki! Podziwiam Twoją determinację i gratuluję zmiękczenia Chłopa. Czas nastał bardzo dobry, kawał życia przed Wami, no i wiosna idzie! Czytam to i czytam i aż mnie nosi, kiedy pomyślę, że to już, że tutaj? Też nęcą mnie góry, ale to raczej utopia...
    Różo, płazy to takie dechy są. Takam mądra, bo mam w górach znajomości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem że lubisz :) silki też mogą być ....jak wyhamowałam to wóz sam ruszył , widać tak miało być :)

      Usuń
  4. Właśnie - czas. Trzeba go sobie dać, chociaż człowiekowi sie pali, znam to z własnego doświadczenia ;)
    Powodzenia w szukaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. POWODZENIA !
    Och, chętnie bym w górach zamieszkała...
    Nawet zima nie byłaby straszna.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tą krową to ja wypaliłam:)) A w kwestii zmiękczania chłopa......no, ja mojego też zmiękczam w podobnej kwestii, choć to nie będą góry :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Powodzenia!!! ciesze sie,ze zmiekczylas kogo trzeba i byc moze ten dom w gorach bedzie juz niedlugo. Piekne marzenie! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Mysle, ze majac na miejscu Wasza Hanke, nie bedziecie dlugo domu szukac. Miejscowi zawsze wiedza najpredzej, co w okolicy jest na sprzedaz.
    Mialam obawy, ze chcecie dzieciaki wyrwac ze szkol i od ich przyjaciol i przeniesc razem w gory, ale wyglada na to, ze zanim kupicie i wyremontujecie nowa chalupe, one zdaza sie usamodzielnic i pozenic, czy tez wyjsc za maz i pewnie zasiedla Wasz stary dom.
    A swoja droga, sprytna z Ciebie niewiasta. Potrafisz przekonac meza do kazdego pomyslu, a masz ich cale mnostwo. Jak Ty tego dokonujesz? :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne marzenia ruszyły wiec koło w ruchu i małymi kroczkami się kręci:) Super wszytko wygląda. Życzę a nawet jestem pewna , że niczego nie przeoczysz więc Nowy Dom będzie tylko zawierał same radości i masę wspaniałych pomysłów:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Powodzenia w szukaniu. Ja i znalazłam i nie. Na wiosnę może znów poszukam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zmiany się szykują! I dobrze. Pomyślnych wiatrów!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ilonko trzymam kciuki i mam nadzieję, że się uda :) uściski

    OdpowiedzUsuń