Dziś wracam do źródeł czyli do ptaków .... pogoda znów sprzyja a więc prace przy budowaniu wolier czas wznowić .
Ptaki już wróciły do zdrowia jeszcze tylko bażancik diamentowy miał niewielki objaw choroby i przesiaduje grzecznie w naszych domowych pieleszach i cóż widać że mu się podoba ......ale po niedzieli wróci do swoich dwóch panienek :)
Sally i Sami dwie siostrzyczki , póki co też są z nami w domu i robią się z nich pawice salonowe a w szczególności ze Sally , choć prawie o trzy tygodnie młodsza to różnicy między nimi prawie nie widać , Sami znosi swoje kalectwo dzielnie , jest na szczególnych przywilejach i prawach , również kulinarnych .
Ale Sally nie gorsza i też mała spryciula potrafi nas czarować , praktycznie drepcze za nami krok w krok ,a już w kuchni jak coś za długo przy blacie robię i ona nie widzi co to dziób, i dziób w nogę , znak że jakiś smakowity kąsek by chciała a w szczególności lubią żółty ser i .....praktycznie wszystko co my jemy , wczoraj sernik chyba wypadł dobrze bo dziewczyny połknęły wszyściutko co dostały .
Pawice rosną , Sally ma w zwyczaju wskakiwać na kolana po trochę pieszczot , ale również bez zapowiedzi wskakuje na ramię lub głowę jeśli akurat siedzi się na krześle i jak podrośnie to będzie ciężkiiiii problem , plus pazury :)))
Jak pisałam wcześniej budujemy cztery woliery , ale prawdopodobnie stanie jeszcze piąta , jak wiecie ptaki chorowały , wcześniej Sami miała kłopoty i korzystaliśmy i korzystamy z pomocy wspaniałych weterynarzy i oni zaproponowali nam abyśmy przy ich pomocy stworzyli coś na kształt tymczasowego pogotowia dla drapieżnych i dzikich ptaków .
Do tego właśnie jest potrzebna odpowiednio wysoka , najlepiej z drzewem , osobna woliera ,wraz z domkiem , trafiają do nich chore , z połamanymi skrzydłami ptaki lub niezdolne do samodzielnego funkcjonowania , i u nas wracały by do zdrowia , a potem na wolność , czekał już nowy lokator do nas krogulec ale niestety pomimo wysiłku weterynarzy , odszedł za tęczowy most .
Jeśli ktoś by mi z rok temu powiedział że w domu będzie mi chodził paw , w ogrodzie staną woliery , że koguty będą jeden przez drugiego piać ,czy ja bym uwierzyła , uznałabym to za coś nierealnego ; a dziś innego życia już sobie NIE WYOBRAŻAM .
Ostatnio zrobiłam niezłą wycieczkę po moim terenie prywatnym , ale bardzo mi zależy aby kto do mnie zagląda miał uczucie że mnie choć trochę zna i zagląda do mnie jak do znajomej aby zobaczyć co nowego słychać , wiem święta jeszcze daleko ale moim życzeniem świątecznym była by chęć telefonicznego kontaktu z chętnymi osobami i złożenia świątecznych życzeń , wiadomo że nie w dzień wigilijny kiedy każdy zalatany ale ciut wcześniej , więc kto by chciał to proszę pisać na pocztę a kto nie to oczywiście że uszanuję taką decyzję .
Może dyplomacją nie grzeszę że piszę o telefonie ale kto wie co będzie jutro , za miesiąc a ja z cierpliwych nie jestem , ale to już wiecie :)
Na drugi tydzień pierwsze zdjęcia z nowych wolier , a póki co Sally i Chilijka czyli Arakuana kurka bez ogona , która będzieee kiedyś znosiła niebieskie jajka .
Serdecznie pozdrawiam Wszystkich kukających , komentujących , niekomentujących , radosnych i smutnych .
Ptaki już wróciły do zdrowia jeszcze tylko bażancik diamentowy miał niewielki objaw choroby i przesiaduje grzecznie w naszych domowych pieleszach i cóż widać że mu się podoba ......ale po niedzieli wróci do swoich dwóch panienek :)
Sally i Sami dwie siostrzyczki , póki co też są z nami w domu i robią się z nich pawice salonowe a w szczególności ze Sally , choć prawie o trzy tygodnie młodsza to różnicy między nimi prawie nie widać , Sami znosi swoje kalectwo dzielnie , jest na szczególnych przywilejach i prawach , również kulinarnych .
Ale Sally nie gorsza i też mała spryciula potrafi nas czarować , praktycznie drepcze za nami krok w krok ,a już w kuchni jak coś za długo przy blacie robię i ona nie widzi co to dziób, i dziób w nogę , znak że jakiś smakowity kąsek by chciała a w szczególności lubią żółty ser i .....praktycznie wszystko co my jemy , wczoraj sernik chyba wypadł dobrze bo dziewczyny połknęły wszyściutko co dostały .
Pawice rosną , Sally ma w zwyczaju wskakiwać na kolana po trochę pieszczot , ale również bez zapowiedzi wskakuje na ramię lub głowę jeśli akurat siedzi się na krześle i jak podrośnie to będzie ciężkiiiii problem , plus pazury :)))
Jak pisałam wcześniej budujemy cztery woliery , ale prawdopodobnie stanie jeszcze piąta , jak wiecie ptaki chorowały , wcześniej Sami miała kłopoty i korzystaliśmy i korzystamy z pomocy wspaniałych weterynarzy i oni zaproponowali nam abyśmy przy ich pomocy stworzyli coś na kształt tymczasowego pogotowia dla drapieżnych i dzikich ptaków .
Do tego właśnie jest potrzebna odpowiednio wysoka , najlepiej z drzewem , osobna woliera ,wraz z domkiem , trafiają do nich chore , z połamanymi skrzydłami ptaki lub niezdolne do samodzielnego funkcjonowania , i u nas wracały by do zdrowia , a potem na wolność , czekał już nowy lokator do nas krogulec ale niestety pomimo wysiłku weterynarzy , odszedł za tęczowy most .
Jeśli ktoś by mi z rok temu powiedział że w domu będzie mi chodził paw , w ogrodzie staną woliery , że koguty będą jeden przez drugiego piać ,czy ja bym uwierzyła , uznałabym to za coś nierealnego ; a dziś innego życia już sobie NIE WYOBRAŻAM .
Ostatnio zrobiłam niezłą wycieczkę po moim terenie prywatnym , ale bardzo mi zależy aby kto do mnie zagląda miał uczucie że mnie choć trochę zna i zagląda do mnie jak do znajomej aby zobaczyć co nowego słychać , wiem święta jeszcze daleko ale moim życzeniem świątecznym była by chęć telefonicznego kontaktu z chętnymi osobami i złożenia świątecznych życzeń , wiadomo że nie w dzień wigilijny kiedy każdy zalatany ale ciut wcześniej , więc kto by chciał to proszę pisać na pocztę a kto nie to oczywiście że uszanuję taką decyzję .
Może dyplomacją nie grzeszę że piszę o telefonie ale kto wie co będzie jutro , za miesiąc a ja z cierpliwych nie jestem , ale to już wiecie :)
Na drugi tydzień pierwsze zdjęcia z nowych wolier , a póki co Sally i Chilijka czyli Arakuana kurka bez ogona , która będzieee kiedyś znosiła niebieskie jajka .
Serdecznie pozdrawiam Wszystkich kukających , komentujących , niekomentujących , radosnych i smutnych .
Mój syn mieszka w Katowicach, ciekawe czy to gdzieś blisko Ciebie? Pozdrawiam Ciebie i całe pierzaste towarzystwo:)))
OdpowiedzUsuńTo do mnie jakieś 45 kilometrów :))
OdpowiedzUsuńZawsze z niecierpliwością czekam na ptasie wpisy, bo polubiłam Twoje pierzaste towarzystwo ( i zagadka - które z nich to moje ulubienice?:-))) ). Chociaż dużą frajdę sprawiły mi też wpisy domowe. Bo Ty po prostu jesteś świetna dziewczyna. Ot co:-))) Z pogotowiem dla dzikich ptaków to doskonały i bardzo potrzebny pomysł. Kibicuję z całej mocy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam nejserdeczniej!
Asia
Oczywiście Sally dziś jest na zdjęciu :))
UsuńJak miło że nazwałaś mnie dziewczyną , jeszcze nie dawno czułam tą czterdziechę na plecach robiłam z siebie stateczną matronę która do mnie nie pasuje , bo czy matrona tańczy rano przy Pitbulu ? ale o tym kiedy indziej :)
Pogotowie to delikatna sprawa , ale jeśli to wyszło od naszych weterynarzy , i możemy na ich pomoc liczyć , to oczywiście że trzeba takim ptakom pomóc , a my z każdym tygodniem z naszymi ptakami również nabywamy cennego doświadczenia .
Masz maila, Ilonus.
OdpowiedzUsuń:)))Dzięki Panterko
UsuńIlonko myślę, że powaliłaś na kolana tych weterynarzy swoim podejściem do ptaków. Nie tylko ich, co widać po liczbie obserwatorów. Czy teraz czasem myślisz żeby przestać blogować???
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)))
Tam gdzie szukamy pomocy dla naszych ptaków jest to stosunkowo nowa około pięcioletnia przychodnia weterynaryjna z młodym zespołem , który nie jest zmanierowany , nie ma rutyny ,i sami stwierdzili że takich ptasich pasjonatów mało , myślę że o to w tym chodzi , że jest trochę ludzi i nawet w naszych okolicach , którzy mają ptaki ozdobne , tylko z tą różnicą że jak ptak zachoruje , nie robią nic lub niewiele aby go ratować , oczywiście nie wkładam wszystkich do jednego worka , ale taka jest prawda , jeśli sami weterynarze na początku byli zdziwieni naszym postępowaniem , zwłaszcza że cztery niedziele pod rząd lądowaliśmy z jakimś ptakiem w klatce .
OdpowiedzUsuńPtaki doskonale wiedzą że chcemy dobrze pierwszy przykład bażant diamentowy u hodowcy był ponad rok , u nas na początku bał się kontaktu z człowiekiem a teraz po pierwszym ataku choroby pozwolił się dotknąć , nie uciekał a był w wolierze , a teraz po nawrocie choroby i wczorajszej wizycie u weterynarza , siedzi grzecznie w pudełku dużym ,które jest otwarte wyskoczy z niego pochodzi pozwoli się głaskać i nie patrzy uciec .
Jak już wcześniej napisałam będę blogować ile się da :)
Pogotowie dla ptasiorów z wolności to super pomysł i wielka odpowiedzialność, no i obciążenie przede wszystkim psychiczne, bo co innego włąsne ptaszki a co innego Matki Natury przed która odpowiadasz.
OdpowiedzUsuńAle jesteśmy pewni że podołasz :)
Serdecznie pozdrawiamy
Zosia i Janusz
P.S.
Mamy nadzieję że nie będzie to nietaktem,Z powodu naszego bzika Latynosko Andyjskiego, w nazwie Chilijskich kurek popełniasz błąd(literówkę) Nie Arakuana lecz Araukana (nazwa pochodzi od nazwy regionu w Chile Araukani odwiecznej ziemi dzielnego plemienia Mapuche (czyt:Mapucze)
Cóż jeśli w nasze życie weszły ptaki i nie był to chwilowy kaprys czy fascynacja ale zrodziła się wielka pasja , która nie dzieli ale łączy nas wszystkich z ptakami , dzieci równie mocno się udzielają , pomagają nam a to ważne , i jeśli zdobyliśmy przez te pół roku trochę doświadczenia i wiedzy , to z pewnością zrobimy wszystko jeśli kiedyś jakieś dzikie ptaki do nas zawitają aby im pomóc wrócić tam gdzie ich miejsce .
UsuńNo widzę teraz że źle napisałam , również czytałam historię tych kur i jestem po wrażeniem zachowania tych kur , jednak kura kurze nie równa :)
Kiedy czytam Twoje posty i bije z nich radość, że ptakami jest w w miarę w porządku, to i mnie udziela się Twoje szczęście.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że tak miło zaraziłaś nas miłością do Twoich stworzeń.
Przyznaję, że do tej pory wiedziałam, że są bażanty i znałam te ptaki...ale o innych nie miałam wcale pojęcia...
Wszystkiego najlepszego z okazji Święta Niepodległości.
ŚLĘ POZDROWIENIA.
Łucjo droga ja pół roku temu również nie miałam zielonego i fioletowego pojęcia o bażantach , jedynie łownego kojarzyłam , nawet kury myślałam że jest parę ras a teraz .. coraz bardziej się w tym wszystkim łapię .
UsuńI ja Ci życzę udanego święta :)
Bardzo lubię do Ciebie zaglądać jest w nim tyle miłości dla wszelakiego ptactwa.Schronisko dla leśnego ptactwa to bardzo fajna propozycja.Bardzo mało jest takich miejsc gdzie leczy się i rehabilituje ranne ptactwo.Będzie to nowe wezwanie i oczywiście nowy obowiązek ale wiem,że dasz radę
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Widzisz Halszko a ja lubię do Ciebie zaglądać :)
UsuńWyzwanie to będzie z pewnością , takich miejsc jest z pewnością mało , myślę że damy radę :)
Widzisz wszystko idzie ku lepszemu,ptaki zdrowe a wyrazem największego zaufania do Was to propozycja lazaretu dla obcych ptaków.To miłe prawda? Jeszcze nie tak dawno byłaś pełna obaw a teraz stajesz się autorytetem i osoba godna zaufania dla lekarzy.To miłość czyni cuda , miłość do myślę,że wszystkich braci mniejszych.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję Mariolu za te słowa , do autorytetu daleka droga , ale z pewnością jestem dziś w innym miejscu niż jak zaczynaliśmy , czyli pół roku temu.
UsuńMiłość i przywiązanie do zwierząt jest ze mną od dzieciństwa , tylko dopiero teraz jako dorosły człowiek mogę w pełni w tym uczestniczyć :))))