Idąc tropem komentarzy pojawiających się pod ostatnimi wpisami, a raczej zapytaniami od stałych czytelników mojego bloga, którzy towarzyszyli mi wiernie, dotyczących pracowni, i ciut innych spraw, czuję się wręcz zobowiązana aby wyjaśnić to i owo .....
Dość wcześnie pojęłam, że w życiu trzeba grać takimi kartami jakie daje los, co nie znaczy że nie można losowi pomóc, choćby tym aby samemu sobie poszukać, lepszych kart, czasem tak się składa, że nijak nam w tym rozdaniu, tali nic nie pasuje, ale może los łaskawie pozwoli nam przetasować nasze karty, pomyślnie dla nas, i wtedy możemy podbić stawkę, stawiając wszystko na tę jedną karę.
Dobiegając do czterdziestki, myślałam że wszystko co najlepsze poza mną, że pomału będę stawała się stateczną matroną, w najgorszym wypadku dodatkowo zatruwała z braku ciekawszego zajęcia, życie moim pociechom , poprzez wtykanie swojego nosa w ich życie, słusznie podejrzewając w sobie z czasem rozwinięcie się tej jakże częstej skłonności dotykającej teściowe oczywiście nie wszystkie.
Żałując czasem że już nie jestem małym stateczkiem( czytaj młoda i bez zobowiązań ) lecz już może większym ....np. tankowcem ( dojrzała z rodziną ) gdzie nie można ot tak zawracać i zmieniać kierunki w jakich chce się płynąć, nieraz po omacku szukałam dla siebie zajęcia na tyle mnie absorbującego i dającego satysfakcję, lecz nie kolidującego z dotychczasowymi obowiązkami , trochę takich zajęć znalazłam .
Mogliście śledzić moje poczynania w tym kierunku, kilkanaście już stuknie kursów, u najlepszego źródła czyli Włoszek, skutkujących w końcu powstaniem pracowni, w której dzielnie mi kibicowaliście, więc się nie dziwię że w obliczu nowych naszych planów , część z Was jęknęła a co z pracownią ? kursami ? czy być może pomyśleniem że już mi to zbrzydło ? ....
Nic z tych rzeczy, fakt roboty aby to niewielkie pomieszczenie zaadoptować na pracownię, pochłonęło wiele pracy, nerwów i pieniędzy, zwłaszcza że zależało mi aby wizualnie też wszystko grało czyli regały były odpowiednie, aby uzyskać lepszy efekt i szło eksponować w witrynie gotowe prace, czy niezbędne przybory, jednak tak naprawdę całe ustrojstwo potrzebne do kursów zmieści mi się w dwóch dużych pojemnikach.
Więc nic nie stanie kiedyś na przeszkodzie abym robiła kursy tutaj czy w nowym miejscu , wszak najważniejszym meblem do tego typu rzeczy jest stabilny i duży stół, a póki co pierwsze kursy będą w marcu, po karnawale, na razie pracownia robi za wabika, więc kto zachodzi do wypożyczalni, ma wszystkie moje prace wyeksponowane, i chyba to działa bo przyszłe kursantki coraz bardziej się niecierpliwią, ale cóż teraz nie mam czasu, za tydzień czeka mnie trzydniowe szkolenie z decorative painting co to jest można sobie wyguglać, powiem tylko że tu się już pędzelkiem maluje, zero klejenia czy dekupażu, a więc żeby nie było rozwijam się w tym kierunku dalej.
Wielu ludzi zapomina że w każdym wieku, można się rozwijać, podążać za marzeniami, dla mnie to jest wręcz paliwem, aby mi się chciało, choćby z łóżka wstać, a raczej jak to lwica, może z natury wolałabym poleniuchować, zwłaszcza że mam ku temu zadatki, w szkole już od podstawówki słyszałam od nauczycielek, że jestem zdolny leń, jakoś za dziecka zależności między tym nie widziałam, a teraz aż za dobrze wiem.
Jak upatrzę sobie cel , nie ma zmiłuj, wtedy działam, na dużo za wysokich obrotach to jednocześnie snu potrzebuję mało, o jedzeniu i dobrze potrafię zapomnieć, nieraz o reszcie świata też , co w przypadku rodziny wręcz z ich punktu widzenia jest niedopuszczalne, wpędzając mnie w wyrzuty sumienia, choćby tym, że obiad byle jaki, czy zadanie nie odrobione, bo mama nie miała czasu...na szczęście coraz bardziej moje dzieci rozumieją to, że nie jestem taką mamą jak ma Kasia czy Zosia, albo Jacuś.
Każdy sam musi sobie wypracować swoją mądrość życiową, nie da się powielić w każdym calu, tych samych wzorców co mają inni ludzie, jak postępują co robią, wiem mądrzę się choć wcale nie tak dawno nie byłam lepsza , i pewno nie jedną skuchę jeszcze zaliczę.
Dla Hany jedna silka, jak widać zdjęcia stare, nie miał mi kto zrobić dzisiejszych, na dwór się nie pchałam bom jeszcze nie całkiem ozdrowiała,a zresztą ptaszyska z racji błota pośniegowego mało fotogeniczne.
Jutro uchylę rąbek tego co my tam w tych górach planujemy robić , jak się wyrobię bo ślubny korzystając z ostatniego dnia ferii, zaplanował dla nas samych wycieczkę do Krakowa, pewnie knuje aby mu tę szurnietą babę smok Wawelski pożarł....ale się nie dam, ma być romantyczny wypad, my dwoje, śnieg z deszczem i katar .....brrrrr......
Miłego sobotniego wieczoru Wszystkim życzę.
Dość wcześnie pojęłam, że w życiu trzeba grać takimi kartami jakie daje los, co nie znaczy że nie można losowi pomóc, choćby tym aby samemu sobie poszukać, lepszych kart, czasem tak się składa, że nijak nam w tym rozdaniu, tali nic nie pasuje, ale może los łaskawie pozwoli nam przetasować nasze karty, pomyślnie dla nas, i wtedy możemy podbić stawkę, stawiając wszystko na tę jedną karę.
Dobiegając do czterdziestki, myślałam że wszystko co najlepsze poza mną, że pomału będę stawała się stateczną matroną, w najgorszym wypadku dodatkowo zatruwała z braku ciekawszego zajęcia, życie moim pociechom , poprzez wtykanie swojego nosa w ich życie, słusznie podejrzewając w sobie z czasem rozwinięcie się tej jakże częstej skłonności dotykającej teściowe oczywiście nie wszystkie.
Żałując czasem że już nie jestem małym stateczkiem( czytaj młoda i bez zobowiązań ) lecz już może większym ....np. tankowcem ( dojrzała z rodziną ) gdzie nie można ot tak zawracać i zmieniać kierunki w jakich chce się płynąć, nieraz po omacku szukałam dla siebie zajęcia na tyle mnie absorbującego i dającego satysfakcję, lecz nie kolidującego z dotychczasowymi obowiązkami , trochę takich zajęć znalazłam .
Mogliście śledzić moje poczynania w tym kierunku, kilkanaście już stuknie kursów, u najlepszego źródła czyli Włoszek, skutkujących w końcu powstaniem pracowni, w której dzielnie mi kibicowaliście, więc się nie dziwię że w obliczu nowych naszych planów , część z Was jęknęła a co z pracownią ? kursami ? czy być może pomyśleniem że już mi to zbrzydło ? ....
Nic z tych rzeczy, fakt roboty aby to niewielkie pomieszczenie zaadoptować na pracownię, pochłonęło wiele pracy, nerwów i pieniędzy, zwłaszcza że zależało mi aby wizualnie też wszystko grało czyli regały były odpowiednie, aby uzyskać lepszy efekt i szło eksponować w witrynie gotowe prace, czy niezbędne przybory, jednak tak naprawdę całe ustrojstwo potrzebne do kursów zmieści mi się w dwóch dużych pojemnikach.
Więc nic nie stanie kiedyś na przeszkodzie abym robiła kursy tutaj czy w nowym miejscu , wszak najważniejszym meblem do tego typu rzeczy jest stabilny i duży stół, a póki co pierwsze kursy będą w marcu, po karnawale, na razie pracownia robi za wabika, więc kto zachodzi do wypożyczalni, ma wszystkie moje prace wyeksponowane, i chyba to działa bo przyszłe kursantki coraz bardziej się niecierpliwią, ale cóż teraz nie mam czasu, za tydzień czeka mnie trzydniowe szkolenie z decorative painting co to jest można sobie wyguglać, powiem tylko że tu się już pędzelkiem maluje, zero klejenia czy dekupażu, a więc żeby nie było rozwijam się w tym kierunku dalej.
Wielu ludzi zapomina że w każdym wieku, można się rozwijać, podążać za marzeniami, dla mnie to jest wręcz paliwem, aby mi się chciało, choćby z łóżka wstać, a raczej jak to lwica, może z natury wolałabym poleniuchować, zwłaszcza że mam ku temu zadatki, w szkole już od podstawówki słyszałam od nauczycielek, że jestem zdolny leń, jakoś za dziecka zależności między tym nie widziałam, a teraz aż za dobrze wiem.
Jak upatrzę sobie cel , nie ma zmiłuj, wtedy działam, na dużo za wysokich obrotach to jednocześnie snu potrzebuję mało, o jedzeniu i dobrze potrafię zapomnieć, nieraz o reszcie świata też , co w przypadku rodziny wręcz z ich punktu widzenia jest niedopuszczalne, wpędzając mnie w wyrzuty sumienia, choćby tym, że obiad byle jaki, czy zadanie nie odrobione, bo mama nie miała czasu...na szczęście coraz bardziej moje dzieci rozumieją to, że nie jestem taką mamą jak ma Kasia czy Zosia, albo Jacuś.
Każdy sam musi sobie wypracować swoją mądrość życiową, nie da się powielić w każdym calu, tych samych wzorców co mają inni ludzie, jak postępują co robią, wiem mądrzę się choć wcale nie tak dawno nie byłam lepsza , i pewno nie jedną skuchę jeszcze zaliczę.
Dla Hany jedna silka, jak widać zdjęcia stare, nie miał mi kto zrobić dzisiejszych, na dwór się nie pchałam bom jeszcze nie całkiem ozdrowiała,a zresztą ptaszyska z racji błota pośniegowego mało fotogeniczne.
Jutro uchylę rąbek tego co my tam w tych górach planujemy robić , jak się wyrobię bo ślubny korzystając z ostatniego dnia ferii, zaplanował dla nas samych wycieczkę do Krakowa, pewnie knuje aby mu tę szurnietą babę smok Wawelski pożarł....ale się nie dam, ma być romantyczny wypad, my dwoje, śnieg z deszczem i katar .....brrrrr......
Jaka ta biała kurka ma fantazyjną narośl nad dziobem, jak róża to wygląda. Czekam na rąbek........bom ciekawa bardzo.
OdpowiedzUsuńKogucik mój ulubiony, bardzo chętnie lubi być noszony na rękach, na rąbeczek no trzeba poczekać .....ino nie podglądać :)
UsuńI bardzo dobrze, bom Matką Chrzestną Pracowni wszak;) Pomyślności Kochana, zawsze i niezmiennie;)
OdpowiedzUsuńPamiętam Kredko , żeś matulą chrzestną, nawet tabliczkę Ci upamiętniającą obiecałam :)
UsuńNo, no, nie wymigasz się;) Przyjadę sama i dopilnuję;)))))
UsuńIlona, piękne kurki, piękne do obłędu, aż mnie skręca, żeby dotknąć! Silka jest taka mięciutka jak myślę i na jaką wygląda? I to coś, nawet nie wiem, co to, za silką, kaczka chyba? Jakbyś ją z kolorowych blaszek poskładała! I na ostatnim zdjęciu - kogut wygląda jak w kolczudze, a to czarne jak węgiel z tyłu! Oszałamiające są.
OdpowiedzUsuńSmok Cię nie ruszy. On tylko barany bierze.
I dziewice ;))
UsuńToż już jestem w baranim wieku .... silka jest mięciutka z ciemną szarą skórą, a kogut to istny DON JUAN .....
UsuńLiduchna no fakt z tymi dziewicami, już się nie załapię :(
A jakiż to barani wiek? Bo może się załapuję?
Usuńkażdy ma swój przedział wiekowy, potrzeba by wyszczególnić o jakie cechy charakteru barana chodzi....
UsuńMam nadzieję, że wycieczka była udana, mimo kataru, smok może też przeziębiony, to nawet ze swej jamy nosa nie wystawi ;))
OdpowiedzUsuńJutro jadę ponoć, powdychać świeżym smogiem, ponoć teraz gród Kraka z tego słynie :)
UsuńQrde, ten krakowski smog (nie smok) chyba nie jest najlepszy na Twoje sponiewierane drogi oddechowe?
UsuńTeraz widać , że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję, że ten Kraków, to tak na wariacki papierach i bez szerszych planów, bo do smoka, to ja mam rzut beretem :)
Pozdrawiam :)
Bożenko toć u mnie wszystko na wariackich papierzyskach, grunt że w dowodzie tego mnie napisali, a to z Ciebie małopolanka :) czekaj jak mnie w te góry przywieje .....
UsuńDo gór to ja mam jeszcze daleeeeko, ale do Krakowa to bliziutko, do najbliższej tablicy Kraków, chyba 5 km :)
UsuńNo to Krakowianka z Ciebie jak się patrzy :) świetnie
UsuńDo tego, to się nie przyznaję - Jo baba ze wsi :)
OdpowiedzUsuńA czy to ważne czy z miasta czy wsi .....mnie już miasto obmierzło ....chętnie zamienię to na wieś ....
UsuńNo i własnie o to chodzi, dokładnie z tego powodu tak twierdzę, z pochodzenia jestem mieszczuchem :)
UsuńUdanego romantycznego wypadu :)
Zazdroszczę Ci pasji i dążenia do marzeń.Jeśłi się ma siłę marzyć ro świat leży u stóp:)Uda Ci się,ja też stoję przed wielkimi zmianami i mam nadzieję,że wszystko sie uda:)Uwielbiam czytać Twoje posty:)
OdpowiedzUsuńBeatko mile łechcesz moją próżność .....choć sama nie mam za wiele czasu aby przyłożyć się do pisania, takie wszystko na szybko spisane ....
UsuńA to do Ciebie, JESTEŚ SILNĄ KOBIETĄ , PAMIĘTAM CO MI NAPISAŁAŚ PRYWATNIE , JAK MNIE SIĘ MA UDAĆ TO TOBIE TYM BARDZIEJ CZEGO SZCZERZE CI ŻYCZĘ :)
volgens mij regent het goed bij je maar de kippen gaan gewoon hun eigen gang,gelijk hebben ze.
OdpowiedzUsuńWiatr w żagle i...do przodu! :)
OdpowiedzUsuńAleż u Ciebie zmiany na blogu:) Wszystko co zaplanowałaś na pewno się uda, ja jestem Twoim wiernym kibicem:)
OdpowiedzUsuń