Zanurzając się ponownie w temacie nie jest łatwo dekadę swoich zmagań samej ze sobą , opisać w paru słowach , nawet dziś grzebiąc w zakamarkach swojej pamięci trudno mi przywołać konkretne sytuacje które miały miejsce a jak takowe się przewijają są zbyt osobiste aby je upubliczniać .
Mogę dziś powiedzieć że żyłam w dwóch światach , pierwszy mama, żona , człowiek poddająca się biegowi życia i starająca się sprostać oczekiwaniom innych , drugi to człowiek który jest sam , samotność była moją powierniczką , doszła do niej koleżanka którą wszyscy znają pod różnymi imionami strachu , lęku , obawy , razem ten duet samotności i strachu może wielce człowiekowi życie skomplikować .
Napisaliście w komentarzach że człowiek potrafi wiele znieść , prawda mogę powiedzieć tyle że całe życie znoszę więcej niż inni , mogłabym połowy tego znoszenia uniknąć , gdybym się wyprowadziła z rodzinnego domu ,ale wtedy została by babcia sama wraz z demonami zamieszkującymi w naszym domu , dla wnikliwych czytaczy którzy może się domyślają tymi demonami byli moi rodzice ....niestety .
Tak więc do dziś nie wiem jak udało wyjść mi się z mojej skorupy bez niczyjej pomocy , chyba jako zodiakalna lwica walczę o wszystko, w tym o siebie ,znów jak to piszę coś ściska mi gardło czyli emocje zostały, ale ja z pewnością wygrałam .
Temat rzeka , każdy ma swoje rzeczki , strumyczki , oceany , obiecałam napisać jak z tego wyszłam ...no to piszę .
Że w tamtym roku skończyłam czterdziestkę to wiecie , nie robiłam żadnego przyjęcia nic , prezentów też nie chciałam, ale miałam tak mocne życzenie aby życie zmieniło się o 180 stopni , wkrótce okazało się że są jakieś niewidzialne moce które sprawiały że ja zaczęłam się otwierać na ludzi .
Tuż po moich urodzinach , został zaczęty remont zewnętrznych ścian domu , którego parę miesięcy wcześniej staliśmy się pełnoprawnymi właścicielami , więc stawiła się ekipa w liczbie trzech facetów , jeden właściciel firmy to kolega męża i dwóch pracowników , przychodzili na 9 rano i pracowali póki słońce nie poszło spać .
Dodatkowo aby obciąć koszty mąż , był za pomocnika , więc pierwszego dnia pracy stawili się rano , bazę i siedzibę na sprzęt był w domku ogrodowym ,przed domkiem to co u wszystkich czyli stół, krzesła ,parasol .
Dzień zaczynali od kawy którą musiałam osobiście dostarczać , ponad miesiąc gotowałam codziennie im obiady , które również podawałam , z czasem i ja piłam poranną kawę w ich towarzystwie , pomału odkrywałam że też mam coś do powiedzenia , że nie jestem nijaka jak o sobie myślałam , dodatkowo sąsiedzi których nieraz unikałam , również obserwowali i rozmawiali o postępie prac i ja zaczęłam się przyłączać do tych rozmów , codziennie pomału stawałam się kimś kim kiedyś byłam a na długie najlepsze swoje lata o tym zapomniałam .
Więc mogę powiedzieć że remont domu miał działanie terapeutyczne , dom dostał nową elewację a ja nowe życie , po niecałych dwóch miesiącach stałam się bardzo szczęśliwą posiadaczką mojej wypożyczalni strojów , decyzję podjęłam błyskawicznie czytając ogłoszenie w gazecie , więc byłam gotowa na nowe wyzwania a co najważniejsze na kontakt twarzą w twarz z drugim człowiekiem , co przez te wszystkie lata było dla mnie przeszkodą nie do przeskoczenia .
Właśnie zaczęłam swój drugi sezon , daje mi to wiele radości , mam cierpliwość , dzieci zadowolone , nawet miałam dziś panią która chciała oprócz stroju diabła który wypożyczyła , miała ochotę pomierzyć różne peruki , aby móc zmienić fryzurę i kolor włosów , zrobiła sobie mini sesję zdjęciową , aby wybrać jaki kolor i długość włosów która będzie jej pasować, ona miała radość a ja awansowałam na wizażystkę :))).
Kończąc moją pewną historię i pisząc co piszę , mam w myślach Drogą Olgę i jej fragment wczorajszego komentarza , że na blogu jesteśmy jak znajomi z pociągu , każdy ma swoja historię , niektórym dobrze zrobi jak ktoś jej wysłucha , po czym każdy z nas wysiądzie na swojej stacji , i ja w swoją bezsenną noc myślałam że przyjdzie może już niebawem dzień że i ja wysiądę na stacji gdzie zakończę pisanie swoich historii , a te moje zwierzenia pójdą w niebyt czasu , jak wszystko kiedyś ....
Kochani wybaczcie mi ten ciemny klimat przed świętami , ale tak to wyszło , obiecuję poprawę :))))
Mogę dziś powiedzieć że żyłam w dwóch światach , pierwszy mama, żona , człowiek poddająca się biegowi życia i starająca się sprostać oczekiwaniom innych , drugi to człowiek który jest sam , samotność była moją powierniczką , doszła do niej koleżanka którą wszyscy znają pod różnymi imionami strachu , lęku , obawy , razem ten duet samotności i strachu może wielce człowiekowi życie skomplikować .
Napisaliście w komentarzach że człowiek potrafi wiele znieść , prawda mogę powiedzieć tyle że całe życie znoszę więcej niż inni , mogłabym połowy tego znoszenia uniknąć , gdybym się wyprowadziła z rodzinnego domu ,ale wtedy została by babcia sama wraz z demonami zamieszkującymi w naszym domu , dla wnikliwych czytaczy którzy może się domyślają tymi demonami byli moi rodzice ....niestety .
Tak więc do dziś nie wiem jak udało wyjść mi się z mojej skorupy bez niczyjej pomocy , chyba jako zodiakalna lwica walczę o wszystko, w tym o siebie ,znów jak to piszę coś ściska mi gardło czyli emocje zostały, ale ja z pewnością wygrałam .
Temat rzeka , każdy ma swoje rzeczki , strumyczki , oceany , obiecałam napisać jak z tego wyszłam ...no to piszę .
Że w tamtym roku skończyłam czterdziestkę to wiecie , nie robiłam żadnego przyjęcia nic , prezentów też nie chciałam, ale miałam tak mocne życzenie aby życie zmieniło się o 180 stopni , wkrótce okazało się że są jakieś niewidzialne moce które sprawiały że ja zaczęłam się otwierać na ludzi .
Tuż po moich urodzinach , został zaczęty remont zewnętrznych ścian domu , którego parę miesięcy wcześniej staliśmy się pełnoprawnymi właścicielami , więc stawiła się ekipa w liczbie trzech facetów , jeden właściciel firmy to kolega męża i dwóch pracowników , przychodzili na 9 rano i pracowali póki słońce nie poszło spać .
Dodatkowo aby obciąć koszty mąż , był za pomocnika , więc pierwszego dnia pracy stawili się rano , bazę i siedzibę na sprzęt był w domku ogrodowym ,przed domkiem to co u wszystkich czyli stół, krzesła ,parasol .
Dzień zaczynali od kawy którą musiałam osobiście dostarczać , ponad miesiąc gotowałam codziennie im obiady , które również podawałam , z czasem i ja piłam poranną kawę w ich towarzystwie , pomału odkrywałam że też mam coś do powiedzenia , że nie jestem nijaka jak o sobie myślałam , dodatkowo sąsiedzi których nieraz unikałam , również obserwowali i rozmawiali o postępie prac i ja zaczęłam się przyłączać do tych rozmów , codziennie pomału stawałam się kimś kim kiedyś byłam a na długie najlepsze swoje lata o tym zapomniałam .
Więc mogę powiedzieć że remont domu miał działanie terapeutyczne , dom dostał nową elewację a ja nowe życie , po niecałych dwóch miesiącach stałam się bardzo szczęśliwą posiadaczką mojej wypożyczalni strojów , decyzję podjęłam błyskawicznie czytając ogłoszenie w gazecie , więc byłam gotowa na nowe wyzwania a co najważniejsze na kontakt twarzą w twarz z drugim człowiekiem , co przez te wszystkie lata było dla mnie przeszkodą nie do przeskoczenia .
Właśnie zaczęłam swój drugi sezon , daje mi to wiele radości , mam cierpliwość , dzieci zadowolone , nawet miałam dziś panią która chciała oprócz stroju diabła który wypożyczyła , miała ochotę pomierzyć różne peruki , aby móc zmienić fryzurę i kolor włosów , zrobiła sobie mini sesję zdjęciową , aby wybrać jaki kolor i długość włosów która będzie jej pasować, ona miała radość a ja awansowałam na wizażystkę :))).
Kończąc moją pewną historię i pisząc co piszę , mam w myślach Drogą Olgę i jej fragment wczorajszego komentarza , że na blogu jesteśmy jak znajomi z pociągu , każdy ma swoja historię , niektórym dobrze zrobi jak ktoś jej wysłucha , po czym każdy z nas wysiądzie na swojej stacji , i ja w swoją bezsenną noc myślałam że przyjdzie może już niebawem dzień że i ja wysiądę na stacji gdzie zakończę pisanie swoich historii , a te moje zwierzenia pójdą w niebyt czasu , jak wszystko kiedyś ....
Kochani wybaczcie mi ten ciemny klimat przed świętami , ale tak to wyszło , obiecuję poprawę :))))
Jestem Ilonko i czytam ze wzruszeniem to, co wyrzuciłaś właśnie z siebie. Za chwilę coś skomentuję, a na razie chwilę pomyslę, z emocji własnych się otrząsnę...Ściskam Cię Ilonuś i za chwilkę jestem z powrotem!:-))
OdpowiedzUsuńŚciska mnie wciąż w gardle po przeczytaniu Twojego zwierzenia...Dobrze, ze piszę a nie mówię, bo trudno by mi było teraz słowo wykrztusić...To, o czym opowiedziałaś jest bardzo mocne i bardzo bliskie moim własnym odczuciom sprzed lat. A Twoje wspomnienia otwierają worek z moimi. Ileż człowiek w życiu przeszedł...Z iloma sytuacjami nie do przejścia się zmierzył i choć w siebie nie wierzył, to jednak wygrał! Najwyraźniej widać to z perspektywy czasu. ćzy kiedyś przypuszczałabyś, że będziesz pisać otwarcie o tym, co Cię kiedys dusiło? Czy przypuszczałabyś, że będziesz mieć swoja wypozyczalnie strojów i będziesz się w bliskim kontakcie z ludźmi tak dobrze czuła? Czas leczy rany...Dojrzewamy, kształtujemy się wciąz i wciąz. A im więcej tych kamieni na drodze, tym pełniejszy i piekniejszy człowiek potem powstaje.
OdpowiedzUsuńW Twoim zyciu ogromną rolę odegrał tamtejszy remont domu. To była rewolucja, która poruszyła Cię do głebi i nadała nowy bieg Twoim myslom i losom. Jakiż to palec losu sprawił, że banalny przeciez remont stał się tak dużym kamieniem milowym w Twoim zyciu? Czy może jest jednak ktoś lub coś, kto niewidzialnie pomaga, naprowadza nas delikatnie na właściwie tory...? Spotykamy dobrych ludzi na swojej drodze, którzy czasamu zupełnie niechcący pomagają więcej niz bliscy...To niezwykłe i troszkę nawet magiczne.
Ilonko! Jestem dumna z Ciebie jak z siostry, która wyszła ze swojego cienia i wystapiła na scenie życia nareszcie w pełnej krasie.Warto było!
Przytulam Cię tak po ludzku - serce do serca...:-)))
Olgo a mi wstyd szukałam w blogu wręcz żebrałam o jakieś bratnie duszę a od dwóch miesięcy , mam Ciebie u boku , która jak nikt z nas potrafi nadać słowom życie i magię , czytając cokolwiek co Napiszesz się to czuje i mogę być szczęśliwa nazywać Ciebie swoją blogową siostrą :)
UsuńUwolniłam się już z moich kajdan , tak naprawdę buduję swoje gniazdo rodzinne od początku nie chodzi o odwieczne remonty które do starości będą nam towarzyszyć , ale o nas ludzi , przed nami pierwsze spokojne święta i myślę że dla naszej babuni też będą inne bez zmartwień i trosk .
Ja Tobie Olgo dziękuję z całego serca za Twoje serce :)
Ciemny klimat? To jest wzruszająca opowieść z bardzo szczęśliwym zakończeniem..:) Życze wielu sukcesów i radośći w przyszłym roku. Tez bym sobie chętnie poprzymierzała peruki w miłym towarzystwie:)
OdpowiedzUsuńZakończenie puki co odpukać jest szczęśliwe , za życzenia bardzo dziękuję , a na mierzenie peruk serdecznie zapraszam , każdej kobiecie humor poprawi , panom również :)
UsuńIlono, jak dobrze, że wyrzuciłaś z siebie to, co tak długo Cię męczyło, prawie zadręczało...
OdpowiedzUsuńTeraz jesteś pełna wiary, siły, możesz "góry przenosić" i to jest najważniejsze.
Jesteś po prostu szczęśliwa. Masz swoją ukochaną Rodzinę, ptactwo i wiele ciekawych perspektyw na przyszłość...Cieszysz się każdą chwilą, każdym dniem...A dzięki blogowi poznałaś wielu wspaniałych, interesujących ludzi, którzy z wielką radością odwiedzają Ciebie i z tych wizyt czerpią pozytywną energię..
Serdecznie pozdrawiam.
Lusia
Lusiu Ty i parę osób jesteście takimi dobrymi duszkami które otaczają mnie w tym wirtualnym świecie jak i w realnym często o Was myślę , wczoraj czytałam gazetę a tam szopki Krakowskie i zaraz pomyślałam o Tobie czy to są te same z tego roku co Lusia na blogu pokazała :)
UsuńTobie również Droga Lusiu wielkie dzięki za wszystko , dzięki Wam święta będą też wyjątkowe :)
Po raz pierwszy nie bardzo wiem, co napisac.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim podziwiam Cie, Ilonus, za ogromna odwage. Bo takie publiczne otwarcie duszy wymaga niezwyklej odwagi, dla mnie to wielkie bohaterstwo z Twojej strony. Chyba ja sama nie bylabym na podobny akt gotowa.
Podobnie, jak Olenka, jestem poruszona Twoja "spowiedzia". Wiekszosc z nas w analogicznej sytuacji, potrzebowalaby pomocy psychologa. Ty natomiast wyszlas z zyciowego marazmu zupelnie sama. Splot okolicznosci pomogl w tym calkiem przypadkowo, ale jedynie sobie masz do zawdzieczenia, ze nie pograzylas sie w czarnej dziurze depresji, tylko z podniesiona glowa rozpoczelas calkiem nowe zycie, z udzialem w nim innych ludzi.
Na pewno wielka pomoca jest dla Ciebie blog. Powierzylas mu tajemnice, ktorych nie zdradzilabys innemu czlowiekowi. I to byla Twoja psychoterapia.
Pamietam Twoj poczatek, kiedy zarzekalas sie, ze po roku konczysz "dzialalnosc" blogowa, bo cos tam, cos tam...
Pozwolilas sie nam przekonac, zeby bylo inaczej. Przestalas tez koncentrowac sie wylacznie na swoich skrzydlatych pupilach, zaczelas pisac wiecej o swoich sprawach, co w koncu zaowocowalo dzisiejszym postem.
Ja rowniez jestem z Ciebie dumna. Brawo, Ilonus!
Chyba sama czujesz ulge po zrzuceniu tego brzemienia z siebie, prawda?
Panterko Wiesz że jesteś moją życzliwą duszą , może taka nieplanowana spowiedź będzie dopełnieniem wszystkiego co już za mną , dla mnie całe moje życie było jak pole bitwy , wrogami były najbliższe mi osoby , które zamiast chronić , niszczyły moje życie , wbrew wszystkiemu zawsze uważałam że mam szczęście do ludzi nigdy nie byłam prócz tego okresu o którym pisałam ,zamkniętym w sobie człowiekiem , od dziecka byłam wyczulona na krzywdę słabszego ,i to się nie zmieniło , moim azylem był sport, później sport który zafascynował mnie tylko dlatego że dał mi fizyczną przewagę pozwalającą znokautować potencjalnego wroga cokolwiek to znaczy ....
UsuńDziś mogę powiedzieć że jedną z głównych przyczyn dla której chciałam zlikwidować blog była płytkość i miałkość pisania nawet o ptakach , a jak przemyślałam sprawę doszłam do wniosku aby blog był prawdziwy musi być szczery , tak naprawdę ptaki są ciekawym dodatkiem do bloga , bo ani ze mnie znawca ani jeszcze hodowca , tylko szczęśliwa posiadaczka dobra pierzastego.
Tobie również WIELKIE DZIĘKI za te słowa :)
Droga Ilonko!Czytam Twoje posty i bardzo sie cieszę,że uwolniłaś się z tej skorupy,która Cię otaczała.Życie różnie kieruje naszm losem i czasami nie rozumiemy dlaczego tak się dzieje ale po latach odkrywamy prawdę i zaczynamy wszystko od nowa.Jesteśmy silniejsi,mądrzejsi i bardziej ufni i otwarci na ludzi.Widzimy swoje dobre strony ,pasje i marzenia które chcemy realizować.Czasami jeszcze potykamy się o drobiazgi ale człowiek to mała istota w tym wszechświecie.Teraz tylko będzie lepiej co nie znaczy,że wszystko pójdzie jak po maśle bo zawsze znajdzie się coś co nas przytłoczy lub oszołomi albo zada ból trudny do zniesienia.Wierzę bardzo,że Twoje pasje pozwola Tobie na to ,że każdy dzień będzie radością i dumą.Sam fakt,że masz tyle blogowych przyjaciół(wrogów też)jest Twoim największym sukcesem i kazdy z nich jak tylko będziesz w potrzebie stanie obok Ciebie ,pocieszy a nawet poda dłoń w razie konieczności.
OdpowiedzUsuńZ całego serca życzę Tobie i Twoim bliskim samych radosnych i szczęśliwych dni.
Halszko sama teraz siedzisz w dosłownej skorupie niemocy i przymusowego odosobnienia , a mimo to z twych myśli bije optymizm i to jest moc .
UsuńJak są kluby kota i inne , to myślę że możemy stworzyć niewidzialną armię dobrych dusz , które jak dziś Wasze komentarze pozwoliły ukoić moje emocje i uwierzyć że zrobiłam dobrze pisząc to wszystko .
Moje marzenia już czekają u drzwi na realizację a czy wizje i plany się spełnią , zobaczymy .
Ktoś mi kiedyś napisał na blogu że blogowych przyjaźni nie ma , zostanę sama , a jednak stał się cud te komentarze są na to dowodem .
Ściskam Cię moja blogowa serdeczna koleżanko :)
Moja kochana Ilonko!
OdpowiedzUsuńPonoć wielkie remonty zapowiadają zmiany. I tak też się stało w Twoim przypadku. To cudowne. Cudowne jest również to,że dostrzegłaś siebie. Tak długo, jak siebie nie dostrzegałaś , czułaś się nijaka. Już nigdy nijaka nie będziesz, bowiem dostrzegłaś,że masz osobowość. Tak jak siebie postrzegamy, tak postrzegają nas inni. Coś w tym jest.
Bardzo się cieszę,ze Ciebie poznałam i mam nadzieję,że nie zakończysz pisania. Pisanie bloga jest jak nałóg. Zaczyna się i wciąga, wciąga... Nie pozwól, aby to pisanie poszło w niebyt. Szkoda by było!!!!!
Życie jest piękne i hojne. Trzeba tylko otworzyć się na nie. Tak się cieszę, ze Tobie się udało.
Całuję serdecznie.
A ja się cieszę że Ciebie poznałam , Twoja radość jest udzielna że i ja się czuję radosna , choć jeszcze guzik na święta zrobiłam a w tym postrzeganiu to jest prawda :) odbijamy się w oczach innych .
UsuńChoć Dorotko niech i ja Cię uścisnę :)
Dobranoc! Miło mi,że chociaż na chwile zaraziłam Cię radością. Tutaj na ziemi, jesteśmy chwilę. Warto ten czas, jaki nam dano wykorzystać maksymalnie.
UsuńJak widać - świat się nie skończył, chociaż starszonoi zapowiadano!
Serdeczności
Podziwiam Cię za to, że dałaś radę wyjść do ludzi, przezwyciężyłaś ten strach, lęk - sama - a wiem jak trudno jest pokonać własne demony. I jeszcze bardziej podziwiam za odwagę napisania o tym. Bo przecież w dzisiejszych czasach trzeba być młodym, pięknym, bogatym i bezproblemowym.
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie Cię pozdrawiam
Asia
Dzięki Asiu , młodym się jest w każdym wieku , pięknym rzecz gustu , bogatym to zależy jaką kto ma miarę , a bezproblemowe nawet roboty nie są , jesteśmy tylko małymi trybikami które funkcjonują w tym świecie , ale cieszmy się tym co mamy .
UsuńAśka serdeczności :)
Pięknie poradziłaś sobie w tej sytuacji. Nie spodziewałam się tak, prostego rozwiązania, a tu proszę. Czyli prawdą jest że wszystko siedzi w naszej głowie. I dziękuję za szczerość, bo to, co opisałaś jest historią podobną do wielu takich, które nas dotyczą. Pozdrawiam uśmiechu życzę
OdpowiedzUsuńWszyscy szukają nieraz skomplikowanych rozwiązań a te najprostsze umykają , mnie wystarczył miesiąc z hakiem spędzony z innymi ludźmi niż moja rodzina , i to codziennie , zresztą nawet ci ludzie , którzy nie mieli pojęcia o moim problemie zobaczyli moją przemianę .
UsuńGłowa to potężna moc która może dać wiele jak i zabrać jeszcze więcej .
Serdecznie Cię Aniu pozdrawiam :)
Jesteś kolejną wspaniałą kobietą,godną podziwu, którą poznałam w blogowym świecie, a przecież bardzo realną i bliską poprzez zmagania z własnymi zahamowaniami, kompleksami i trudnościami w przezwyciężaniu ich. Dobrze się stało, że to "pękło', bo przecież mogło pójść w zupełnie odwrotną stronę i wtedy byłby dopiero problem. Pewnie będziesz miała jeszcze moment zawahania się, czy pisać dalej na blogu, ale i to minie, a potem poleci. Samych sukcesów życzę :)))
OdpowiedzUsuńJaskółko mogły by mi pochlebiać Twoje słowa , i z pewnością jest mi miło to czytać , szczęśliwa będę jakby choć w minimalnym stopniu komuś takiemu jak ja to pomogło .
UsuńWszystko już pękło dawno temu , a to że napisałam , było dziełem przypadku , chciałam posta o mocy naszego mózgu a skierowałam się w stronę swojej słabości i niemocy .
Dla mnie sukcesem jesteście WY WSZYSCY I CHOĆBY DLA TYCH CHWIL WARTO TU BYĆ :)
Wspaniale,że Ci się udało pokonać mroki duszy. Oby teraz Twoje życie było lepsze pod każdym względem. Tak trzymaj. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem już na właściwym kursie :)
UsuńDzięki Agatko :)
Powiem Ci Ilonko, że dobrze, że zaczęłaś blogować, bo blog spełnia bardzo dobra funkcję terapeutyczną, dostaje się tyle wsparcia, że skrzydła rosną. Na mnie tak podziałał. Okazało się, że mam coś do pokazania, że mam coś do powiedzenia, że przychodzą ludzie mnie odwiedzać. Bardzo mnie to zbudowało. jestem inną osobą, niż rok temu, kiedy zaczynałam. O wiele więcej teraz mam dobrego mniemania o sobie, a myślałam, że nic nie mam do zaoferowania innym.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, aby też tak było z Tobą.
I jestem pewna, że będzie!
Buziaczki:))
Aniu z pewnością najlepiej to Wiesz , gdybyś mi sama tego nie napisała nigdy bym nawet nie pomyślała że potrzebowałaś bodźca aby być w tym miejscu w którym Jesteś dziś ,pamiętasz jak na początku parę miesięcy wstecz napisałam że teraz doceniam bardziej każdy dzień życia , a Ty napisałaś że chciałabyś wiedzieć co sprawiło że tak piszę , wtedy absolutnie nie byłam gotowa na pisanie o sobie , choć nie byłam na łożu śmierci , to moja dusza była wtedy umierająca .
UsuńWiara w siebie jest najważniejsza , gdy same w nas uwierzymy inni też uwierzą .
Aniu nieraz takie strzaskane dusze muszą się spotkać nam się udało na blogu , DZIĘKI :)
A ja już bloguje prawie 8 lat. I jest mi z tym dobrze. Ha, bardzo dobrze!
UsuńMyślę,Ilonko,że zamknęłaś pewien etap życia a teraz staraj się brać życie pełnymi garściami.Nie oglądaj się już za siebie oddzieliłaś tamte życie przez te parę dni grubą kreską.Podziwiam Cię za To cieszę się,że chociaż w minimalnym stopniu mogliśmy być dla Ciebie podpora w tym trudnym rozliczaniu się z przeszłością.Z okazji świąt życzę Ci wspaniałych dni,które pokażą nam silną kobietę,która w zasadzie już poznaliśmy.
OdpowiedzUsuńTeraz o ty piszę tu jako zupełnie inny człowiek , a moja przemiana tak naprawdę furorę robiła rok temu , gdy sama zagadywałam sąsiadów znajomych ,nie chowałam się po kątach jak robiłam to latami.
UsuńAle również zdaję sobie sprawę że wiele takich kobiet sobie nie potrafi poradzić , być może nigdy ich niemego krzyku nikt nie usłyszy , na to nie ma lekarstwa , lek jest w nas .
A podporą Mariolu zawsze dla mnie będziecie na blogu :)
W sumie prosta sprawa ( remont domu) odmieniła Twoje życie. Nigdy bym nie pomyślała, że to mogło być lekiem. Nie ważne,co myślę, Tobie to pomogło i to jest wspaniałe. Teraz już z pewnością nie wrócisz do swojej "skorupki" :).Blog też pozwolił Ci się otworzyć, za co Cię podziwiam. Obyś zawsze miała o czymś ciekawym pisać i ptaki też pokaż czasami :)))
OdpowiedzUsuńJa też już myślałam że moja kolejka roztrzaska się z hukiem , ale ten dom który przez całe życie źle mi się kojarzył wyciągną ze mnie moje lęki , stawał się piękniejszy i ja stawałam się kimś kim kiedyś dawniej byłam , tylko starsza i mądrzejsza .
UsuńGigo wszystkie my godne podziwu , każda z nas jest inna a przez to niepowtarzalna :)
Podziwiam Cię Ilonko za Twoja odwagę i za to ,że postanowiłaś wszystko zmienić.I udało Ci się.Ja jednak zawsze stawiam na pierwszym miejscu synów,męża i chyba tym sobie szkodzę.Wychodzi na to,że najpierw wszystko dla nich,a jak starczy to dla mnie ,a jak nie to muszę się obejść smakiem.Wszyscy się już przyzwyczaili,że mamie nic nie potrzeba,a właśnie ja też mam swoje marzenia tylko na nie już nie ma miejsca i chyba to moja wina.
OdpowiedzUsuńDroga Brydziu ja też przez lata stawiałam rodzinę na pierwszym miejscu, moje marzenia schowałam gdzieś w zakamarkach serca i realizowałam się jako żona , mama, w kuchni spędzałam masę czasu na doskonaleniu mojej pasji jaką wtedy było gotowanie , dzieci rosły , codzienne życie zabierało mi coraz więcej czasu , oczywiście wiele podejmowałam prób aby powrócić do swoich marzeń ale już nie miałam siły przebicia , do tego wizja wyjścia do ludzi , działała na mnie tak że chciałam być niewidzialna błędne koło które coraz szybciej się toczyło .
UsuńBrydziu jak masz jakiekolwiek marzenie uwierz w siebie a potem w swoje choćby najmniejsze marzenie z Twoją pomocą się spełni , syn kiedyś pójdzie na swoje , mąż choćby jak najukochańszy nigdy nas do końca nie zrozumie jak same siebie nie będziemy potrafiły zrozumieć .
Tu nie chodzi o nowe ciuchy , czy fryzurę to może działać ale krótko , nie musimy być duszą towarzystwa , musimy potrafić o siebie zawalczyć , i to choć proste , bywa najtrudniejsze .
Jakbyś miała kiedykolwiek ochotę pogadać , to pisz na pocztę jak co telefonem też służę ,mam nadzieję że pewnego dnia zawalczysz ....
Ściskam .
Te ptaki... to nie przypadek...
OdpowiedzUsuńTy sama jesteś jak ptak... rozbiłaś skorupę...
i narodziłaś się na nowo :)
Mar , skąd wiedziałaś że tak właśnie było los dosłownie postawił nam na drodze Maję (pawicę ) :))
UsuńPrzyłączam się również do chóru pochlebców ;) he, he, żartuję z tymi pochlebcami :))
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga od niedawna i podoba mi się Twoje miejsce, jakie w sieci stworzyłaś. Co będzie, to będzie, na niebyt zawsze będzie czas, póki co - fajnie,że piszesz :)
Skoro jesteś Lwicą, to nie mogło być inaczej :) Przyszedł moment na otrzepanie się z zeschniętych traw sawanny i ruszyłaś do przodu, jako przewodniczka stada. Tak Cię teraz widzę :))
W sumie mogłabym podpisać się pod każdym poprzednim postem, więc nie będę powtarzać.
Miłego dnia :)
Lidka
Z tym otrzepaniem z traw sawanny , pięknie napisałaś , tym bardziej że zawsze mnie ciągnęło w Afrykańskie klimaty ,więc Lideczko , trafiłaś w sedno , cieszę się że mogę Cię w tym miejscu spotykać .
UsuńDobrej nocy , dopiero teraz mam czas zasiąść przed komputerem .:)
No widzisz?? Jestem chyba czarownicą, bo tak Cię właśnie zobaczyłam :))
UsuńDobrej, już kolejnej nocy :)
L.
Ilonko, od kilku dni żyję tym , że mam córcie tylko dla siebie, mieszka w Holandii i przyjechała na święta, więc wpadam,, czytam i wypadam :)))
OdpowiedzUsuńWięc to, że się nie odzywam, nie znaczy, że nie bywam u Ciebie :)
Jak już się nagadamy z córcią, bo teraz to kurz po kątach lata i w garach pusto, to coś i na święta zrobimy :)))
Ilonko, życzę Tobie by te Święta były dla Ciebie magiczne, cudowne i niezapomniane. By przyniosły czas spokoju, wytchnienia od codziennych obowiązków. Byś znalazła czas dla siebie, tylko i wyłącznie dla siebie, tak egoistycznie ... zapomniała o całym świecie.
Liczysz się Ty i tylko TY !!!
Pozdrawiam i całuski przesyłam.
Ps. Nawet nie wiesz, no teraz to już wiesz bo ile dziewczyn napisało, że przeżywało podobny stan, jak się ucieszyłam, jak przeczytałam to co napisałaś o sobie. Ja podobny stan przeżywałam, jak dziewczyny już wyprowadziły się na swoje, mąż znalazł pracę ( do tej pory ciągle byliśmy razem, bo ja nie pracuję zawodowo a on już nie musiał )i nagle zostałam sama na całe dnie. Bo wychodził rano i wracał wieczorem ( trzy dni w tygodniu) a w pozostałe cztery dni do 16-17 po południu. Myślałam, że oszaleję. Nie byłam sobą, nie wiedziałam co mam robić, jak zagospodarować sobie dzień. I na nic nie miałam czasu, prawie jak paranoja jakaś. Trwało to dosyć długo, i lek na swój marazm życiowy znalazłam w ... internecie. Zainteresowałam się dekupażem, robótkami ręcznymi. I to było moje wybawienie, zaczęłam kupować przez internet wszystko co było potrzebne dla początkujących. Wróciłam do żywych :))) Ale też i chyba na tej wsi lekko mówiąc zdziczałam :)))
I przez telefon dalej nie umiem rozmawiać, tzn. z kimś kogo nie znam. Mąż za to może gadać bez żadnych problemów. Nie lubię zakupów, dużych sklepów, tłumów.
Ale mam jedną cechę charakteru, którą u siebie cenię, a co ... jak kogoś nie polubię od pierwszego wejrzenia, spotkania to nie polubię go nigdy, żeby nie wiem co.I potem okazuję się, że miałam rację, bo z tego człeka wychodzi potem prawdziwa gnida. Tak więc oceniam ludzi tak "na pierwszy raz" i dobrze mi z tym. Już nawet mąż się nieraz pyta ... i co o nim/niej sądzisz :)))
Ale się rozpisałam, działasz Ilonko tak jakoś, że się człowiek przed Tobą otwiera jak w konfesjonale :))))
Pozdrawiam
Mirko chciałam również i Tobie złożyć , życzenia samych radości i zadowolenia przede wszystkim z SIEBIE i rodziny bo to jest najważniejsze .
UsuńBardzo mnie wzruszyło co napisałaś , znaczy to że jest nas lub było wiele , których dotykał podobny problem , którego sama nie wiem jak do końca nazwać a konsekwencją tego jest poczucie wyobcowania .
Ty Mirko odkryłaś internet i to był Twój bodziec aby wrócić do świata i znaleźć swoje miejsce .
A za wadę nie uważam że jak kogoś nie polubisz na początku , to z pewnością się już do tej osoby nie przekonasz , ja mam bardzo podobnie , by nie powiedzieć tak samo , dodatkowo nawet przez telefon jestem w stanie wyczuć daną osobę , ponad dwie dekady temu , obecny małżonek pokazał mi zdjęcie swojej siostry , od razu mi się nie widziała , i do dziś za sobą nie przepadamy , co więcej , z czasem jej to powiedziałam , gdyż nie chciałam odstawiać przez lata teatru i udawać fałszywą sympatię .
Jak już musiałyśmy się spotkać było całkiem poprawnie , ja się nie zmuszam , a ona kopie dołki sobie pod innymi członkami swojej licznej rodziny .
Tak naprawdę już od dawna chciałam aby blog był takim miejscem gdzie ludzie spotykają się naprawdę , i te wszystkie komentarze takie właśnie są prawdziwe , każdy nosi w sobie różne emocje , doświadczenia , mamy nieraz swoją ścianę płaczu o której nikt nie wie i być może się nie dowie , a jeśli mój blog może przysłużyć się takim spotkaniom to będę szczęśliwa móc dzielić i zapraszać do dzielenia się radością , czy troskami i tym czego pragniemy najmniej smutkami .
Ja Cię Mirko również pozdrawiam i ściskam mocno :)