Inspiracją do tematu dzisiejszego postu były Olga i Magdalena , które poruszyły ważny temat pod tytułem ....DOM .
Jeszcze parę lat temu nie chciałam w moim rodzinnym domu mieszkać , powodów mnóstwo , ale życie to nie koncert życzeń mówisz masz , więc mieszkałam , mieszkam i będę mieszkała ....póki co .
Mój dom to 81 staruszek , powstał nadzwyczaj szybko w kwietniu zaczęła się budowa a w październiku rodzina mogła w nim zamieszkać , czyli pół roku , moi pradziadkowie na Śląsk przybyli z Opolskiego aby tu żyć .
Tym bardziej uważam że budowa była ekspresowa , dom jest dwu piętrowy i dwu rodzinny a więc duży , od początku byli lokatorzy , którzy dostali meldunek z miasta aby zamieszkać w prywatnym domu , za komuny to samo .
Tu rodziły się dzieci (kiedyś tak bywało) , nowe pokolenia ale i ten nasz dom staruszek pamięta czasy wojenne .
W lutym 1942 r. do naszego domu w nocy przyszło gestapo po najmłodszego syna mojej prababci 19 letniego Wiktora , który został aresztowany i później wywieziony do Oświęcimia gdzie po pół roku zginął .
W czasie wojny ukrywali się przez ok. trzy miesiące u nas w domu dwaj Angielscy żołnierze , którzy szczęśliwie wrócili do swoich domów , a moi pradziadkowie dostali list z podziękowaniami z Ambasady Angielskiej oraz list od jednego z ukrywanych żołnierzy .
Później jak już Niemcy uciekali to , przyszli Rosjanie i u nas na podwórku przez kilkanaście dni mieli polową kuchnię a wtedy , na poddaszu ukrywali się właśnie ci dwaj Anglicy .
Więc nasz staruszek dom pamięta niejedno zdarzenie , narodziny , śmierć wszystko to co niesie życie .
Moja znajoma ma córkę w Ameryce i mówiła mi że oni mają dom tam gdzie chleb , a chleb mają tam gdzie mają pracę , a u nas ta ojcowizna , te przywiązanie do miejsca ja tak chyba mam.
Ponad rok temu staliśmy się pełnoprawnymi właścicielami naszego
staruszka , więc zafundowaliśmy mu lifting czyli elewację wcześniej
był z czerwonej cegły i remontujemy co zepsute naprawiamy i tak nam
zleci do 50-tki albo dalej .
Patrząc wstecz nie potrafiłam docenić co to znaczy mieć dom , z przeszłością z historią , wręcz denerwowało mnie że stary za duży ale z wiekiem potrafię to docenić , szkoda że tyle ciekawych rzeczy ja co wszystko chomikuję wyrzuciłam , nawet piękną przedwojenną sypialnie zniszczyliśmy , oj ja głupia .....
A dziś szukam w strychowych komórkach , skrytkach i znajduję żelazka na duszę , różne starocie które dopiero dziś potrafię docenić a więc lepiej późno niż ......
Wiem że każdy dom ma duszę a co za tym idzie różne stuki , puki , nasz jest od tego wolny , choć są dwie historie mroczne ale je zostawię a w szczególności jedną na ANDRZEJKI .
A dziś pada deszcz a więc domowo i pokusiłam się o sernik , po tych wszystkich kluchach , roladach , czas na deser .
W robieniu tortów , ciast jestem kiepska ale sernik zawsze wychodzi ( różne serniki ) przede wszystkim te , nie są suche.
Rodzynek również nie dodałam bo nie lubię ale są wskazane:)
Sernik z bezą kokosową:
Czas przygotowania: 1 godz.
Ciasto: 20 dag mąki, pół kostki masła, 3 łyżki cukru, jajko, pół łyżeczki proszku do pieczenia.
Masa Serowa: 75 dag mielonego tłustego sera*, 20 dag cukru, 3 żółtka, czubata łyżeczka proszku do pieczenia, pół szklanki śmietanki, 3 łyżki wiórków kokosowych, 2 łyżki rodzynek, czubata łyżka smażonej skórki pomarańczowej, torebka budyniu waniliowego bez cukru.
Beza kokosowa: 10 dag wiórków kokosowych, 3 białka, 3 łyżki cukru.
Sposób Przygotowania:
Z podanych składników szybko zagnieść ciasto. Owinąć w folię, wstawic na 45 min do lodówki. Wylepić ciastem dno i boki niedużej blach lub tortownicy i podpiec ok. 20 min. w piekarniku nagrzanym do 180°. Rodzynki sparzyć, osuszyć i obtoczyć w mące. Skórkę pomarańczową drobno posiekać. Żółtka utrzeć z cukrem i wciąż ucierając dodawać stopniowo budyń wymieszany ze śmietaną i proszkiem do pieczenia i ser. Na koniec wymieszać masę z wiórkami, skórką pomarańczową i rodzynkami. Z białek ubić sztywną pianę, pod koniec ubijania wsypać cukier a potem delikatnie ale dokładnie wymieszać z wiórkami kokosowymi. Masę serową rozsmarować na spodzie i rozłożyć na nierówną warstwę bezy. Wstawić ciato do piekarnika nagrzanego do 180° i piec ok. 1 godz. Gdy beza się lekko zarumieni przykryć blachę folią aluminiową.
*Ja zwykle daje 25 dag więcej i wyciskam sok z cytryny i dodaje otartą skórkę z cytryny.
z,on stukje taart gaat er wel in .ziet er voortreffelijk uit.
OdpowiedzUsuńWidze, ze przegapilas u mnie caly cykl wpisow o domach, w ktorych mieszkalam. Nigdy nie mialam DOMU, takiego swojego, rodzinnego, zawsze gdzies cos wynajmowalam.
OdpowiedzUsuńPieknie wyremontowaliscie Wasz DOM, choc czerwona cegla tez miala w sobie wiele uroku. Dobrze miec cos swojego, odziedziczonego po przodkach, co mozna dalej przekazac wlasnym dzieciom.
A sernik wyglada nader zachecajaco.
Panterko obiecuję że jak będę miała trochę więcej wolnego poczytam :)
UsuńA z remontem to dopiero początek od roku stoi nowy płot ale jeszcze musimy wiosną obkopać dom i dół domu kamieniem obłożyć no chyba że w lotto wygramy to będzie szybciej :)
A ja chciałam ptaki pooglądać...hihihi:)Pysznie u Ciebie ostatnio:))))Ten przepis na sernik chyba sobie pożyczę:) Pozdrawiam:)smacznego:) a dom jest piękny, ma taką ciekawą historię:) szkoda tylko tej przedwojennej sypialni:(((((
OdpowiedzUsuńKrysko ptaki będą z pewnością ,ale moje życie to nie tylko ptaki i chciałam Was zaprosić w moje progi :)
UsuńCzytając o Twoim domu wzruszyłam się Ilonko. Stoi sobie tak budowla, niby kilka ścian i dach a tak naprawdę to cała historia rodziny! Dom, jak żywa istota, która przechodzi różne koleje losu wraz z mieszkającymi w nim ludźmi. A ta historia znika, popadając w zapomnienie, tak jak ludzie znikają, odchodząc na zawsze... I coraz mniej jest na świecie tych, którzy by pamiętali, którzy by przywracali domowi życie...
OdpowiedzUsuńTak u nas obu dzisiaj nostalgicznie...Tylko smakowity sernik rozjaśnia te smutki...
Pozdrawiam a nawet przytulam Cię wirtualnie Ilonko kochana, Ciebie, która przywracasz domowi pamięć i dajesz mu nowe życie!I wypełniasz dom zapachem swoich smakołyków. Domowi na pewno się to podoba:)))!
Dziękuję Olgo za te słowa , dom niby ściany ale bardzo ważne , niestety z wiekiem przyszło docenienie tego , co to znaczy DOM.
UsuńHm, my troszkę się różnimy (jeśli chodzi o dom) Oboje jesteśmy z rodzin którym rodowe gniazdo zabrano, Zosi zostało na pograniczu Litwy i Białorusi (dawna Wileńszczyzna)Janusza rodzinne gniazdo, najpierw car za udział w Powstaniu Styczniowym i na Sybir, a potem po powrocie z Sybiru kupiony inny ,zagospodarowany na Lubelszczyźnie kolejny car w postaci władzy ludowej. Teraz my chowani bez gniazda, mieszkamy już w 11 miejscu z kolei(w ciągu 25 lat)nasze dzieci też przyzwyczajone od urodzenia do nomadycznego trybu życia, chodziły do kilku szkół ciągle nowi koledzy.
OdpowiedzUsuńKwitując, mamy dom w sercu, wspomnieniach, opowieściach, daleko na KRESACH WSCHODNICH bo nigdy już nie będzie jak dawniej :)
Pozdrawiamy
Domy rodzinne WAM zabrano ale widać piękną i ciekawą historię Waszych rodzin nosicie w sercu może kiedyś się z nią z nami podzielicie :)
UsuńPysznie u Ciebie Ilonko i bardzo ciekawie. Historia twojego domu jest imponująca! Ja też dopiero teraz potrafię docenić stare przedmioty po babci...
OdpowiedzUsuńBuziaczki!
Widać to przychodzi z wiekiem , młodość ma swoje prawa , zawsze mi to ciążyło że tyle ludzi tu mieszkało przez tyle lat , a po primo jako osoba nad wyraz strachliwa :) miałam świadomość że w tym czy innym pomieszczeniu zagościła pani z kosą i wyobraźnia nieraz mnie ponosiła ale o tym koło andrzejek :)
UsuńIlonko odnowiony jest piękny,jak myślę zawsze o domu to i o cieple domowym .Dom to mury ale i ludzie,łzy smutku ale i radości.Ciepło kominka ale i ciepłe spojrzenia i dotyk domowników.Dla mnie dom to również zapach wspomnień,zapach domowej kuchni, wykrochmalonej pościeli,czy perfumy znane i zapamiętane na całe życie choć już nikt ich nie używa.To zapach zawsze żywej choinki,pierników , wypastowanych podłóg i jedynej w swoim rodzaju zupy,której zapachu nie zapomnę do końca życia.Myślę,że dom tworzą ludzie a mury tylko im w tym pomagają.
OdpowiedzUsuńRozczuliłam się Twoim postem stąd wzięło mnie na wspominki,jeżeli nadużyłam Twojej gościnności to przepraszam.
A tak już przyziemnie, serniczek wygląda pysznie, przesyłam całusy, dziękuję za ten post
Mariolu wspaniale to ujęłaś sama esencja , tak zapachy zawsze przywołują wspomnienia zwłaszcza pościel wykrochmalona i te pastowane podłogi :)))
UsuńTo ja Tobie dziękuję :)))
Historia starego domu, to jak biografia. W jego dzieje wpisane są wszystkie wydarzenia, które dotyczyły domowników, gości,przyjaciół. Ci dwaj Anglicy tez są jego cząstką.Lubię takie opowieści.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i uciekam, bo kusisz serniczkiem oj oj, a ja baaardzo lubię sernik:)
Wypadało by napisać Amen :)
UsuńTwój dom ma radosne i smutne historie. Mam nadzieję, że tych pierwszych jest więcej.
OdpowiedzUsuńDom z cegły czerwonej jest typowym śląskim domem, otynkowany zmienił swój wygląd. Jest piękny.
Każdy mądrzeje z wiekiem. Znam ten ból z wyrzuconymi meblami, sprzętem gospodarstwa domowego...teraz sobie "pluję po brodzie".
Dobrze, że zachowałam stare dokumenty, książki, lampy naftowe, moździerze...
Twój sernik faktycznie jest wysoki i bardzo pulchny. Wygląda bardzo apetycznie...
Pozdrawiam
Teraz nawet staram się aby stara waga odzyskała dawny blask :)
UsuńDomy rodzinne to nasza historia pełna uczuć i wspomnień.Trudno zachować wspomnienia z blokowisk,gdzie wszystko jest podobne,bo są to mieszkania bez duszy.Zachwanie staroci u wielu podobnie wyglądało ale trzeba dojrzeć by dostrzec urok i czar tych przedmiotów.
OdpowiedzUsuńSerniczek bardzo kuszący.
Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć ,a to niestety przychodzi z wiekiem :)
UsuńMasz szczescie wielkie,ze mieszkasz w rodzinnym domu, nawet kiedy jestes swiadoma, ze tam bywala pani z kosa. A dom ma szczescie, mieszkaja w nim jego wlasciciele z pokolenia na pokolenia. Wzruszajacy post. Poza tym zrobisz wszystko by utrzymac go w swietnosci. Ja tez nie przywiazywalam wagi do starych mebli, jeszcze pamietam przepiekne stare lozka metalowe malowane w kwiaty mojej babci ktora mieszkala w Prudniku. Nikt nie wie gdzie sie podzialy. Serniak wyglada niesamowicie. Caluje
OdpowiedzUsuńDo lepszego stanu powoli go przywracamy gdyż wcześniej , trudno było coś więcej przy nim zrobić jak nie byliśmy jego właścicielami .
UsuńMeble poniszczyliśmy z 15 lat wstecz , bo stare , niemodne , a teraz za późno na lament :)
W starym domu z duszą i historią mieszka się jakoś inaczej. Dla mnie te nowe, małe domki są jakieś takie nieprawdziwe, plastikowe jakby. A Wasz dom jest jak...opoka. Duży, solidny, murowany...
OdpowiedzUsuńSernik baaardzo apetyczny.
Pozdrówki
Asia
PS1. Klusek nie robiłam, bo prądu nie było i do ziemniaków mi w lodówce woda nakapała...
Ps2. A prace i talent Twojej córki powaliły mnie na kolana:-)))
A.
Masz rację Asiu , teraz potrafię docenić dom z historią , dom w którym mieszkam od pierwszych dni mojego życia , gdzie zjeżdżałam po poręczy jako mała dziewczynka a teraz mogę patrzeć jak moja najmłodsza pociecha robi to samo :)
UsuńMyślę że jeszcze kluchy kiedyś zrobisz , szkoda że mieszkasz tak daleko bo bym ci chętnie zaserwowała śląski mój obiad z sernikiem rzecz jasna :))
A córcia może po dwóch latach przerwy wróci choć trochę do malowania :)
Masz szczęście, że mieszkasz w domu rodzinnym. Moich przodków "nosiło" po świecie, nigdzie długo miejsca nie zagrzali. Ja tez mam chyba takie geny. Przeprowadzałam się wiele razy, a teraz mam ten swój mały domek, ale już mnie kusi nowa przygoda.
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda Wasz dom. Wiele pracy włożyliście, ale przecież warto.
Kusisz tymi smakołykami. Serniki pyszne zawsze mama piekła. Ja czasem, ale nie mogę tak sobie dogadzać, bo się nie zmieszczę w drzwi. Serdcznie pozdrawiam
Owieczko znów Cię kusi nowa przygoda ? jesteś niesamowita ....a w drzwi z pewnością się zmieścisz :)) a więc nie żałuj sobie tylko dogadzaj :))
OdpowiedzUsuńMam włączonego Twojego bloga, bo słucham sobie muzyki, którą wrzuciłaś :) i przeglądam niektóre wpisy, trafiłam tutaj.
OdpowiedzUsuńPowtórzę za innymi - piękny dom :) Moich też po Polsce nosiło, domu, w którym mieszkałam od urodzenia już nie ma, a rodzinny ma dopiero 32 lata. Zakorzeniona natomiast jestem w moim mieście, które gugiel przekłamuje ;) ale nie do końca, bo od dzisiaj będę tam pracować. Ot, taki mały dowcip wujka G. ;)
A poza tym - jeden zestaw moich pradziadków też pochodzi z Opolszczyzny i pod koniec 19. wieku przyjechali do Wielkopolski - ze swoimi rodzicami oczywiście.
Lidka
Lidko :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za pracę , podoba mi się jak napisałaś że jeden ZESTAW pradziadków pochodzi ż Opolszczyzny :))))
Dzięki :)
UsuńTak mi się skojarzyło, bo dwie osoby w jednym, jakby nie było ;)
L.