Dziś dla odmiany , zupełnie z innej beczki temat , pamiętacie jak pisałam o mojej ulicy, wiec wczoraj będąc u Iwonki , nakręciłam się znów tym tematem , i dzisiaj właśnie o nim ten post będzie , do tego zobaczycie jak przez to muszę zamieniać się w wredną babę .
Wyobraźcie sobie,że mieszkacie w spokojnej dzielnicy , gdzie od lat wszyscy się znają , sąsiedzi od lat ci sami , mało konfliktowi, znają nas nawet okoliczne psy , wyobraziliście to sobie ? lecz lata mijają , wielu sąsiadów już nie ma , kilka domów stoi pustych , nie mają swoich właścicieli , nikt ich nie chce , my sąsiedzi, patrzymy w swej niemocy jak niegdyś piękne domy , rozsypują się na naszych oczach , mamy coraz mniejsze nadzieje , że ktokolwiek w nich kiedyś zamieszka .
Jednak pewnej wiosny kilka lat temu, przed domem naprzeciwko pojawiły się samochody , jednak nie z tatusiem i mamusią oraz dziećmi w środku , lecz z łysymi facetami , których na początku trudno było zaliczyć do biznesmenów .
Chodzili oglądali , mierzyli , już szło się domyślić że dom znalazł właścicieli , pytanie tylko czego, z sąsiadami gorączkowo dyskutowaliśmy , przy płocie , doszli jeszcze inni sąsiedzi , każdy miał obawy co tu się szykuje , bo że ktoś tu zamieszka raczej w to nikt nie wierzył.
Sklep odpadał bo to peryferie, obstawialiśmy bar z piwem w wyobraźni widząc wałęsające się po ulicy podejrzane towarzystwo , obsikane płoty, awantury .....potem jeszcze obstawiany był dom schadzek , tu już byłaby otwarta wojna , pikiety z pewnością by były , jeszcze była wersja z domem pogrzebowym gdyż weszła nowa firma do naszego miasta i szukała takiego miejsca , a że samochody tych łysych panów były czarne to było oczywiste , że to ta firma pogrzebowa .
Jednak aby dowiedzieć się co tu faktycznie będzie musieliśmy poczekać pół roku , do jesieni , ta niepewność nas sąsiadów zżerała , gdyż tyle trwał remont , ze starego domu zostały tylko ściany , drzewa które rosły w ogrodzie wszystko to zostało wycięte , koparka wszystko potem zrównała z ziemią , przykro nawet było na to patrzeć.
Więc w końcu nasza niezdrowa ciekawość została zaspokojona , mogliśmy chwilowo odetchnąć z ulgą , żaden czarny scenariusz się nie sprawdził , otóż mamy pod nosem centrum elektroniki , i na tym by mogło się skończyć , gdyby nie pewne ale ...
Otóż , wprawdzie owe centrum nie mieści się na naszej ulicy lecz można powiedzieć jest naprzeciw nas , to jednak to na naszej dotąd spokojnej ulicy pracownicy tego przybytku urządzili sobie parking.
Na początku bardzo grzecznie zwracaliśmy uwagę , że nam to przeszkadza , właściciele prosili nas o cierpliwość , bo jak wybrukują swój plac to tam będą samochody ich pracowników parkować , więc znosiliśmy to kolejne pół roku , bo zimą się nie brukuje , lecz i przyszła wiosna , firma im pięknie plac wybrukowała a samochody w liczbie 15 sztuk lub więcej zagracają ulicę nadal.
Więc znając swoje słabe nerwy co potrafią mnie do niekontrolowanego słowotoku doprowadzić , wysłałam męża z wizytą na przeciw w, celu rozwiązania tej sytuacji , właściciel oczywiście nadal grzecznie stwierdził że przekaże pracownikom , że mają nam nie blokować miejsca na nasze samochody .
Ale niestety nic to nie dało , pracownicy nadal stawali swoje samochody pod naszym domem , utrudniając nawet nam wjazd na podwórze , a wiedzieć musicie że ci pracownicy to we większości jeszcze dwudziestu lat nie mają , ale samochód i owszem , wtedy do akcji wkroczyłam ja , praktycznie codziennie tłumaczyłam grzecznie , żeby nas nie zastawiali , bo nie mieszamy w getcie , też do nas samochody przyjeżdżają i nie mają gdzie stanąć , zwłaszcza zimą to uciążliwe , jak odśnieży się miejsce pod samochód , zawiezie się dziecko do szkoły a tu zonk zastawione.
Jeszcze bym to zniosła , jednak najbardziej mnie ta bezczelność tych młodych ludzi wkurza , dobra dziś tu nie stanę , ale jutro znów postawie swoje auto , więc po czterech latach , jak mi coś tu stanie , to nie potrafię nie raz furii opanować , sąsiadka ma to samo , obie interweniujemy jak się da i gdzie , a tak naprawdę niewiele się da , bo stać mogą , no chyba że jak już tu mi tiry stawały to była szansa na interwencję .
Pamiętam jak dwa lata temu ocieplaliśmy nasz dom , firma co nam to robiła przyjeżdżała dwoma samochodami , ja przezornie już z rana wiadra przy poboczu z cegłami powynosiłam , aby nam nie zablokowali znów wjazdu , chyba tak po paru dniach , centrum elektroniki nasłało na mnie straż miejską , wcześniej jednak swoje auta poprzestawiali tak aby stały zgodnie z przepisami , czyli 10m od skrzyżowania , pan strażnik jednak żadnego mandatu mi nie wlepił , jednak nie mogłam już stawiać na drugi dzień wiader , a ekipa bawiła u nas miesiąc , i była na początku roboty , więc myślałam , myślałam , i na drugi dzień przed domem wystawiłam wszystkie rowery jakie miałam w garażu , w takiej odległości że nikt mi nie mógł między nie wjechać małżonek chciał mnie powstrzymać ale nie dał rady nad wściekłą babą trudno zapanować , dodatkowo przez pierwszy dzień z rana trzymałam zerkając przez okno wartę , aby nikt się nie ważył mi tknąć rowerów, zwłaszcza zbieracze złomu .
Sytuacja komiczna wiem, ale postawiłam na swoim , jednak tak beznadziejna sytuacja będzie lata trwała , jestem z tego powodu zła na nich i na siebie , że na takie coś tracę nerwy.
No chyba że będę kiedyś miała zięcia za burmistrza lub na jakim innym ważnym stołku to wtedy się da załatwić .
Prawdopodobnie jeszcze dziś pojawi się drugi post .....ale za to potem będziecie mieć trochę spokoju .
Ha w tej sytuacji ciesze się że nie mam sąsiadów:). Podobną sytuację miałam kiedy budowali autostradę A1 niedaleko i notorycznie blokowali mi wyjazd z jedynej drogi dojazdowej. Też zwracałam uwagę, prosiłam, w końcu wkurzona na maksa zadzwoniłam kilka razy po policję. Mandaty skutecznie odzwyczaiły zawodowych kierowców od łamania przepisów. Nauczka bolesna ale skuteczna więc polecam. Pozdrawiam Ula
OdpowiedzUsuńU mnie sprawa jeszcze jest o tyle skomplikowana, że jedyna droga dojazdowa do posesji na mapach gminnych pojawia sie i znika jak przysłowiowa blondynka na pasach.Ostatnio sąsiednią działkę kupił inwestor pod stację paliw i przyszedł pogadać. Dowiedziałam się od niego że nie mam dojazdu do domku. Ciśnienie mi skoczyło chyba do 200 i grzecznie acz BARDZO stanowczo wytłumaczyłam Panu jak sie sprawy mają . Od tego czasu żyjemy sobie w zgodzie , konsultujemy sprawę budowy, pomagamy sobie wzajemnie w załatwianiu niełatwych spraw w UG. Oby tak dalej. Może Tobie też uda się w końcu dogadać z firmą , czego Ci serdecznie życzę. To dalej Ula :)
OdpowiedzUsuńUlu stacja paliw za płotem , też za komfortowo to nie jest, ale jak dwie strony się dogadują to wiele ułatwia, u mnie to już chyba sytuacja beznadziejna.
UsuńMoże to zabrzmi makabrycznie...ale ja mam święty spokój z sąsiadami,bo mam obok domu cmentarz.Są to bardzo spokojni sąsiedzi:)))A,że cmentarz jest stary ma piękne drzewa,mieszkam na piętrze,bo na dole mamy kwiaciarnie rodzinną i przyzwyczaiłam się do widoku starych drzew:)))Zaś z drugiej strony domu....życie oddało mi z nawiązką,sąsiedzi maskara...ale to inna historia:)
OdpowiedzUsuńMoże to zabrzmi makabrycznie...ale ja mam święty spokój z sąsiadami,bo mam obok domu cmentarz.Są to bardzo spokojni sąsiedzi:)))A,że cmentarz jest stary ma piękne drzewa,mieszkam na piętrze,bo na dole mamy kwiaciarnie rodzinną i przyzwyczaiłam się do widoku starych drzew:)))Zaś z drugiej strony domu....życie oddało mi z nawiązką,sąsiedzi maskara...ale to inna historia:)
OdpowiedzUsuńNo faktycznie Beatko , masz święty spokój , i co zostawiasz mnie tu z niedokończonym wątkiem , z ciekawość mnie pożre, co to za historia :)
UsuńA dlaczego nie korzystaja z wlasnego parkingu? Stoi on pusty, kiedy kierowcy blokuja Wam wjazd na posesje? U nas zablokowanie wyjazdu skutkuje odholowaniem blokujacego i mandatem. Na drugi raz sie zastanowi, gdzie parkowac.
OdpowiedzUsuńMam wrazenie, ze oni robia to z rozmyslem, Wam na zlosc i sa przy tym bezkarni, o czym dobrze wiedza. Co za burdel w tej Polsce!
Buziaki
Bo na ich plac wjeżdżają auta kurierskie , oraz samochody właścicieli, w dodatku dostawili jeszcze jeden budynek , oraz miejsce na duży grill , basen rozkładają, ławki,więc dla pracowników nie ma tam miejsc.
UsuńSerdecznie współczuję...Wierzę, że sprawy się w końcu ułożą.
OdpowiedzUsuńMam spokój z sąsiadami. Najbliżsi mieszkają 200 metrów ode mnie. A drogę do domu mam prywatną.
To też nie są żadne smaki. Samemu należy odśnieżać około 120 metrów, słupy elektryczne, telefoniczne samemu należało kupić. Dobrze, że Netia poprowadziła kabel w ziemi...
Pozdrawiam:)
To masz Lusiu z jednej strony dobrze , zaś te utrudnienia też do przyjemnych nie należą , zwłaszcza odśnieżanie.
UsuńEch, sąsiedzi ... temat rzeka. Niektórym to trzeba by od razu w głupi łeb przywalić, bo nie rozumieją podstawowych zasad życia społecznego.
OdpowiedzUsuńWcale się Tobie nie dziwię, że alergicznie reagujesz, jak ktoś Ci samochód przed domem postawi... i jeszcze ćwoki drzewa powycinały ... nowobogackie dupki.
Te samochody oprócz niedzieli stoją po 8-10 godzin.
UsuńCo za debile :-t
UsuńLidka szkoda , że nie jesteś moją sąsiadką .....może tobie by się udało :)
UsuńMoze z policja porozmawiaj i jakies znaki zakazu wprowadza (petycje z podpisami wszystkich sasiadow na policje zloz?)
OdpowiedzUsuńFatalna sytuacja ale moze da sie cos zrobic.
Ataner przez tyle lat i policja i straż miejska nic nie mogą zrobić, też znak chcieliśmy postawić , ale nas posyłali od Annasza do Kajfasza, wszystko zgodnie z prawem , chyba że ulicę na własność bym wykupiła , na razie mam na własność chodnik za komuny porwany, a udostępniony publicznie , i nawet tym zagroziłam że chodnik jest mój i na nim będę auta parkować , to bezprawne i kara jak nic by mnie czekała.
UsuńMamy istny cyrk.
Sąsiedztwo faktycznie mało przyjemne.
OdpowiedzUsuńSama miałam sąsiadów, plagiatorów...Urządzili swoje mieszkanie na wzór mojego, nawet dzieci ubierane były podobnie. Pamiętam jak córce kupiłam sandały, a ona stwierdziła, że nie wyjdzie w nich, dopóki córka sąsiadów nie wyjedzie na wakacje...podstęp nie udał się, sąsiadka swojej córce zakupiła identyczne =))
Toż miałaś Beatko wyborowych sąsiadów, z jednej strony jakby spojrzeć to powód do dumy że u Ciebie wzorców szukali .
UsuńPoczątkowo, to było nawet zabawne....ale z czasem zaczęło mnie drażnić.
UsuńBardzo współczuję bo faktycznie niewesoła sytuacja. U mnie też czasem pod domem sąsiad parkuje i bywa problem z zaparkowaniem samochodów moich gości ale nie zdarza się to za często. Co bym zrobiła w Twojej sytuacji nie mam pojęcia...
OdpowiedzUsuńCo zrobić Agatko :)
UsuńNo cóż z sąsiadami bywa różnie , są tacy jak przysłowiowe wrzody na d....ale i tacy co to do rany przyłóż. Na wsi , gdzie mamy działkę mam sąsiadów z pierwszej grupy. Są tak przykrzy że odgrodziłam się od nich szczelnym żywopłotem, który co jakiś czas zostaje niby to przypadkowo uszkodzony...sąsiedzi lubią wiedzieć co u nas :)...w mieście w którym mieszkam mam wspaniałą sąsiadkę , starszą panią ale oddaną niczym najlepsza przyjaciółka...i takich właśnie sąsiadów wszystkim życzę :) Pozdrawiam Ina
OdpowiedzUsuńPóki co na sąsiadów przez płot narzekać nie mogę , żyjemy w zgodzie , jak trzeba to i ptaków przypilnują jest ok.
UsuńDzień dobry! podczytuję ten blog i coraz bardziej lubię tu zaglądać,chociaż sama bloga nie prowadzę.
OdpowiedzUsuńAle teraz zabiorę głos,bo podobnie miałam na działce,gdzie są alejki między działkami i niektórzy zapuszczają się samochodami.A ja jak nas dziadek uczył,że jak masz załatwić jakąś sprawę to najpierw trzeba grzecznie i bez żadnych zadrażnień.a jak to nie pomaga,to trzeba "obtańcować jak święty Michał diabła".Co też uczyniłam.No więc grzecznie nie pomagało to za każdym razem z "ryjem" wyskakiwałam aż na zewnątrz parkanu i drę się "tutaj niema przejazdu samochodem,jak jeszcze raz przejadą to inaczej to załatwię" itd,itp.Chyba z rok tak trwało i teraz jak zobaczy ktoś mnie wybiegającą i grożącą to wolą się wycofać i nie wjeżdżają,a sąsiad, z którym na początku darliśmy koty o ten przejazd,nie dosyć,że nie przejeżdża,to zamontował na środku tej alejki takiego metalowego "pachołka".Mój mąż co na początku był tego zdania,żeby dać spokój,teraz się śmieje i przyznaje mi rację.A nawet ostatnio zrobiliśmy sobie razem grilla i przy kieliszeczku wspominaliśmy te początki.
Tak,że trzeba się nie poddawać i różnymi sposobami do drugiego człowieka docierać,czego Pani Ilonko życzę i pozdrawiam.Krystyna.
Pani Krysiu :)
UsuńCo racja to racja każdy sposób dobry, ja co prawda też mam teraz okres na ryja, bo grzeczne formy przekazu mi się wyczerpały, znak postoju do dwóch godzin wszystko by załatwił, oczywiście za wyjątkiem mieszkańców, ale się nie da, chyba żeby burmistrzowi lub komuś na wyższym stołku taki parking zafundowano pod domem to by się dało.
Cieszę się że dała mi Pani znak, że tu zagląda, zapraszam częściej do komentowania, choć może i o blogu Pani pomyśli :)
Pozdrawiam również :)
Ilona
Dzień dobry! podczytuję ten blog i coraz bardziej lubię tu zaglądać,chociaż sama bloga nie prowadzę.
OdpowiedzUsuńAle teraz zabiorę głos,bo podobnie miałam na działce,gdzie są alejki między działkami i niektórzy zapuszczają się samochodami.A ja jak nas dziadek uczył,że jak masz załatwić jakąś sprawę to najpierw trzeba grzecznie i bez żadnych zadrażnień.a jak to nie pomaga,to trzeba "obtańcować jak święty Michał diabła".Co też uczyniłam.No więc grzecznie nie pomagało to za każdym razem z "ryjem" wyskakiwałam aż na zewnątrz parkanu i drę się "tutaj niema przejazdu samochodem,jak jeszcze raz przejadą to inaczej to załatwię" itd,itp.Chyba z rok tak trwało i teraz jak zobaczy ktoś mnie wybiegającą i grożącą to wolą się wycofać i nie wjeżdżają,a sąsiad, z którym na początku darliśmy koty o ten przejazd,nie dosyć,że nie przejeżdża,to zamontował na środku tej alejki takiego metalowego "pachołka".Mój mąż co na początku był tego zdania,żeby dać spokój,teraz się śmieje i przyznaje mi rację.A nawet ostatnio zrobiliśmy sobie razem grilla i przy kieliszeczku wspominaliśmy te początki.
Tak,że trzeba się nie poddawać i różnymi sposobami do drugiego człowieka docierać,czego Pani Ilonko życzę i pozdrawiam.Krystyna.
Dzień dobry! podczytuję ten blog i coraz bardziej lubię tu zaglądać,chociaż sama bloga nie prowadzę.
OdpowiedzUsuńAle teraz zabiorę głos,bo podobnie miałam na działce,gdzie są alejki między działkami i niektórzy zapuszczają się samochodami.A ja jak nas dziadek uczył,że jak masz załatwić jakąś sprawę to najpierw trzeba grzecznie i bez żadnych zadrażnień.a jak to nie pomaga,to trzeba "obtańcować jak święty Michał diabła".Co też uczyniłam.No więc grzecznie nie pomagało to za każdym razem z "ryjem" wyskakiwałam aż na zewnątrz parkanu i drę się "tutaj niema przejazdu samochodem,jak jeszcze raz przejadą to inaczej to załatwię" itd,itp.Chyba z rok tak trwało i teraz jak zobaczy ktoś mnie wybiegającą i grożącą to wolą się wycofać i nie wjeżdżają,a sąsiad, z którym na początku darliśmy koty o ten przejazd,nie dosyć,że nie przejeżdża,to zamontował na środku tej alejki takiego metalowego "pachołka".Mój mąż co na początku był tego zdania,żeby dać spokój,teraz się śmieje i przyznaje mi rację.A nawet ostatnio zrobiliśmy sobie razem grilla i przy kieliszeczku wspominaliśmy te początki.
Tak,że trzeba się nie poddawać i różnymi sposobami do drugiego człowieka docierać,czego Pani Ilonko życzę i pozdrawiam.Krystyna.
Dopiszę,że tego grilla to wraz z sąsiadem i jego żoną zrobiliśmy i było bardzo przyjemnie i z humorem.
OdpowiedzUsuńTo wkurzające, ale mogłabyś mieć naprawdę firmę pogrzebową i karawany parkowałyby wtedy;) - a pewnie i z "wkładem";) - nie ma tak, żeby nie mogło być gorzej;)
OdpowiedzUsuńJak ktoś wcześniej zaczął swój komentarz, sąsiedzi to temat rzeka... Ostatnio przed moim płotem zatrzymuje się najczęściej policja, już ta sytuacja dotarła o dwie wsie dalej, aż się ktoś ciekawski dopytywał, u drugiego ktosia : " Co sie u tych W ... dzieje ". Jak " piłka " wróciła do mojego małża, powiedział ktosiowi dla jaj, że kręcą W 11 :)
OdpowiedzUsuńPs. Policja zajeżdża do sąsiada, a pod moim płotem jest więcej miejsca na parkowanie, bo odstąpiliśmy od drogi w najszerszym miejscu 3,5 metra :)