Ta dama to nie moja chrzestna :) lecz efekt pracy z pastami ....aby coś tam ozdabiało pracownię
Dość długo przymierzałam się do tego aby zrobić parę wpisów o ludziach których spotkałam na drodze mojego życia, którzy swoją choćby chwilową obecnością, mądrymi wskazówkami, sprawili że coś się zmieniło dzięki temu na lepsze, co prawda wiele tych ludzi nie spotkałam ale ...jednak byli.
Ponoć tak jest że, coś udziela nam się od rodziców chrzestnych, mojego chrzestnego łaskawie przemilczę, ale miałam cudowną matkę chrzestną, taką co nigdy nie robiła różnicy przy okazji wszelakiej między mną a własną rok młodszą ode mnie córką.
Była z tych kobiet co do tańca i do różańca, jako że blisko mieszkała była siostrzenicą mojej babci, często ją widywałam, była moim piorunochronem życiowym, to ona pamiętała o moich urodzinach, świętach, ważnych wydarzeniach w moim życiu, była wtedy dla mnie lekiem na całe zło które mi się przytrafiło w życiu.
Jednak pewnego kwietniowego dnia po krótkiej chorobie odeszła w wieku 44 lat , nie dane mi się było z nią pożegnać, nawet choć miałam wtedy 14 lat nie wiem czy wiedziała jaka jest dla mnie ważna.
Czym więcej lat od jej śmierci mija, tym więcej o niej myślę, zwłaszcza jak Ci co ją znali mówią że mam wiele z jaj charakteru, z pewnością to co w sercu to na języku, poczucie odpowiedzialności zwłaszcza za to co słabsze, nie mam tolerancji na czyjąś krzywdę, dzięki paru takim cechą wiem że podałam się w matkę chrzestną.
Dzięki niej wiem też jak ulotne i przewrotne jest życie, była w kwiecie wieku, pół roku cieszyła się nowym domem, miała szczęśliwą rodzinę, pracę a tu pac ....tętniak mózgu...i człowieka nie ma.
Znów pójdę na jej grób, popatrzę na zdjęcie jeszcze młodej kobiety, zapalę znicz, zmówię za jej duszę modlitwę, a potem pomyślę że gdzieś kiedyś ....się z pewnością spotkamy, a dziś mogę dziękować losowi że ją choć na krótko na mej drodze postawił mi ją ciocię Krysię , moją matkę chrzestną.
Jak ktoś ma ochotę też może jeśli nie ma bloga wpisać się tu o tym kogo ważnego dla siebie spotkał w życiu lub zrobić post u siebie na taki temat, lecz mile by mnie połechtało aby wspomniał że ten mój wpis był inspiracją .....gdyż....nie lubię małpowania....zresztą a kto lubi ?
Lubię zajrzeć do Ciebie, intrygujesz, poruszasz ciekawe tematy, ale, przepraszam, razi mnie Twój tupet Ilonko i dość chaotyczny styl. I obiecujesz gruszki na wierzbie - gdzie o Twojej oczyszczającej diecie, gdzie pracownia? Ani słowa wyjaśnienia, igrasz z czytelnikami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jolando tupet....o pracowni było wczoraj jak w sobotę napisałam PRAWIE GOTOWEJ ...więc z pewnością nie urządzonej ....jak miałam w ubiegłym tygodniu pisać o diecie jak musiałam odpierać czepianie się i ataki na to co napisałam, na to co ktoś pomyślał, na to co ktoś nie pomyślał ale napisał bo inni tak napisali....
UsuńProszę Cię Jolando nie wmawiaj mi igrania z czytelnikami, bloga nie piszę ileś postów naprzód abym mogła zaplanować na każdy dzień poszczególną część, blog jest tym czym w danym dniu żyję.
Ilonko, rozwijasz skrzydła !!!!!...to o obrazie;)))
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienie.
Pomaleńku....
Usuńdit heb je wel heel erg mooi gedaan.
OdpowiedzUsuńBardzo ładny obraz i pięknie ozdobi Twoją pracownię. W życiu spotkałam wiele osób bardzo ważnych dla mnie, które ciągle żyją w moim sercu ale nie chcę o tym pisać.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńMarysiu rozumiem.......
UsuńJestem zachwycona tym obrazem. Czy Ty go malowałaś?
OdpowiedzUsuńTo przepiękne renesansowe arcydzieło...A Ty o nim piszesz..."efekt pracy z pastami ....aby coś tam ozdabiało pracownię".
Serdecznie pozdrawiam:)
Lusiu kochana .....niestety nie namalowałam .....Widzisz cały knif dekupażu to jest sztuka zdobienia i zrobienia nieraz tak aby robiło wrażenie iluzji że przedmiot wydaje się jak w tym przypadku namalowany a w rzeczywistości nie jest.
UsuńCzytajac Twoj wpis, w jego fragmentach mialam wrazenie, ze czytam o wlasnej matce chrzestnej. Nie zgadzaja sie szczegoly, moja to siostra babci i jednoczesnie chrzestna mojego ojca. Cala jej rodzina to bylismy my, nigdy nie wyszla za maz i nie miala dzieci. Dane jej bylo tez dluzej pozyc, zmarla po 70-tce. Cala rodzina ma jej wiele do zawdzieczenia i nie sa to dobra wymierne.
OdpowiedzUsuńTo byl bardzo dobry czlowiek... Moze kiedys o niej napisze.
Sciskam
Najważniejsze aby być tym DOBRYM CZŁOWIEKIEM NIBY TAKIE PROSTE ...A JEDNAK ...
UsuńIlonko, myślę, że każdy spotyka w swoim życiu kogoś, kto jest dla niego bardzo ważny.
OdpowiedzUsuńJa mam cudownych rodziców i rodzeństwo.
Z biegiem lat przekonam się do której osoby najbardziej jestem podobna.
Też myślałam aby podobny post u siebie umieści, pewnie pojawi się bliżej listopada...
Ściskam,
I.
Czekam Ico na Twój wpis ....zobaczysz z biegiem dalszych lat ....jak cały czas się zmieniamy ...choć jak zawsze jestem pełna podziwu dla Twojej dojrzałości :)
UsuńIlonko obraz piękny i na pewno będzie wspaniale zdobił pracownię.Miałaś wiele szczęścia,że miałaś przy sobie tak wspaniałą osobę chociaż tak bardzo krótko.
OdpowiedzUsuńZ tymi obrazami to się rozkręcam ....już zrobiłam drugi z inną osobą ...jak będę miała pracownię to zapomnę o całym świecie ....a gdzie obiady, sprzątanie, rodzina ....no i blog ?
Usuń44 lata- najpiękniejszy wiek, a tu śmierć przychodzi. Trudno się pogodzić-bo za szybko, bo bez sensu bo niepotrzebnie odchodzi od nas bliska nam osoba. Moja matka chrzestna była koleżanką mojej mamy. Bardzo ją lubiłam, zawsze pamiętała o moich urodzinach , imieninach czy świętach. Niby obca a jaka rodzinna i bliska. Taka była :)
OdpowiedzUsuńA bo tak często jest że więcej nieraz zrozumienia zaznamy od obcych niż od swoich ....a i obca osoba może stać się tą bliską :)
UsuńDobrze jest zachowywać pamięć o tych, którzy byli ważni i oddać w ten sposób im cześć, podziękować. Nie wiem, czy jest to życie po życiu, czy siedzą gdzieś na chmurce i śledzą co robimy, czy sobie przeczytają przez ramię, ale nawet jeśli nie - nam też dobrze zrobi przypomnienie sobie kim byli i na czym się wzorować :)
OdpowiedzUsuńAcz... Pisząc wielekroć o własnych najważniejszych ludziach - przekonałam się, że bezpieczniej jest o tych już nie żyjących, przynajmniej nie strzelają focha ;)
Pamięć to jest coś wspaniałego ....zwłaszcza o tych których nam nieraz brak, którzy odeszli na zawsze.
UsuńZaintrygował mnie Twój post i tak się zastanawiam, zastanawiam ... nie ma nikogo w moim życiu, kto by szczególnie jakoś wpłynął na moje życie, chrzestna z przypadku, chrzestny - należycie odrobił pańszczynę, czyli Chrzest, Komunia, Ślub i po sprawie, żadnych cioć, wójków, babciów, dziadków, kochających, mądrych, oddanych, przekazujących serce i dobre rady ... Była Babcia tą, do której jeździłam, odkąd dałam radę sama przemierzyć pociągiem Polskę z południa na północ, wystarczyło mi to, że była ... Smutno mi jakoś się zrobiło ...
OdpowiedzUsuńBożenko uszy do góry ...jak cudnie mi patrzeć jak się rozwijasz na blogu, zwłaszcza Twój wpis o torebce ....świetny :)
UsuńNadrabiam humorem, co by do reszty nie zdurnieć :))
UsuńPiękny obraz.
OdpowiedzUsuńW przychodni nie ocieram ze śmiercią, to nie szpital. Czasami jedynie widzę zapłakane osoby wychodzące z gabinetu USG. Rejestrowałam niedawno młodego mężczyznę, radiolog stwierdziła u niego zaawansowanego raka płuc. Kiedy patrzę na to wszystko zastanawiam sie nad tą pogonią za kasą, lepszym jutrem. Trach pach i po człowieku.
W srodę wybieram się na cmentarz, porozmawiać z moim Tatą, mam mu dużo do opowiedzenia
Graszko takie rozmowy ....wiele dają, zwłaszcza teraz gdy pogoda też przemija ....przypominamy sobie że za czym te wyścigi.....szarpanie się z życiem, niezależnie kto jaki majątek czy status tu zyska i tak do naszych drzwi zapuka .....ta z kosą.
UsuńMówią, że dziedziczy się cechy charakteru nie tylko po biologicznych rodzicach, ale i po chrzestnych.
OdpowiedzUsuńMusi byc w tym dużo prawdy: ja jestem podobna do mojej matki chrzestnej, a moja siostra - do swojej! Dwa zupełnie inne charaktery, jak niebo i ziemia.
Mogę wspominać wielu wspaniałych ludzi, których znałam. Czas, który wkrótce będziemy przeżywać, stanie się okazją do takich refleksji. Dzięki za wspaniały pomysł.
OdpowiedzUsuńMiałam Ciocię (siostrę mamy), którą podziwiałam i naśladowałam. Była damą. Nauczyła mnie robić sobie makijaż, ciekawie się ubierać, szanować siebie jako kobietę. Była niezależna, dumna, szanowała wszystkich ludzi dookoła siebie. Miała 1,54 wzrostu i była szczuplutka. Dla mnie była Wielkim Człowiekiem.
OdpowiedzUsuńJa mam kilka takich osób i robię posty u siebie a nawet zdjęcia wstawiam ku pamięci bo choć ich już nie ma nadal czuję z nimi więź i czasem czuję, że są blisko, że radzą pomagają...
OdpowiedzUsuńObraz piękny ja jeszcze za struktury się nie wzięłam choć to jedna z zasad vedic art...
Obraz na pewno będzie ozdobą pracowni, jest piękny :) Co do chrzestnych- ciocia , taty siostra jest moją chrzestną. Przez wszystkie lata była i jest. W dzieciństwie i młodości pamiętała i przy okazji Świąt zawsze dała mi paczuszkę. Do tej pory pamiętam , nie było to nic kosztownego, dla mnie tym bardziej drogie:) Były to ciasta, ciastka, baranki, jajka malowane ... to co robiła , czy upiekła.. Teraz czasami ją odwiedzam, zawsze się cieszymy spotkaniem, wspominamy, ona opowiada dawne dzieje, kochała swojego brata, mojego tatę dla mnie to ważne.
OdpowiedzUsuńChrzestny to był sąsiad rodziców i jak się wyprowadziliśmy miałam niewielki kontakt, ale był dobrym człowiekiem , chociaż na odległość ale przypomniałaś mi wiec zapalę znicza w dzień zaduszny i pomodlę się za niego.
przeczytałam wczoraj ale tak mnie wzięło na wspomnienia po przeczytaniu Twojego posta, że nie umiałam się skupić :)