niedziela, 27 października 2013

JAK FENIKS



 Jadąc dziś z dziećmi na wycieczkę  do Zoo mijaliśmy nowo powstałe osiedle domków jednorodzinnych, tak sobie pomyślałam jak to jest wprowadzać się do nowego, zostawić za sobą to co było by zacząć wszystko od nowa na nowym miejscu, gdzie nawet kawałek ściany nie przypomina nam o przeszłości, dobrej czy złej , jakiejkolwiek.

Te zaczynanie od nowa dla jednych jest to nowe mieszkanie, nowe miejsce do życia, nowy rozdział w życiu często poprzedzony nieudanym związkiem, chorobą, czy innymi sytuacjami jakie niesie życie.

Ileż to razy robimy w życiu grubą krechę i zaczynamy od nowa ?  u mnie już miało to miejsce dwa razy, były to przełomowe momenty, to z tych większych przełomów a tych mniejszych już były pewnie setki, lecz o niech się nie pamięta bo są zbyt prozaiczne, jak schudnięcie, inny kolor włosów,  może lekcje tańca, większa pewność siebie, czy choćby pierwsze nasze samodzielne przygotowanie potraw na świąteczny stół, nauczenie się jazdy na nartach?

Jak nasza skóra ponoć się odnawia co ileś tam dni, a czy my jesteśmy wciąż tacy sami? wątpię też się zmieniamy być może niezauważalnie, tak naprawdę to chyba nie idzie odciąć się zupełnie od przeszłości od tego co było, bo to też nasza historia, jaka by nie była, ale nasza.

Jednak jestem za tym jak coś nas uwiera w życiu jak za ciasne gacie, utknęliśmy gdzieś na mieliźnie, i jeśli wszyscy nam dają do zrozumienia że już za późno na zmiany, nie słuchajcie ich, słuchajcie siebie  bo nawet z najgorszej sytuacji można powstać jak feniks z popiołów i spalić za sobą most po to by zbudować drugi, i zacząć nowy rozdział naszego życia.

Akurat z tym nie potrzeba nowych ścian, gdyż ten proces rodzi się wpierw w naszym sercu a potem w głowie, to nasze serce nieraz pęka z bezsilności, w gardle staje gula gdy boimy się pozwolić na słabość  na łzy, na krzyk, na rozpacz, każdy z nas może być wiele razy feniksem jeśli tylko tego zechcemy.



19 komentarzy:

  1. Myślę, że posłuchać innych nie zaszkodzi - bo widać, o co IM chodzi ;)

    Lecz decyduję zawsze JA, bo mojego życia nikt za mnie nie przeżyje.

    Serdeczne pozdrowienia Ilo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak nikt za nas życia , emocji , przygód nie przeżyje :)

      Usuń
  2. Kazdy z nas ma za soba jakies momenty przelomowe, mniej lub bardziej znaczace lub takie, ktore wywracaja nasze zycie do gory nogami. Dla mnie byl to wyjazd na stale z Polski, w calkiem obce miejsce, zarowno kulturowo, jak i zwyczajowo, bez znajomosci jezyka i z dwojka malych dzieci. Wszystko musialam zostawic, pozniej sukcesywnie zwozilam ksiazki i inne drobiazgi, ale meble przepadly, bo transport bylby za drogi. Zaczynalam doslownie od zera ze wszystkim, ale powoli sie normalizowalo i nie zaluje swojego kroku.
    W moim zyciu byl to ogromny przelom. Ty takze dalas rade, wiesz wiec, jak to wyglada.
    Buziaczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to z pewnością był przełom dla Ciebie , Twoich bliskich, zmiana adresu to już coś a co dopiero kraju.

      Usuń
  3. Przełomem wcale nie musi być jakieś bardzo wyraźne wydarzenie typu zmiana adresu, zmiana fryzury czy np. ukończenie szkoły. Są sytuacje, kiedy budzisz się rano i mówisz: DOŚĆ dotychczasowemu życiu. Ja tak miałam na początku lipca tego roku, stąd też częściowo wzięła się Marchevka ;)
    Ważne, aby nie bać się podjąć decyzji, a kiedy trzeba, nawet spalić jakiegoś mostu za sobą. W granicach rozsądku wiele radykalnych ruchów przynosi wymierne korzyści. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czasie podejmowania decyzji o zmianach, które decydują o naszym życiu ZAWSZE towarzyszy lęk, zawsze się boimy.

      Usuń
    2. Ależ oczywiście, że towarzyszy, jednak jeśli ciągle będziemy się bać, to zbyt daleko nie dojdziemy. :)

      Usuń
    3. O tak zgadzam się ja też pewnego sierpniowego poranka jak stuknęła mi 40 zmieniłam swoje życie :)

      Usuń
    4. @Marchev ka
      Nie tylko daleko, ale wręcz nigdzie. Doprecyzuję swoją myśl: przynajmniej ja zawsze się boję przy radykalnych zmianach. Lęk towarzyszy już na etapie podejmowania decyzji i tłumaczenie sobie, że nie należy się tego bać, nic nie daje. Żeby decyzja przeszła w działanie, muszę ten lęk w sobie pokonać. Działać, dążyć do celu pomimo towarzyszącemu temu lękowi. Mało tego, pokonywać lęki i obawy niektórych moich bliskich i rodziny, którzy zamiast wspierać, wymyślają przeszkody i dokładają swoje lęki. Po dokonaniu przełomu w swoim życiu słyszę od tych powątpiewajacych "ale tobie to SIĘ udało" (!). Tak sobie myślę czasem, że... kiedyś powinnam mieć swój pomnik :-) No, dobra, chociaż lotnisko nazwane moim imieniem =))
      Pozdrawiam serdecznie i życzę wielu wspaniałych zwrotów w akcji.

      Usuń
  4. Najpierw, to napiszę, że mnie złe bierze, bo mi komentarz pożarło !
    Trzeba umieć słuchać, ale umieć też wyłowić, to co dla nas jest ważne i dobre. Bo każdy udziela rad, z własnej perspektywy, a nie zawsze to co dla innych, jest również dobre dla nas :)
    Krechy rysowałam w swoim życiu a i feniksem zdarzyło mi się być :)
    I tak trywialnie polecę....życie nie jest łatwe, ale jest piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Noszę w sobie niezgodę na to, aby było mi źle w życiu. Gdy dłuższy czas coś mnie uwiera, z czymś sobie nie mogę poradzić, podejmuję decyzję o radykalnej zmianie. Pierwszą taką ważną decyzję podjęłam, jak miałam 19 lat. Obecnie to już piąta zmiana. Ogroooomna! Żadnej nie żałowałam, bo z każdą następną moje życie było bogatsze (także materialnie), pełniejsze i szczęśliwsze. Nie żałuję pozostawionych rzeczy.. Zawsze zabieram tylko książki, zdjęcia i kilka pamiątek. A reszta? Jaka to okazja i przyjemność kupić nowe meble, urządzić drobiazgami nowe wnętrza! Cieszyć się nowym sprzętem w kuchni. Ile ciekawych znajomości, ilu interesujących ludzi można poznać :) Wspaniała przygoda :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę to wszystko przemyśleć...Tyle zmian było w moim życiu i wzlotów i nawet upadków zwłaszcza w młodszych latach bo ostatnio żyję spokojnie...A taki duży przełom nie było go i nie będzie zwłaszcza na gorsze mam nadzieję bo taki trochę tchórz jestem i zmian nie lubię choć czasem o nich marzę...

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze jest czas na zmiany. Motto mojego bloga:
    JEŚLI COŚ CI SIĘ NIE PODOBA, ZMIEŃ TO; A JEŚLI NIE MOŻESZ TEGO ZMIENIĆ, ZMIEŃ SPOSÓB MYŚLENIA O TYM." M. Engelbreit
    Serdecznosci.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm, jak tak się zastanawiam to wszystkie zmiany, jakie zachodziły w moim życiu, to były poza mną :(
    Jedynie na zmianę nazwiska miałam wpływ :p

    OdpowiedzUsuń
  9. Powstawanie z popiołów w moim życiu następowało wielokrotnie. Palenie mostów i budowanie nowych - z mojej perspektywy daje to siłę do życia, wzmacnia i doświadcza. Jeśli potrafimy wyciągać wnioski z tego typu doswiadczeń to fantastycznie- posiadamy moc do wykonania następnego kroku.
    Ilonko pięknie napisałaś swój post i dałaś mam wiele do myślenia - pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Każdy z nas miał wzloty i upadki ale najważniejsze to umieć znależć w sobie tyle siły aby nie poddać się , podnieść i dalej walczyć . Nikt nie powiedział że życie to bajka. Ilonko czekam na bardziej pogodne posty bo w życiu są również piękne chwile i dla nich warto żyć. Buziaki zasyłam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Do czterdziestki żyłam pod kloszem. Ten sam dom od urodzenia, długo bo ponad 20 lat ten sam mąż. Po czterdziestce było dużo grubych kresek, przeprowadziłam się do nowego mieszkania i rozstałam z mężem. Straciłam pracę na etacie. Do pewnych decyzji należy dorosnąć.

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam takie zmiany, takie radykalne, taki totalny przewrot w zyciu, gdzie tak jak mowisz, nawet sciany sa obce. Na wszystkie wplynelam sama, nie zrzadzenie losu czy przymus, ale swiadomie chwycilam zycie w swoje rece:) Ale powiem szczerze, takie przewroty uzalezniaja... :) Juz nastepnego doczekac sie nie moge!

    OdpowiedzUsuń