niedziela, 2 lutego 2014

NASZE PLANY

sferze  niezrealizowanej , mam świadomość tego, że wiele osób nie takie przewroty swojego życia już dawno zrobiło i ma to za sobą, co niektórzy również to spisali na blogu, jak już im się ten wyczyn się udał z tą różnicą, że jeszcze nie trafiłam na takiego bloga, aby ktoś  na bieżąco opisywał ten jakby nie było przewrót, dotychczasowego swojego życia.

Być może wielu pomyśli że porywam się z motyką na księżyc, oczywiście każdy ma prawo tak pomyśleć, gdyż to co dla mnie jest konsekwencją świadomego wyboru na dalszą część życia, inni potraktują to jako przejaw głupoty czy niepotrzebnego komplikowania sobie życia, ale w końcu do odważnych świat należy, czyż nie ?

Nie przeraża mnie wizja porzucenia, życia w mieście, z pewnością z wielu względów wygodniejszego, na rzecz wsi, nigdy nie aspirowałam do robienia za miastową babę, nie dla mnie te wszystkie dobra koncernów kosmetycznych, nakładania codziennej papki tudzież zwanej make -upem, tyle lat się bez tego obywam, że z pewnością w tej materii pogląd mi się nie zmieni, nie mam potrzeby śledzenia nowinek tekstylnych , latania po galeriach w celu zakupu nowej szmatki, być może będę tęsknić za księgarniami, tam uwielbiam buszować, książek nigdy nie będę mieć dość, taki nałóg.
Od lat, a może od zawsze jestem gotowa, na życie wiejskie, jakże cudowne w swej prostocie, coraz mniej  doceniane przez ludzi żyjących w wiecznym pędzie za karierą, za dobrami tego świata, kto by pomyślał że moje dziecięce wakacje, na które jeździłam na wieś tak  duży miały wpływ, na moje życie, olbrzymie gospodarstwo cioci Julki, z krowami  dającymi codziennie świeże mleko, które wtedy nie doceniałam i cioteczka biedna musiała mi kupować w sklepie ku zdziwieniu sprzedawczyni ( kto kupuje mleko mając krowy) w szklanej butelce, bo pijałam wtedy tylko ze sklepu nie od krowy, takie fanaberie były wtedy mieszczuchowego dziecka......zgroza.

Kilka tuzinów królików, kur, kaczek, konie, owce, ule, do tego ogromny sad, ze swoim bogactwem które kiedyś się przerabiało i zamykało się ten smak w słoikach, do dziś jestem pod ogromnym wrażeniem pracy, a przede wszystkim serca które moja jakże kochana ciocia w to wsadzała jednocześnie zaszczepiając we mnie fascynację takim życiem  ,  ku niezadowoleniu mojej babuni, zwłaszcza  jak z wakacji u cioci zameldowałam się w domu z młodą ślepą kurą, która w swoim stadzie nie była akceptowana, a pod moją młodocianną opieką dożyła ponad dwóch lat.

Często nie zdajemy sobie sprawy jak nasze dzieciństwo może mieć niesamowity wpływ na nasze życie, późniejsze wybory ścieżek którymi chcemy podążać, w dorosłym życiu, skądś to się wzięło powiedzenie że dziecko chłonie wszystko jak gąbka, ten czas kiedy kształtuje się nasza osobowość, jest niezmiernie ważny, często poszukuję smaków z dzieciństwa, których do dziś nie potrafię znaleźć, szczególnie intensywnie skłaniam się ku lodom, śmietankowym najlepsze jadłam w Srebrnej Górze i czekoladowym z Świnoujścia, być może jeszcze kiedyś na takie trafię, a jeśli nie to wiele bólów gardła i angin jeszcze mnie czeka, tak już mam.

Wracając do  gwoździa dzisiejszego wpisu, który ma przybliżyć  czym miałabym się zajmować w tych górach , jak już uda nam się tam osiedlić.....nie będę aż tak oryginalna  jak napiszę że przede wszystkim chcę postawić na agroturystykę, jednak nie ograniczając się tylko do noclegów i posiłków, ponieważ  nieodłączną częścią naszych planów jest również niewielkie gospodarstwo ekologiczne , z kurami, kozami, ulami, gdzie będzie  możliwość  uczestniczenia  w procesie przygotowania  serów,  miodu tu przyda się mój mąż, który ma  niezbędne doświadczenie idące w lata....

Zaś ja bardzo chętnie  podzielę się swoim doświadczeniami  kulinarnymi ,  zwłaszcza jeśli chodzi o kuchnię śląską, mając w rękawie odpowiednie tricki aby kluski zawsze się udały, niekoniecznie używając jajka które je robi twardymi....nieraz ubolewam nad tym, że zanika  sztuka gotowania , wszyscy chcą szybko, łatwo i na już, lub próbujemy naśladować smaki kuchni światowych, często nawet nie znając własnych.

Wychowując się w domu wielopokoleniowym, mogłam  patrzeć jak gotuje moja prababcia, babcia, z biegiem lat kolekcjonując w starych notesach, dawne przepisy, które aż ujmują tą prostotą w składnikach, które  powodują że mniej  znaczy lepiej. 

Idąc tym tropem, coraz to bardziej, przykładam wagę do tego co jemy, zwłaszcza jak mamy swoje jajka, ze sklepowych jajecznicy sobie nie wyobrażam, w małej szklarni zawsze mam zioła, swoje pomidory może nie tak dorodne, jak sklepowe ale własne, wiec jeśli zmienimy miasto na wieś, nie może zabraknąć  chleba na zakwasie, wypiekanego we własnym piecu chlebowym, mam wspaniałe przepisy mojego dziadka, który wyrabiał  swojskie wędliny, pamiętam te pachnące wędzonką, kiełbasy, ala frankfuterki, szynki, nie takie wściekle różowe bo saletra daje taki kolor, lecz mniej ciekawe z wyglądu za to bez konserwantów, no i od czasu do czasu wędzarniak gościł ryby.
Teraz nasz wędzarniak dalej nam służy, lecz od wielkiego świątecznego dzwonu.

 Nie,  sięgam po nowe cudaczne potrawy, które są ponoć trendy lecz jak dla mnie bez smaku, zwłaszcza takie z różnych stron świata, gdzie tam być może smakują rewelacyjnie, jeśli są robione z tamtych produktów, a u nas jednak  ten sam choćby owoc nigdy nie będzie smakować tak samo, bo nie ten klimat.
A poza tym, będę prowadziła zajęcia z dekupażu i uwaga z witrażu.....tak wiem ....ale bardzo chciałam się tego nauczyć, rozważałam witraż lub ceramikę, lecz ceramika wymaga pieca ...to koszty, koło garncarskie też koszty i dużo miejsca ....a witraż tego nie potrzebuje, zwłaszcza do niewielkich prac.
Tak więc czeka mnie jeszcze trochę nauki, a poza tym, jak widać na wiele rzeczy nigdy nie jest za późno, wystarczy chcieć.

Podsumowując  dla naszych sąsiadów od czasu pojawienia się ptactwa, już prowadzimy wiejskie życie, dowód, co jakiś czas  z reguły dalsi sąsiedzi, ba nawet tacy których nie znamy, dostarczają nam wiaderka, lub woreczki , czy mega wór jak wczoraj zawitał dostarczony przez leciwego jegomościa, jakby nie było znajomego mojego dziadka,  w celu  napełnienia go ptasimi odchodami ....ponoć  to pożądany  nawóz , jako że nie jest pora sucha lecz każdy widzi jaka, ptaszyska wolą wystawiać kuperki w domkach , niźli w śniegu, i jakoś nie mam ochoty zbierać pojedynczych produktów ich przemiany materii, a poza tym popyt większy niż podaż ....nic będę musiała wprowadzić listę w celu zrobienia zapisów na .....kurze ...

Krakowa dziś nie zaliczyłam ....szkoda , jeszcze bym smoka zaraziła a tego bym nie chciała , dzięki  za Waszą  dobrą energię, poniżej  moja pracownia za szybą ...czyli wabik ...



 Jak widać  reklama czysto amatorska ...



28 komentarzy:

  1. W prawdziwej agroturystyce tak ma być, minimum 50 % żywności z własnego gospodarstwa. Jeśli tak jest to goście tym bardziej będą wracać do tych wszystkich pyszności, a jeśli jeszcze będą mogli brać udział w przygotowywaniu tych pyszności....choćby przy pieczeniu chleba to ich Ci nie zabraknie. Wystawa z pewnością jest przyciągająca, mnie się podoba. Jestem ciekawa Twoich pierwszych kursów, co dajesz na początek? Dekupaże?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek kursów ...oczywiście będą jajka z gęsich wydmuszek ...już od grudnia czekają ...myślę że dla wielu będzie to ciekawe doświadczenie, aby brać udział w przygotowaniu oczywiście jeśli będą mieli ochotę, a dla mnie przyjemnością będzie podzielić się ponad dwudziestoletnim czynnym doświadczeniem w tej materii, nie każdy ma możliwość się od kogoś tego nauczyć , teoria nie zawsze idzie z praktyką w parze.

      Usuń
  2. Trzymam kciuki za Wasze plany i marzenia!
    Całym sercem jestem z Wami.
    Od kilku lat planuję wyjechać w góry,a teraz będę miała powód!
    Jedzeniem przekonałaś mnie całkowicie! Także czekam na otwarcie! :)
    W dzieciństwie mieszkałam rok w mieście, ale nic nie pamiętam, najcudowniejsze wspomnienia mam właśnie ze wsi... i pomimo, że mieszkałam na wsi, to na noc jeździłam do babci, by pić mleko prosto od krowy, zbierać jajka i bawić się z kotkami i pieskami!
    Ale mi tęskno do tych beztroskich lat! :)
    Pracownia, cudowna. Szkoda, że tak daleko ode mnie...
    A reklama najlepsza jaką możesz mieć! :)
    Uściski,
    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ico z przyjemnością Cię w tych górach zobaczę :)

      Usuń
  3. O jej! Jakie plany :)! Gratuluję i trzymam kciuki :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Plany odważne;) Trzymam kciuki;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ilonus, czy to wszystkie miastowe musza mejkapow uzywac? Ja nie uzywam, nie stroje sie, jakbym juz na wsi zyciem prostym zyla :)))
    A ksiegarnie? Nie po to internety wymyslili, zeby piechota po zakupy chodzic. Zamowisz sobie online :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się nie maluję ani nie pudruję, ze wsi dałam nogę, miasto porzuciłam zamieniając na mniejsze :).
      A ksiazki jak nie kupisz to możesz sama napisać i jeszcze zilustrować, sama wydać i sprzedawać, i zarobić... wszystko w życiu można.... ..... ..... popróbować. Kto to lepiej wie jak nie ty?

      Usuń
    2. Te make-upy to przenośnia, niestety ja jestem uzależniona od księgarni, muszę dotknąć książek, ten zapach nowej książki, w tej materii internet do mnie nie przemawia.

      Sama książki nie napiszę , są lepsi ode mnie....

      Usuń
  6. Ilona, zapisuję się na wywczas. Plany masz śmiałe, ale spoko do zrealizowania. Jeśli Chłopa już przekabaciłaś, to teraz z górki. Tylko znajdźcie szybko to miejsce. Z rynkowego punktu widzenia teraz jest dobra pora na kupowanie.
    Żyję prostym życiem, ale odrobina mejkapu nie zaszkodzi, dla własnej przyjemności, żeby się widoku w lustrze nie przestraszyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi to być wyjątkowe miejsce, spore jak na takie przedsięwzięcie że być może tak centrum Pienin to nie będzie, tam małe raczej są działki, Hano nie mam nic przeciw malowaniu, jedni lubią inni nie ...może już mnie to zmęczyło ....

      Usuń
    2. Wiem, że nie masz i była to tylko taka figura stylistyczna, czy inna przenośnia. Rozumiem, co chciałaś powiedzieć. Ja, na ten przykład, nie kupuję ciuchów, bo gdzie je tu założę? Mam dwa zestawy (letni i zimowy) mniej więcej wizytowe, resztę kupuję w lumpeksach. Życie na wsi wymusza zupełnie inne ciuchy niż te, które nosiłam dotąd, zwłaszcza, jeśli nie muszę do roboty chodzić codziennie.

      Usuń
  7. Masz marzenia, plany i niech się to wszystko spełni ,życzę tego z całego serca. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Do odważnych świat nalezy, a marzenia tak naprawdę, nie są trudne do spełnienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja maluje się rzadko i delikatnie , ale lubię. Wieś nie jest mi obca a nawet mogę powiedzieć bardzo bliska. Świetne plany a chętnych będziesz miała na pewno wielu. Tak tu opisałaś o swojskim jedzonku, że już teraz pojechałabym z ochotą i pooddychać świeżutkim powietrzem.
    Pracownia cudowna, aż zawiało dobrą energią:) Pozdrawiam i spełnienia marzeń

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izko do tego swojskiego jedzonka a raczej świadomości tego co jeść musiałam dojrzeć ...

      Usuń
  10. Super plany!! Gratuluje i zycze wiele radosci w spelnianiu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie zastanawiaj się zbyt długo i szybko przystąp do realizacji planów i marzeń.Pięknie prezentują się Twoje prace za szybką.Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz czasowo muszę wyhamować .....ale już niedługo.....

      Usuń
  12. Człowiek od wieków z motyką na słońce się porywał i wychodziło mu nieźle. Jeśli jesteś przekonana, jeśli będziesz szczęśliwa .... to do dzieła. Ja już jestem po co najmniej dwóch przewrotach w życiu i niczego nie żałuję. Co do księgarni, to doskonale Cie rozumiem, ja też muszę dotknąć, otworzyć, przeczytać kilka linijek. Ale możesz robić wyprawy po książki, to też frajda. Mieszkając w Krakowie prawie codziennie byłam w jakiejś księgarni, mieszkając potem trochę dalej robiłam wyprawy, tez frajda. A tutaj wyobraź sobie, że byli właściciele domku porzucili trochę książek, które na razie mam pod łóżkiem. Pozdrawiam i działaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łucjo śledzę te Twoje niesamowite przewroty, więc wiem co masz na myśli ....No właśnie z książką mam tak samo , muszę dotknąć, pobieżnie poczytać, taki już ze mnie mól książkowy, choć osobiście uważam że najwspanialej pachną, są magiczne stare książki nadgryzione zębem czasu.

      Usuń
  13. No to do dzieła!
    Witryna pracowniana prezentuje się świetnie.
    Czytam, że mi pozazdrościłaś życia (ha, ha, ha). A dlaczego nie chcesz owieczek? na tych swoich połoninach?
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne owieczko że zachwycałam się życiem Twoim , czy Tobie podobnym, chcę owieczki bardzo ...tylko że co ja z wełną pocznę, nawet szalika do szkoły na zajęcia praktyczno-techniczne nie potrafiłam zrobić w tej materii jestem NOGA , i wątpię czy to się zmieni.

      Usuń
  14. wat een prachtige foto om mee te beginnen met de bergen op de achtergrond,dat missen wij hier wel in ons vlakke landje maar dat winkeltje o daar zou ik wel eens lekker willen rondneuzen.

    OdpowiedzUsuń