Dziękuję Wam za pozytywne komentarze pod wczorajszym postem , zapisałam mój blog do konkursu z nadzieją licząc choć na kilka honorowych głosów , mój blog startuje w kategorii tematycznej JA I MOJE ŻYCIE , i serdecznie dziękuję za Wasze wsparcie , które dostałam wczoraj , więc spróbuję :))
Wreszcie się z hurtowym prasowaniem uporałam , choć żelazko czuję dziś jeszcze w rękach , czy uwierzycie że jeden strój wczoraj przywołał bardzo odległe wspomnienie , akurat nie księżniczki , którą każda dziewczynka bywa w dzieciństwie ale ..... .
Mam dwa stroje zakonnicy oczywiście mowa o strojach dla dorosłych , pierwszy normalny aczkolwiek nie prawdziwy a drugi bardzo frywolny i właśnie wczoraj przywołałam z zakamarków pamięci fakt że gdzieś w 17 roku mojego życia , gdzie dziewczyną randki i zabawy oraz nauka w głowach ja chciałam zostać zakonnicą o tak to prawda .
Pomijając fakt że w telewizji w owych czasach królował film detektyw w sutannie :) ja nie tylko myślałam o życiu w zakonie ale poczyniłam odpowiednie kroki w tym kierunku , jako że byłam nieletnia musiałam czekać do pełnoletności abym mogła zacząć nowicjat .
Przez ten okres około roczny jeździłam często do tego klasztoru na różne dni skupienia , spotkania , rozmawiałam parę razy z matką przełożoną , która była obecna przy pierwszej mojej rozmowie i chęci wstąpienia w klasztorne mury a wiedzcie że nie wyglądałam jak dobrze ułożona panienka , był to okres gdzie większość dziewczyn robiła się na Madonnę , pamiętam włosy w trzech kolorach moje ciemne , pasemka i fiolet ; kurtka z ćwiekami , na szyi zwoje łańcuchów , potężne koła w uszach , dobrze że moje dziecko się tak nie nosi .
Pod wyglądem buntowniczki , ukrywałam swoją wrażliwość i siebie , że moje koleżanki były w niewątpliwym szoku , jak dowiedziały się po czasie , że chciałam wstąpić do zakonu .
Otóż matka przełożona nic nie dała poznać że być może wyglądam niestosownie do tego miejsca , przyjęła mnie jak babcia swoją dawno nie widzianą wnuczkę , pomimo to że wierzyłam że mam powołanie , ona w swojej mądrości wiedziała że do życia zakonnego powołania nie mam , co więcej kiedyś w rozmowie w cztery oczy sama stwierdziła , że wstępując do zakonu nie ucieknę od swoich problemów , dopiero wtedy opowiedziałam jej z jakich powodów chciałam wybrać życie w wspólnocie , które jednak nie było mi pisane .
Jeszcze długo utrzymywałam z nią kontakt listowy , a dziś jeśli żyje to jest bardzo leciwą babunią .
A dziś mając swoją rodzinę wiem że to było i jest moim właściwym powołaniem .
W pamięci przechowujemy wiele różnych zdarzeń z przeszłości , niektóre nam się przypomną o niektórych pragniemy zapomnieć .... no cóż samo życie .
Pozdrawiam Was życząc miłego popołudnia :)
Wreszcie się z hurtowym prasowaniem uporałam , choć żelazko czuję dziś jeszcze w rękach , czy uwierzycie że jeden strój wczoraj przywołał bardzo odległe wspomnienie , akurat nie księżniczki , którą każda dziewczynka bywa w dzieciństwie ale ..... .
Mam dwa stroje zakonnicy oczywiście mowa o strojach dla dorosłych , pierwszy normalny aczkolwiek nie prawdziwy a drugi bardzo frywolny i właśnie wczoraj przywołałam z zakamarków pamięci fakt że gdzieś w 17 roku mojego życia , gdzie dziewczyną randki i zabawy oraz nauka w głowach ja chciałam zostać zakonnicą o tak to prawda .
Pomijając fakt że w telewizji w owych czasach królował film detektyw w sutannie :) ja nie tylko myślałam o życiu w zakonie ale poczyniłam odpowiednie kroki w tym kierunku , jako że byłam nieletnia musiałam czekać do pełnoletności abym mogła zacząć nowicjat .
Przez ten okres około roczny jeździłam często do tego klasztoru na różne dni skupienia , spotkania , rozmawiałam parę razy z matką przełożoną , która była obecna przy pierwszej mojej rozmowie i chęci wstąpienia w klasztorne mury a wiedzcie że nie wyglądałam jak dobrze ułożona panienka , był to okres gdzie większość dziewczyn robiła się na Madonnę , pamiętam włosy w trzech kolorach moje ciemne , pasemka i fiolet ; kurtka z ćwiekami , na szyi zwoje łańcuchów , potężne koła w uszach , dobrze że moje dziecko się tak nie nosi .
Pod wyglądem buntowniczki , ukrywałam swoją wrażliwość i siebie , że moje koleżanki były w niewątpliwym szoku , jak dowiedziały się po czasie , że chciałam wstąpić do zakonu .
Otóż matka przełożona nic nie dała poznać że być może wyglądam niestosownie do tego miejsca , przyjęła mnie jak babcia swoją dawno nie widzianą wnuczkę , pomimo to że wierzyłam że mam powołanie , ona w swojej mądrości wiedziała że do życia zakonnego powołania nie mam , co więcej kiedyś w rozmowie w cztery oczy sama stwierdziła , że wstępując do zakonu nie ucieknę od swoich problemów , dopiero wtedy opowiedziałam jej z jakich powodów chciałam wybrać życie w wspólnocie , które jednak nie było mi pisane .
Jeszcze długo utrzymywałam z nią kontakt listowy , a dziś jeśli żyje to jest bardzo leciwą babunią .
A dziś mając swoją rodzinę wiem że to było i jest moim właściwym powołaniem .
W pamięci przechowujemy wiele różnych zdarzeń z przeszłości , niektóre nam się przypomną o niektórych pragniemy zapomnieć .... no cóż samo życie .
Pozdrawiam Was życząc miłego popołudnia :)
Nigdy, nawet przez chwilę ni myślałam, żeby zostać zakonnicą. Jeśli jednak ktoś taką drogę życia wybierze, to szanuję to. Dobrze, że Ty znalazłaś swoje prawdziwe powołanie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoim powołaniem jest rodzina , ale ja również szanuję czyjeś wybory o własnych decydujemy sami .
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Gigo :)
Wiesz Ilonko ostatnio mój listonosz zapytał, czy to prawda, że jestem byłą zakonnicą. Bardzo mnie tym rozbawił, no okoliczni mieszkańcy mają bardzo wybujałą wyobraźnię hi, hi.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w głosowaniu na blog roku:)))
Uściski Hania
Widać ludzie mu plotek nagadali , że z ciekawości nie wytrzymał, a listonosz to się wysłucha bardziej jak ksiądz w konfesjonale :)
OdpowiedzUsuńdzięki Haniu :)
Mam koleżankę,która będąc młodą dziewczyną chciała pójść do zakonu. Czy miała powołanie nie wiem. W wieku 19 lat wyszła za mąż. Teraz jest żoną, matką i doskonałą panią domu. Wydaje się być spełniona i szczęśliwa. Jednak kiedyś w rozmowie wspomniała,że może powinna była zostać zakonnicą.Sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńWłaśnie prawo młodości jest takie że samemu się do końca nie wie jakie podejmować wybory , mnie wzięto na przetrzymanie a przez rok zmieniło się dużo .
UsuńIlonus, nie moge sobie wyobrazic, jak taka piekna dziewczyna mogla choc przez chwile rozwazac taka glupote. Nie lubilam pingwinow od chwili chodzenia na religie, to byly dla mnie zawsze sfrustrowane i pretensjonalne babiszony. I Ty wsrod nich??? Po czasie rownie sfrustrowana?
OdpowiedzUsuńNa szczescie trafilas na rozsadna zakonnice, ktora wybila Ci kaprysy mlodosci z tej pieknej glowki.
Buziaczki
Ja w młodości (jak to brzmi :)) obracałam się w kręgach oazowych , założyciel tego ruchu wywodził się z mojego miasta , miałam styczność z fajnymi zakonnicami jak i zakonnikami franciszkanami niewiele starszymi wtedy ode mnie .
UsuńZ pewnością po części to też miało wpływ na taką decyzję .
Pantero, nie zauwazylas ile takich babiszonow sfrustrowanych i pretensjonalnych chodzi w szpilkach po naszych ulicach a nie sa zakonnicami... Sa w wiekszosci!
UsuńSerdecznosci
Judith
Dobrej zabawy Ci życzę i głosowania na Twój blog :)
OdpowiedzUsuńChyba wiele osób ma taką fazę w życiu, że rozważa życie zakonne lub księżowskie. Ja też miałam, ale aż tak daleko, jak Ty, Ilonko, nie doszłam :) Też zresztą bym się do tego nie nadawała :)))
Znam albo osobiście, albo z opowiadań sporo osób, które miały takie incydenty. Kilku moich kolegów poszło do seminariów, nie wszyscy dotrwali do końca, mają dziś swoje rodziny. Podobnie z dziewczynami - wracały do domów po kilku miesiącach albo latach nawet.
Nie wspomnę o tych, którzy zrzucili sutannę po kilku latach bycia księżmi .... samo życie.
Lidka
Teraz to i ja wiem że bym się do tego życia nie nadawała , nie ten charakter , i ogólnie z pewnością nie , choć moja bliska koleżanka z podstawówki poszła do ciężkiego zakonu właśnie mając 18 lat a rok wcześniej poszła również do zakonu jej starsza siostra i już ponad 20 lat wiodą życie w zakonie .
UsuńPodziwiać tylko, że się zdecydowały i trwają.
UsuńL.
Życzę Ci powodzenia w konkursie,Twój blog bardzo pasuje do tej kategorii.Nie wszystkie siostry zakonne to "pingwiny",znam bardzo zacne i cudownie ciepłe osoby noszące habit,trzeba trochę ważyć słowa to do komentarza Pantery
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Mariolu :)
UsuńKażdy z nas ma własne powołanie. Szczęśliwy, jeśli je znajduje.
OdpowiedzUsuńMądre słowa Dorotko :)
UsuńDobry wieczór, Ilonko! Ja z kolei, miałam w późnym dziecinstwie i wczesnej młodości fazę czytania ksiazek o zakonnicach i księżach. Z tychze książek dowiedziałam sie, że więcej w nich zazwyczaj hipokryzji i grzechu, niz w przeciętnych ludziach. To zamknięcie w zakonie, ta zupełna podległosc przełożonym, to odcięcie od rodziny i przyjaciół wytwarzało w tych ludziach rózne cięzkie stany psychiczne, takie jak dewiacje, depresje, stany szaleństwa...Potem jeszcze w swym młodym zyciu chodziłam do jednej szkoły z kilkoma dziewczynami, szykującymi sie do nowicjatu. To, co soba reprezentowały potwierdzało wszystkie moje wcześniejsze wiadomosci na ich temat, niestety. Wiem, ze są wśród nich pozytywne wyjątki, wspaniałe osoby oddane swojemu powołaniu i ludziom, więc nie przekreslam ich wszystkich, jako takich.
OdpowiedzUsuńDobrze, że zostałaś na drodze świeckiej, Ilonko. Jesteś wolna, realizujesz się jako matka, żona i bizneswoman, a teraz jako pamiętnikarka swego skomplikowanego życia i ciekawych przemyśleń z tym związanych....
Dziś wiem że to była chęć ucieczki , ale dzięki mądrym ludziom odkryłam że nie to mi pisane , dobrze to ujęłaś Olgo pamiętnikarka swojego życia oczywiście skomplikowanego , które hartuje człowieka jak nic innego .
UsuńDobranoc Olgo
Pokrętne są ścieżki naszego życia, najważniejsze aby wybrać odpowiednią drogę:)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w konkursie:))
Pozdrawiam
I jak właściwą drogę obierzemy tym ona staje się cenniejsza.
UsuńDzięki Bustani :)
Ja bardzo lubię czytać o twojej bajkowej wypożyczalni..:)
OdpowiedzUsuńO wypożyczalni z pewnością będę jeszcze pisała , wszak teraz tam najwięcej czasu będę spędzała a przygód i emocji z pewnością nie zabraknie :)
UsuńKażdy pewnie miał w młodości jakieś pomysły na życie, dobrze, że Ty swego nie wcieliłaś w życie :)
OdpowiedzUsuńWytłumacz mi jak to z tym głosowaniem, czytałam w regulaminie o jakiś sms, a u Ciebie z boku, że klikać w ikonkę.
Klikam i nic, może czegoś nie doczytałam, oświeć mnie :)
Pozdrawiam, całuski
Było to raczej chwilowe zauroczenie tak dziś to bym nazwała :)
UsuńA z głosowaniem to jest tak że jeszcze nie teraz, ale niebawem będę prosiła o smsy , a te klikanie skasuję bo to nie tak .
ŚCISKAM CIĘ :)
Już teraz wszystko wiem :)
UsuńŻycie lubi nam sprawiać niespodzianki.Mam kolegę który był nauczycielem matematyki i w wieku 38 lat wstąpił do seminarium duchownego a po 6 latach został księdzem.Jest dobrym kaznodzieją i nadal dobrym przyjacielem.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze ,że zdecydowałaś się na zgłoszenie bloga.
Halszko świadczy o tym że w każdym wieku można odkryć powołanie do czegoś , tak jak Twój kolega został księdzem , inny zostanie wolontariuszem bo tak czuje , jeszcze inny ktoś pomaga zwierzętom bo one nie potrafią i wszystko to z potrzeby serca .
UsuńDzięki za wszystko Halszko czekam na tego sms po wszystkim :)
Był taki czas, że i ja (przez chwilę, ale jednak) zastanawiałam się nad taką drogą życiową. Moje dwie koleżanki wybrały zakonny sposób na życie. Wydawały się z wyboru zadowolone. Jednak jedna z nich zrezygnowała tuż przed ślubami wieczystymi (czyli po kilkunastu latach!) a druga jest dalej wesoła i uśmiechnięta, jak zawsze. Wniosek taki dla mnie - nie każdemu taka droga musi pasować, bo nawet po latach człowiek zmienia zdanie. A służyć ludziom i Bogu można na różne sposoby - chociażby pisząc sympatycznego bloga o ptakach, który zbliża czytelników do piękna tego świata i życzliwej duszy jaką jesteś. Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńGabrysiu , wychodzi na to że nam obu kiedyś było po drodze do takiego życia , bardzo pięknie to brzmi służyć ludziom i Bogu , bardzo bym chciała móc coś zrobić dla innych , czy służyć pomocą ....
UsuńDzięki Gabrysiu :)
Coz, od 23 lat jestem mniszka... Tak, jak w zyciu swieckim spotykamy ludzi, ktorzy sa nieszczesliwi, a maja WSZYSTKO co po ludzku do szczescia jest potrzebne... I to samo jest za kratami klauzury. Problem tkwi w tym, ze nie jest to miejsce, w ktorym powinni byc.
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Dziękuję bardzo za to co siostra napisała .
UsuńPozdrawiam Serdecznie Ilona