niedziela, 11 listopada 2012

NIE DEPTAĆ MARZEŃ !!!!!!!!!!

 
W  dalszym ciągu zachęcam do wzięcia udziału w konkursie świątecznym , chętni mają czas do jutra do północy .
Nie jest to żadne Candy  w którym chodzi o zareklamowanie własnego bloga i pozyskanie obserwatorów , ( tak czytałam wczoraj w necie bo nie wiedziałam co to jest )  , a więc  wystarczy wyrazić wolę  uczestnictwa  i przesłać jakieś zdjęcie martwej natury lub zwierzęcia  i to wszystko :))
Inicjatywa wyszła od Kingi  , choć ja nie jestem do końca przekonana co do końcowego efektu , dwa lata przerwy ale ona  jak dla mnie za pewnie się  czuję , uwierzyła  dzięki WAM w siebie , a ja nie będę podcinać jej tych skrzydeł więc niech maluje i  jakby co to proszę pamiętać ze ona ma 15 lat a do Matejki daleka droga :)) W tym przypadku pochwała rodziców nie wystarczyła , musiało szersze grono czyli WY ocenić czy coś z tego będzie  i za to jestem WAM wdzięczna :))

Rodzice mogą wiele dziecku dać ale też mogą zabrać , pewno moja historia jest jak wiele takich ,  ale  sprawiła że nie chcę  narzucać swoim dzieciom mojej woli w wyborze drogi życiowej , zepsuć idzie szybko a naprawić nie zawsze się da .

Pochodzę z rodziny fryzjerskiej moja babcia fryzjerka , mama fryzjerka , ciotki , wujkowie dwaj ,w każdym razie ponad 20 lat temu było w rodzinie 14 fryzjerów , paru z nich miało za komuny swoje zakłady , bliżej lub dalej nawet gdzieś w Poznaniu ktoś miał zakład .
Dla mnie zapach dzieciństwa to właśnie zapach płynów do trwałej ondulacji , lakierów do włosów i było oczywiste że albo będę weterynarzem lub fryzjerką , weterynarz odpadł chyba nie byłabym w stanie uśpić zwierzęcia więc zostało fryzjerstwo .
Wszystko wraz z moim dorastaniem do tego zmierzało już w podstawówce koleżanki  chadzały do mnie aby zrobić im fajny fryz w ramach możliwości  , że nie wspomnę o moich lalkach .
Uwielbiałam ten klimat kiedy byłam dzieckiem a , babcia wtedy dużo młodsza robiła panią  w domu ( już nie pracowała )  włosy , ten klimat siedziałam na maleńkim taboreciku i patrzałam jak obcina , nawija włosy na wałki a przy okazji nasłuchałam się przeróżnych historii  co komu życie napisało.
I właśnie przyszedł odpowiedni czas na wybranie szkoły i tego kim chcę zostać w przyszłości  dla mnie i dla wielu którzy mnie znali było to że będę fryzjerką  ale dla mojej rodziny nie to był wstyd co ludzie powiedzą tyle fryzjerów , są inne zawody , w każdym razie co chcę ale nie fryzjerstwo .
Oczywiście nigdy nie byłam pokornym cielęciem i za plecami  rodziny załatwiłam sobie praktykę to była podstawa u mojej ciotki , która miała swój zakład i czekałam na odpowiedni moment aby poinformować  w domu o moim wyborze  .
Ale niestety  nie wygrałam tej batalii  , delegacja domowa ciotkę nawiedziła i biedaczka nie mając wyjścia  , poinformowała mnie że nici z praktyki , choć wiem że mnie popierała ale lepsza zgoda w rodzinie  niż uleganie fanaberią nastolatki .
Zmuszona byłam dołączyć do moich koleżanek  , które w mniemaniu mojej rodziny wybrały odpowiednią szkolę , którą oczywiście skończyłam  ale nigdy jej nie polubiłam ani tego zawodu który mi dała ,  męczyłam się w niej umilając sobie i innym koleżanką , nauczycielką również czyli   robienie włosów , musiałam być w tym dobra .
Musiały minąć lata  aby  moja babcia która była główną  sprawczynią tego abym nie robiła tego co pragnę  doszła do tego że źle zrobiła  stając na wyborze mojego wymarzonego zawodu .
Czytając to wielu z was stwierdzi wielkie co tyle zakładów , fryzjerów i macie rację ale nie każdy ma odpowiedni dar do wykonywania zawodu , lekarzy jest dużo a tych z powołania ???
mój dar tak to nazywam  polega na tym że patrząc na osobę widzę jaką fryzurę powinna mieć , nie tnę jak leci  wszystkich według mody , bo to nie zawsze się sprawdza , fryzura musi pasować do człowieka , jego osobowości wieku , tak samo kolor .
Pamiętacie te grzywki cięte po skosie gdzie ta niby grzywka zamiast odmłodzić bezlitośnie obnaża  mankamenty twarzy , sama  nie raz jak byłam u fryzjera to musiałam z nerwem tłumaczyć że taka  a taka fryzura do mnie nie pasuje  a ona zdziwiona bo to jest modne i wszyscy tak chcą czyli nie patrzą na człowieka tylko lecą według szablonu .
Trzynaście lat temu postanowiłam jeszcze zawalczyć i zapisałam się  na kurs fryzjerski  , kosztował jak na nasze warunki sporo  , Kinga miała skończone dwa latka  więc mogłam  pokonywać dwa razy w tygodniu  kawał drogi aby jak myślałam czegoś się nauczyć i mieć papier to podstawa .
Było nas z dwadzieścia parę kobiet w różnym wieku , większość to były nudzące się w domu czterdziestki , dla nich kurs to było jak powrót do szkoły , fajne gadżety w postaci najdroższych kuferków , nożyczki z najwyższej półki ( sama tanich nie miałam ale na nożyczkach się nie oszczędza )  , którymi nigdy się porządnie nie nauczyły ciąć .
Po poznaniu okazało się że nawet panie w balzakowskim wieku są ok. , ale ta kobita  co miała mnie uczyć fachu fryzjerskiego ???  po pierwszej lekcji miałam dość , wiedziałam że pieniądze które wyłożyłam na kurs przepadły albo lepiej bym się czuła jak bym je zgubiła , Otóż ta kobita nic że była po lub koło 70 tki  , to potrafiła tyle co ja sama umiałam , a wtedy wchodziły balejaże inne nowości to wiedza jej była zerowa , zwykle jak przychodziła na kurs to pierwsze  jej słowa były takie drogie panie ale mnie boli głowa ,  poćwiczcie sobie coś same  , i tak  w koło , sympatią mnie nie darzyła bo mówiłam głośno co o takiej nauce myślę  i że szkoda było pieniędzy na taki kurs , oczywiście po pół roku tej bez nadziei  zrezygnowałam a raczej  mój syn i oczekiwanie na jego narodziny , były powodem dla którego nie chciałam ciągnąć tej farsy zwanej kursem .
Jestem   fryzjerem  mojej rodziny i  paru sąsiadek  , pogodziłam się z tym że swojego zakładu mieć nie będę ; ale moja siedmioletnia córa lubi grzebać we  włosach więc może.......kto wie :)))

Dajmy dzieciom decydować  lub  słuchajmy co mają do powiedzenia :))))

obraz powyżej  namalowała  Kinga tuszem :))



22 komentarze:

  1. Też lubię się bawić cudzymi włosami. Upinać, podcinać, eksperymentować. Jeśli to komus sprawia przyjemność, to i mne jest miło.Ale na własnej głowie wolę spokój i prostotę, bo na wsi nie ma czasu na fryzurowe wydziwiania.
    Ale rozumiem Twoje upodobanie do fryzjerstwa i poczucie niespełnienia, Ilonko.Uważam jednak, że nie papierek jest ważny, ale to, czy Cie ludzie doceniają i uznają w Tobie dobrą fryzjerkę. A chyba tak jest, nieprawdaż?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fryzjerką nie jestem chyba że w sercu , czasu też nie cofnę , ale napisałam to po to , aby wspierać tych młodych ludzi na początku ich drogi , niż zmuszać ich aby realizowali nasze marzenia .
      Kiedyś aby mieć swój zakład potrzebny był ten nieszczęsny papier :))

      Usuń
  2. Skad ja to znam???
    Mnie tez nie bylo wolno pojsc droga, jaka ja sobie wymarzylam. Uwielbialam robotki reczne, szycie, robienie zabawek ze szmatek, skory, rysowanie, konstruowanie, klejenie i takie tam.
    A ojciec uparl sie, ze albo inzynier, albo lekarz, bo to sa konkretne zawody, a jako plastyk bede klepac biede.
    Zarzucilam wszystko, co wczesniej tak ukochalam. Nigdy tez do tego nie powrocilam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może wskrześ chociaż część marzeń zabawki ze szmatek są zawsze na czasie :))

      Usuń
  3. O Jezu, kochana - to ja chyba kiedyś Cię odwiedzę! Bo jak żyję nie spotkałam fryzjera, który wiedziałby, co dla mnie dobre. Efekt - od 25 lat mam mniej więcej taką samą fryzurę z lekkimi zmianami i róznymi kolorami. No, było parę szaleństw, raz nawet trafiła się fryzjerka, która obcięła mnie na krótko i byłam - ZACHWYCONA - niestety - fryzjerka wyjechała, a ja wróciłam do do włosów do ramion. Jedynie szwagierka ma dar na tyle, że jakoś te moje włosięta przycina ( szwagierka jest grafikiem komputerowym, a dba o fryzury rodziny bliższej i dalszej oraz wszystkich znajomych.) Bo jakbyś Ty umiała powiedzieć, co dla mojej steranej głowy najlepsze to chyba padłabym ze szczęścia! A tak na serio - każdy powinien sam decydować, co chce w życiu robić. Zawód można zmienić jeśli wybierze się źle, ale to musi być własny wybór. Rodzice mogą tylko delikatnie wskazywać drogę. I wspierać. Zawsze.
    Buziaki
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szewc w dziurawych butach chodzi i ja również niezmiennie tylko koński ogon włosy choć miałam długie nie lubiłam ich mieć rozpuszczonych ; aż pewnego dnia jeden dzień przed syna komunią ścięłam włosy i z brunetki postanowiłam być blondynką chciałam zaszaleć ale pomału stonowałam się do szatynki ot szaleństwo ale miny znajomych i rodziny na komunii warte były tego :))

      Usuń
  4. Bardzo dobrze to znam Ilonko! Mnie rodzice wypchnęli na Politechnikę, a ja się tam męczyłam okrutnie bo moje serce rwało się do biologii, do zwierząt, do polonistyki... Szkoda mi teraz mnie samej. Inaczej potoczyłoby się moje życie, gdybym się wtedy umiała przeciwstawić.
    Nie wolno deptać marzeń! Masz rację!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co Aniu zrobimy , żeby tak czas cofnąć ? Kinga właśnie kończy gimnazjum o profilu biologiczno - chemicznym i ciągnie ją do oceanicznych zwierząt i dalekie kraje i ja ją popieram :))
      Malować może zawsze :))

      Usuń
  5. Ilonko to prawda z tymi naciskami w rodzinach co do wyboru zawodu.Czasem naciski wiążą się z potrzebą kontynuacji działalności rodzinnej firmy.Mam w swoim otoczeniu osobę praktycznie przymuszoną do wykonywania zawodu ,którego nie lubi jest jej trudno.Ja miałam to szczęście być wspierana przez rodziców, robię to co kocham i czuję się spełniona.Rozumiem więc poparcie Twojej córki w jej wyborze ale myśli o trudnym kierunku studiów, całusy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do studiów jeszcze trochę czasu , ale jeśli dziś tak myśli to się cieszę , gorzej jakby nie miała pomysłu na siebie :))

      Usuń
  6. Dobrze, że szanujesz decyzję Kingi. Rozumiesz, że Twoje marzenia zostały podeptane. Zbyt mocno podporządkowałam się sugestiom Rodziców. Oni tylko doradzali...Teraz wiem, że byłam zbyt potulną dziewczyną. Szkoda, że miałam małpi rozum...A co do fryzjera. Uwielbiam gdy masuje mi głowę, czesze, jestem jak w letargu, może śpiączce? zdaję się całkowicie na niego...
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach Łucjo czytam że Tobie też kłody pod nogi kładli ; wszyscy my za potulni nie raz a potem żałujemy :)
      Wspaniałe uczucie jak we włosach grzebią , prawda :)

      Usuń
  7. A moi rodzice nigdy nie naciskali na mnie w żadnych moich życiowych wyborach. Tylko pytali - chcesz tego ?
    Jestem im za to wdzięczna,bo widzę ile im zawdzięczam.
    I moje dziewczyny też robią to co same sobie wybrały.
    Wychodzimy z założenia, że jak same się w życiu "nie sparzą",jak to się mówi, to nie uwierzą, że coś jest nie dla nich.
    Ale najpierw my sami musieliśmy do tej mądrości dorosnąć :)))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To gratuluję rodziców , widać że i Ty tą mądrość przejęłaś i mam nadzieję że i Twoje dziewczyny to docenią :))))

      Usuń
  8. Bo rodzicom wydaje się, że wiedzą lepiej bo już wiele przeżyli, chcieliby swoje dzieci ustrzec, ale i tak uczymy się tylko na własnych błędach. Mam nadzieję, że moja córa nie będzie miała mi za złe, że czegoś jej zabroniłam, albo coś kazałam, co było dla Niej ważne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również staram się tego typu błędów nie popełniać ale czy to się uda życie pokaże :)

      Usuń
  9. Dzieciom trzeba tłumaczyć, można namawiać, ale nie wolno zmuszać, bo skutek może być opłakany:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba Ci zrobili krzywdę,ale pewnie w dobrej wierze.Jeżeli dzieci mają konkretne zainteresowania,to naprawdę wielkie szczęście,gorzej ,jeżeli sami nie wiedzą czym się interesują i w jakim kierunku się rozwijać.A tak jest w większości przypadków.
    Ilonko ,zapisałam się dzisiaj na Konkurs Twojej córeczki,ale wysłałam chyba złe zdjęcie ,bo nic nie pisałaś o kwiatkach,aja -zanim pomyślałam-wysłałam zdjęcie kwiatka.Więc ,jeżeli żle zrobiłam to tylko się zapisuję,a w reszcie zdaję się na los szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwiatki MOGĄ BYĆ :) MASZ rację nieraz dzieci same nie wiedzą czego chcą to może być też problemem , bo w dobrej wierze się doradzi a kiedyś może się okazać że to był zły pomysł :))

      Usuń
  11. A ja wychowałam się w cieniu maszyny do szycia :))). Od dziecka patrzyłam na klientki, które bez przerwy przechodziły przez nasz dom i mama i babcia szyły.
    Też siedziałam na malutkim taboreciku i słuchałam miliona plotek :)).
    Moja mama była mistrzynią szycia, potrafiła uszyć dosłownie wszystko, też miała dar, sama robiła sobie wykroje, też chyba to mam po mamie, ale niestety nie szyję zbyt często, nie mam czasu i nigdy nie próbowałam szyć zawodowo, to już nie te czasy, a moja mama nie lubiła tego co robiła, robiła, bo musiała i kiedy ja potrzebuję czasami pomocy, jak coś uszyć, czy skroić, słyszę od mamy, ja to tego nie potrafię. Pasjonatką szycia była moja babcia. Szyła prawie do końca, nie potrafiła bez tego żyć.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znasz Jagodo te uczucie siedzenia , patrzenia , słuchania na maleńkim taboreciku które, przypomina nieraz beztroskie czasy dzieciństwa :))
      Widzisz że ten dar zawsze jest unikatowy , krawcowych masa ale znaleźć DOBRĄ krawcową to sztuka :)

      Usuń