Dzisiejszy post nawet nie był w planach , nawet dziś miało mnie tu nie być , w planach był wyjazd w bliżej nieokreślone miejsce , czyli , przed siebie , byle urwać się na trochę z domu .
Rano już wyszykowana w moją ulubioną sukienkę granatową w białe grochy , ala lata 50 -te , poszłam do ogrodu , znaleźć jeszcze coś na stół , aby było z czego zrobić mikro bukiet , na który ostatecznie złożyło się bazylia , oregano (widziałam u Dorotki ) kwitnące , mięta i stokrotka , jakiś żółty chwast , i już zmierzałam do domu , ale konik polny wskoczył mi na rękę , pogadaliśmy trochę o pogodzie , a na pamiątkę córa nam zrobiła zdjęcie i każde poszło w swoją stronę .
Wszytko już pod wyjazd naszykowane , zapas wody , przegryzki a tu nasza babunia też wyszykowana , nie na wyjazd , lecz do kościoła .
W tej sytuacji , nie mogliśmy ruszyć tyłka z domu , raz że babcię trzeba zawieźć , przywieźć , i musielibyśmy wyjechać około 13 -tej , to za późno .
I wtedy poczułam się jak ten ogórek co dopiero jest w trakcie kiszenia , że ja kiszę się , za młodu , choć jeszcze nie czas.
Młody nie zrozumie starego a stary młodego , różnica pokoleń , jest , była i zawsze będzie , babcia ma swój rytm życia , my mamy swój , choć jestem wygadana , wyszczekana , nie wiem jak sprawić by babcia dostosowała się do nas a nie my do niej .
Zabrakło i coraz bardziej to widzę , tego jednego pokolenia , szukam w sobie tych pokładów cierpliwości , troski , aby jej nie zranić , ale boję się że może mi tego zabraknąć , tym bardziej że życie którego doświadczyłam , wiele mnie już kosztowało, mojej energii życiowej .
Mam końskie lata , a wychodzi na to że już psie mi przypadły ( co mam na myśli będzie na końcu ) , nie mogę tak najzwyklej pojechać choć , na parę godzin , jestem uwiązana to mnie najbardziej przeraża , jestem dorosłą kobietą a czują się jak dziecko .
Pamiętam nasz wiosenny wyjazd do Krakowa , też w niedzielny dzień , już wszystko naszykowane , babcia już obiad też miała poszykowany , ptaki zaopatrzone , a tu babcia dostała histerii , że sama w domu nie będzie , i co robić , pojechaliśmy po panią Klarę aby z babcia siedziała , choć też miała swoje plany to się zgodziła .
My pojechaliśmy , ale cały czas tą sytuację miałam w głowie , dręczyło mnie to , raz poczucie winy że pojechaliśmy, a dwa to złość, że stajemy się zakładnikami babci, to ona rozdaje karty i kręci nami jak chce .
Podejmowałam różne próby, tłumaczę , babcia pokiwa głową że rozumie , a za chwilę sytuacja wraca do punktu wyjścia .
W takich sytuacjach , żałuję że nie mam rodzeństwa , że wszystko zostało na moich barkach , gdy już mam dość , ganię siebie w myślach , ze nie wiem ile babcia ma jeszcze życia przed sobą , i muszę dać radę , ale znowu przychodzi do głowy taka myśl , a kto powiedział , że ja dożyję starości ? czy będę potrafiła to udźwignąć wszystko .
Mam dom na głowie , trójkę dzieci , zwierzęta , a plan dnia babci jest następujący
- około 8 śniadanie , my jadamy latem ok 10
- 12 -13 obiad , my jadamy 14-15
- 15-16 kawa dla babci
-17- 18 kolacja my jadamy dużo później
niby nic ale to wszystko muszę szykować w takich porach praktycznie podwójnie , jak ja, nie mogę to dzieci , lecz za niedługo szkoła , więc znów wszystko na mojej głowie .
Do tego babcia ma samodzielne mieszkanie , pokój z kuchnią , a że musi mieć czyściutko też muszę na to czas poświęcić , a babunia, lubi porządzić , a tu jeszcze , a jakiś paproch na oknie , już myjemy okna , dalej babunia ma koleżanki , więc robię kawę , nieraz i na obiad się załapią , pochwalą jaką jestem dobrą gospodynią , a ja mam dość , nie raz , wyć , płakać , nie wiem .
Jedynie mamy wolną niedzielę , ale w niedzielę babunia musi być koniecznie w kościele , sama nie zajdzie , więc musimy pełnić wartę.
Każdy mój dzień jest taki sam , nawet nie wiem już , czy pracownia odmieni mi choć trochę życie ?
Może też ktoś ma podobnie , musiałam to napisać , może mi ulży , czuję się w matni , nie być jak ten ogórek, od razu zaznaczam ,że babci oddawać nigdzie nie zamierzam , dzisiaj dopadł mnie kres tej beznadziejnej sytuacji , gdzie na zmianę nie mam co liczyć .
Po niżej jest o tych latach , to jest tylko przypowiastka mojego dziadka :))
Była już w ubiegłym roku na blogu .
Gdy Pan Bóg tworzył świat to każdemu dawał 30 lat życia.
Człowiekowi dał 30 lat życia i człowiek je przyjął. Po człowieku
przyszła kolej na konia. Gdy Bóg dawał koniowi 30 lat koń stwierdził, że
to za dużo i 15 lat mu starczy. Człowiek jak to usłyszał to on poprosił
o te 15 lat których koń nie chciał. I dostał. Następnie w kolejce stała
krowa, która również dostała 30 lat lecz wzięła tylko 15. I znów
człowiek przyjął 15 lat. Po krowie był pies. Dla psa 30 lat również było
za dużo. też chciał 15. I człowiek znowu wziął te 15 lat. Po psie była
małpa dla której 30 lat również było za dużo. I znów człowiek któremu
było jeszcze mało wziął te 15 lat.
W sumie człowiek dostał 90 lat. Pierwsze 30 lat są "Boskie" czyli te lata są beztroskie..człowiek się bawi, używa życia.
Następne 15 lat czyli gdy człowiek ma od 30-45 lat Są latami KOŃSKIMI. Czyli człowiek haruje i dorabia się.
Kolejne 15 lat czyli 45-60 są latami KROWIMI. Ponieważ dzieci zaczynają
doić..czyli wyciągają od rodziców pieniądze "na to, na tamto"
Kolejne lata są PSIMI. Czyli gdy człowiek ma 60-75 lat. Przeważnie nigdzie nie wyjeżdża, siedzi i pilnuje domu.
I ostatnie 15 lat MAŁPIE. Gdy człowiek jest w wieku 75-90 lat dostaje
małpiego rozumu. Czyli dziecinnieje no a resztę dopowiedzcie sobie sami.
Ilona, mogłabym tu dużo napisać o podobnej sytuacji, ale wolę na prv. odezwę się później :*
OdpowiedzUsuńbuziaki i głowa do góry
dzięki :)
UsuńAcha, wlasnie dowiedzialam sie, ze jestem w krowim wieku. To wcale nie jest smieszne!
OdpowiedzUsuńCiezka sprawa z babcia, gorzej niz z malym dzieckiem. Starsza pani nie da sobie nic powiedziec, troche kaprysi, troche sie boi, blokuje cala rodzine, ale glownie Ciebie. Na to nie ma lekarstwa, Ilonus, a z czasem bedzie tylko gorzej, kiedy naprawde zacznie niedomagac i bedzie wymagala jeszcze wiecej opieki. Powinnas wciagnac dzieci do pomocy w opiece nad babcia, sama nie dasz rady, wykonczysz sie.
Wyjscia masz dwa: oddac babcie do domu opieki i miec swiety spokoj, ale jak Cie znam, nie zrobisz tego.
Drugie wyjscie to dalej sie pultac jak ogorek w sloiku, opiekowac babcia, marudzic i trwac na posterunku. Bo w koncu kto, jak nie Ty?
Wybor nielatwy, ale takie bywa zycie, a Twoje dzieci potraktuja w przyszlosci Was tak, jak nauczyly sie w domu.
Badz dzielna. Zreszta po co ja to pisze, i tak jestes.
Buziaki
Póki są wakacje to dzieci i owszem pomagają , synek z pięć razy do sklepu lata babci , po słodycze , colę , i to na co dostanie ochotę , ale jak szkoła się zacznie , to już gorzej i też dzieci mają swoje obowiązki.
UsuńDom opieki nie wchodzi w grę , choć nasz sąsiad , jest takowego właścicielem w innej dzielnicy , dzisiejsze jej zagranie totalnie mnie rozsypało , tym bardziej że babcia swoje zjeździła w życiu , a od nas wymaga , żeby z nią w domu siedzieć.
Taka nasza dalsza sąsiadka obchodziła niedawno 101-lat , piękny wiek ,tylko jak ja sobie uświadomiłam , że jakby babcia co jej życzę takiego dożyła , to ja będę pod 60 -tkę , dobijała .
Boli mnie to , że nie możemy wszyscy razem z dziećmi spontanicznie , gdzieś wyjechać , zawsze syn , czy córa zostaje z babcią , dzieci mają żal , my coś im kupimy , ale nie ma tych wspólnych przeżyć , zdjęć z wyjazdu ...
Kochana - mam to samo, tylko nasza Ciocia ostatnio jakby lepiej, ale i tak chwilami czuję, że jestem na granicy i codziennie modlę się o cierpliwość. tolerancję i miłość... ale i tak mam zasadniczo przerąbane. I też się tak pultam jak ten ogórek w słoiku...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się!
Asia
Wiesz Aśka wybacz , ale cieszy mnie to przez łzy , że nie jestem w tym sama , mam chwile , lepsze i gorsze , nieraz bym wsiadła do samochodu i pojechała przed siebie, ale jak widać dalej się pultam aż ukisnę całkiem :)
UsuńWybaczam:-))) Bo i mnie lepiej się zrobiło jak przeczytałam, że nie tylko ja tak mam. Najtrudniejsze jest to, że cokolwiek by się nie zrobiło i tak zawsze jest źle. A to obiad nie taki, a to zakupy nie te, a to za mało leków kupiłam, a to za dużo ( a wszystkie przecież na receptę...). A to wredna jestem, bo czegoś jeść nie pozwalam ( jak doktor zabronił to nie pozwalam...). Czasami sił braki tik nerwowy się robi. Ale co zrobić? Ciocia nie ma nikogo innego, a na syna liczyć nie może. Na dodatek z emerytury na pewno by nie przeżyła, bo na same leki idzie połowa. A gdzie rachunki? Gdzie życie? Tak więc robię za wredną siostrzenicę i dbam o naszą Ciocię jak umiem najlepiej...Ale też miewam ochotę wsiąść w samochód i pojechać w siną dal. "Po zapałki", jak to mówią...
UsuńBuziole!
A.
Rozumiem, co przezywasz, bo kiedyś w moim rodzinnym domu tez mielismy pod opieką babcie, mamę taty. I tez potrafiła wykańczać wszystkich nerwowo, być zazdrosną i byle co i przeczuloną na swoim punkcie.
OdpowiedzUsuńNiczego nie potrafie Ci doradzic w tej sytuacji, jak tylko zacisnąc zęby i jakos to przetrwać, szukając sobie jakiś odrywających od tego mysli ciekawych zajęc. Świetnie Ci to zresztą wychodzi. Nie dajesz sie Ilonko!A ze czasem musisz sobie popłakac i wykrzyczeć się, to całe szczęście. Najgorzej ,to nie móc niczego z siebie wydusić i tylko cierpiec w środku, robiac dobrą minę do złej gry.
Ilonko kochana! Przytulam Cię mocno dziewczyno i anielskiej cierpliwości oraz wytrwałosci zyczę! I pamietaj, każdy zły czas w końcu mija.Czasem sprawy rozwiązuja sie same. Wreszcie i Ty odetchniesz!:-)))))))
Moja babcia kiedyś miała dużo przyjaźniejsze usposobienie , teraz jakoś się to zmieniło ...tak na co dzień muszę mieć dobrą minę , bo nie będę jak osa chodzić i żądlić wszystkich , ale widzę też jak mi życie zaczyna przez palce uciekać , każdy dzień zapowiada się według jednego schematu to mnie zaczyna przerażać .
UsuńOlgo , Twoje słowa trochę mnie ukoiły , mam nadzieję że znajdę jakieś moce w sobie:)
Ilonko, jako postronny obserwator tego co napisałaś stwierdzam, że Twoja Babcia jest jak dziecko, które pragnie osiągnąć swój cel,stosuje do tego wszystkie środki, włącznie z szantażem. Nie namawiam Cię do niczego złego, na żadne oddawanie, na żadne zaniedbywanie, namawiam Cię na rozmowę z Babcią taką jak pogadałaś z nami, szczerze, do bólu. Wybierz odpowiedni dzień, gdy Ty będziesz spokojna, a babcia nie będzie miała żadnych potrzeb, moim zdaniem najlepsza będzie popołudniowa kawka. Powiedz coś w tym sensie Babciu, wiesz jak Cię kocham, chcę Ci nieba przychylić, chce abyś była zdrowa, żebyś cieszyła się z naszej obecności a my z Twojej ... jednak zrozum, że jestem dorosła osobą, mam rodzinę, dzieci, a popatrz, tak naprawdę to nigdy nie możemy cieszyć się sobą, nie możemy nigdzie wszyscy wyjechać, nie na długo, na jeden tylko dzień ... nie zależy mi na tym, abyśmy jeździli co niedzielę, pozwól nam chociaż raz na miesiąc / raz na dwa miesiące ... Do kościoła możemy pojechać na pierwszą poranną mszę, wszystko będzie naszykowane ( obiad możesz włożyć do termosu - nie znam realiów, czy Babcia jest w stanie sama sobie podgrzać posiłek ) proszę przemyśl to, wiem, że mnie zrozumiesz. Może pomoże ? Życzę Ci tego z całego serca. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBożenko pięknie to napisałaś ...żeby tylko to było takie proste , wiele rozmów takich już z babcią miałam , tak raz na dwa tygodnie , i jeśli z kościołem się umawialiśmy nieraz na sobotnie wieczory , to i tak w niedzielny poranek znów coś nie pasowało , posiłki muszę przygotowywać pod nos , gdyż babcia słabo widzi i wizja pożaru jest realna , ale obiadowy termos też bywa w odwodzie.
UsuńTo jest tak , że jedną dziurę załatam , zaraz jest znów inna , a ja jestem w potrzasku , babcia kwitnie a ja więdnę , babcia ma zawsze zrobioną fryzurę (jak to fryzjerka ) korale na szyi , jest panią , a ja jak na służbie , zaczynam gonić swój ogon .
Ilonko, współczuję i ... marne to pocieszenie, ale czuję się tak samo, nie mam co prawda Babci pod opieką ( póki co, ale realia się zmienią ) ... a reszta, co chciałabym napisać, nie nadaje się do publikacji...
UsuńTo może powiem tak, jak nie przemawia do Babci siła argumentów, to też użyj szantażu ... jak nam sama nie pozwolisz na odrobinę szczęścia, to sobie całkiem pójdziemy i zostaniesz sama, co wolisz ...
Właśnie chyba się posunę do decydującej rozmowy , bo wizja iluś tam lat ,takiego kołowrotku napawa mnie strachem i sprawia że moje plany marzenia , mogą nigdy się nie zrealizować , już nieraz myślę albo, ona albo , ja .
UsuńCo prawda babcia ma jeszcze syna , mojego wujka , była tam w lipcu na tydzień , ale dali nam odczuć że to kłopot dla nich , choć darmo też ją nie wzięli , w skali roku te sześć dni ,to bardzo mało aby zregenerować siły i ukoić nerwy.
Doskonale Cię rozumiem bo też jestem uwiązana w domu ale nie przez babcię a przez stado kotów, o które tylko ja potrafię zadbać, które kocham i których nikomu nie oddam. Mam też mamę, która jest w zasadzie samodzielna z tym, że zakupy i wszelkie sprawy w mieście muszę jej załatwić bo ona owszem załatwiłaby sobie sama ale gdyby miała samochód bo autobusem nie jeździ a w tej chwili samochodu nie ma. Mam też męża, który sam sobie ani z kotami ani z moją mamą nie poradzi bo choć mnie wspiera i pracuje zawodowo, zaradny nie jest i w dodatku choruje i to poważnie bo od lat cierpi na chorobę dwubiegunową. Na szczęście jestem domatorką i tylko czasem marzy mi się jakiś wyjazd np.na warsztaty poetyckie czy rozwojowe czy też plener malarski albo na wieś...No ale cóż obecnie nie jest to raczej możliwe...Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńAgato , to dobrze , że potrafisz znaleźć odskocznię , widzę Twoją twórczość u Ciebie na blogu , choć też jesteś nieraz zmuszona siedzieć w domu ,to rozwijasz skrzydła gdzie indziej :))
UsuńA Twój decu też się wspaniale rozwijasz mimo trudności...Dasz sobie radę ale jakieś sensowne kompromisy będą chyba konieczne...
UsuńA co by się stało, jakbyście nie zawieźli babci do kościoła,
OdpowiedzUsuńtylko, zgodnie ze swoim planem, wyjechali?
Bo ja bym po prostu tak właśnie zrobiła.
Ilonko, absolutnie nie może być tak, że zawsze Ty ustępujesz.
Babcia powinna się dostosować, a jeśli nie, to trudno - twardo stawiaj na swoim.
Starsze osoby często są despotyczno - histeryczne i uważają, że wszystko im się należy.
Jeśli będziesz zawsze dostosowywać się do babci - zaprzepaścisz wiele lat
własnego życia. Nikt Ci tego nie wróci i z dużą dozą prawdopodobieństwa
będziesz kiedyś tego żałować.
Zakreśl wyraźne granice między potrzebami babci i własnymi,
uświadom je starszej pani i przestrzegaj ich konsekwentnie.
Bez żadnego poczucia winy!
Jeśli czujesz, że babcia kwitnie, a Ty więdniesz, to prawdopodobnie
dodatkowo podłączyła się pod Twój system energetyczny
i dlatego trudno jest Ci się przeciwstawić.
Jest Ci źle, tracisz siły i rozdrażnienie rośnie.
Nie dawaj sobą manewrować.
Ukróć to, póki nie jest za późno.
Gdy podejmowałaś decyzję co do opieki, patrząc na zdjęcie obu starszych pań
byłam pełna obaw... nie chcę rozwijać tego tematu, ale uważam,
że trzeba przywrócić babci poczucie rzeczywistości.
Nie daj zepchnąć się do roli Kopciuszka.
Szkoda Twoich zdolności i pasji, Twojego czasu i twórczych inspiracji.
Mar , wiele razy czytałam to co napisałaś ....to zaczyna dawać mi siłę , zawsze jak już wiele razy pisałam , pojawiasz się jak wróżka , i sprawiasz że Twój przekaz daje mi moc , zobaczymy jak to się skończy .
UsuńIlonko znam to doskonale bo po ślubie mieszkaliśmy z rodzicami aż do ich śmierci. Również czułam się wielokrotnie nieszczęśliwa i wszystkie obowiązki spadły na mnie. Mam czterech braci wszyscy starsi ode mnie ale wiadomo dla matki córka najbliższa.Również bracia i bratowe pomagali , przychodzili ale całe noce i dnie powszednie to ja dlatego wiem co czujesz.Moja mama miała charakter przywódczy i na dodatek nie za bardzo tolerowała zięcia a więc musiałam często podejmować decyzje i wybierać między mamą i mężem. Moi rodzice odeszli już i teraz bardzo za nimi tęsknię i dałabym wiele aby moja mama była i trochę pomarudziła ale to co utracone nie powróci.Takie jest życie i nie wiadomo czy my nie będziemy gorsi.Wiem jedno dobro zawsze powraca.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMarysiu , czytam co napisałaś i też lekko nie miałaś , zresztą w takich sytuacjach to co wydaje się lekkie i proste , niekoniecznie takim się okazuje.
UsuńJa też już pochowałam moich rodziców , też przez całe życie miałam z nimi ciężkie przeżycia , myślałam że jak zostaliśmy z babcią będzie raj na ziemi , lecz tak nie jest.
Dwa śniadania i dwa obiady to naprawdę przesada i wykorzystywanie drugiej osoby. Nie powinnaś się na to godzić. Kościół można załatwić w sobotę jak planujecie wyjazd. Powinnaś być stanowcza w tych sprawach, to babcia się źle zachowuje wobec Ciebie, nie Ty jej odmawiając tego. Łagodnie ale stanowczo. A może tak obiad 13.30. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak dzieci idą do szkoły to pół biedy , śniadanie dla babci robię za jednym zamachem , ale jak teraz wakacje ,ferie , soboty i niedziele , to jest kłopot , jak jest wolny czas to babcia już się od świtu krząta , więc śniadanie musi być też prędzej , oczywiście świeże pieczywo , wczorajsze odpada , no chyba ze święta , czy niedziela .
UsuńNie no wiesz choć zwykle kieruję się sercem i mam dużą dozę zrozumienia dla starszych osób to to świeże pieczywo to już przesada moim zdaniem bo skoro babcia może jeść w święta to wczorajsze i nie szkodzi jej to i w normalny powszedni dzień może...Wydaje mi się, że trochę babcię rozpieściłaś bo chciałaś by babcia miała wszystko co najlepsze i teraz gonisz w piętkę...Czas to zmienić po trochu małymi kroczkami i zawalczyć na początku o 2 niedziele w miesiącu dla siebie...Powodzenia...
UsuńWat een prachtig klein sprinkhaantje en wat een heerlijke bloemenserie.
OdpowiedzUsuńA może niech część obowiązków przejmą twoje dzieci. Mogą pójść z babcią do kościoła, bądź też odgrzać obiadek. Pół biedy kiedy starsza osoba jest pokorna i potrafi się dostosować. Twoja babcia zdaje się lubi rządzić i to ją czyni konfliktową. Powinna to jakoś zrozumieć, tylko czy teraz nie jest za późno. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAnko dzieci i tak już mi pomagają ,lecz babcia chciałaby aby non stop jej uwagę poświęcać .
UsuńA babcia ma TV Trwam i Radio Maryja???? może by sobie w domu posłuchała...tam jest o wiele ciekawiej niż w dusznym kościele ;) Poza tym, jeśli babcia jest w stanie sama sobie zrobić fryzurę i założyć korale i wyjąć kanapki z lodówki to nie jest źle...ja bym babci dzień wcześniej zapowiedziała, że wyjeżdżam i ona musi sama sobie poradzić i jechała. A może by tak jakąś opiekunkę z Urzędu Gminy? Albo nawet za kasę?
OdpowiedzUsuńO to dobre pytanie , babcia ma i Radio Maria , i telewizję , jak nie idzie w niedzielę do kościoła wysłuchuje trzech mszy , dość głośno , a jak idzie w niedzielę do kościoła to już o 6 rano budzi nas pierwsza msza , jednak wtedy są tylko dwie ,a poza tym na okrągło odprawia różaniec , za nas bezbożników, bo powinnam z nią siedzieć i też się modlić.
UsuńTen wczorajszy wyjazd , jak wiele innych był od połowy tygodnia zapowiedziany , jak widać z marnym skutkiem.
Opiekunka odpada , choć nie raz wolałabym zapłacić i mieć święty spokój , choć na jeden dzień , ludzie by mnie zjedli , babcine koleżanki , ogólny wstyd.
oj czasami zycie nas nie rozpieszcza , z jednej strony dobrze ,że babcia ma Ciebie ,ale Tobie tez coś z zycia się należy , i babci trzeba jakoś przepowiedziec... ale starsi ludzie jak sie uprą to nie ma zlituj
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki
powodzenia
Averko to wszystko bywa nieraz takie trudne , ta sytuacja , jest ja labirynt z którego ciężko się wydostać .
UsuńAkurat się dowiedziałam że mam KROWIE lata:)coś w tym jest. Nawet nie wiedziałam że tyle osób na jedny blogu ma takie same problemy z opieką jak miałam i ja. 30 lat wszystko było podporządkowane teściowej, czasami ręce opadały bo zawsze miała jakieś "ale". Praktycznie nie mieliśmy życia towarzyskiego, o wyjazdach nawet nie wspomnę. Najgorsze w tym wszystkim było to że pomimo starań, więcej razy usłyszałam krytykę niż pochwałę. Zawsze starszy syn i jego żona byli lepsi. Teraz od roku teściowa nie żyje i co dziwne czasmi brakuje mi jej i nawet tego jej marudzenia ( czyżby uzależnienie??), staramy się z mężem odkurzyć znajomości, nadrobić stracone lata, niestety to się chyba nie uda.
OdpowiedzUsuńSorki za takie ponure pisanie, mam nadzieję że Tobie uda się jakoś Babcię doprowadzić do pionu i da wam troszke odsapnąć od siebie. Pozdrawiam Ula
Ula , ja też często słyszę krytykę , bo koło babcinej koleżanki wszyscy lepiej się starają , co niedziela do kościoła zawożą , więc babci tłumaczę , że to dzieci jej koleżanek opiekują się nimi , i mają ponad 60 lat , to już nie młodziki , są bardziej cierpliwi , no i opiekują się rodzicem , a ja jestem jej wnuczką i to jest ta różnica .
UsuńJa o życiu towarzyskim nie marzę , ale o świętym spokoju , o wyjeździe bez wyrzutów sumienia , o dorosłości , czyli aby mi nikt nie dyrygował (babcia ) jak mam żyć , jak dzieci wychować.
To nie jest ponure pisanie Ulu , to jest życie , które ma różne cienie i blaski , jest prawdziwe ,choć sama może miałabym pokusę aby wszystko potraktować lukrem ,wybielić pewne sprawy , tylko kiedyś czytając te archiwum , wiedziałabym że banialuki powypisywałam nie mające nic wspólnego z prawdę , trudno bywa i gorzkie życie , choć od czasu do czasu trafiają się i słodkie kąski .
A póki traktuję te pisanie tutaj i osoby które to czytają poważnie , lukrować nic nie zamierzam .
Dzięki Ulu za komentarz , jest on ważny dla mnie również dla tego , że pisząc tu mam świadomość , że trochę ludzi to czyta , jednak nie każdy ma odwagę i ochotę przejść przez tą barierkę , czy płotek i się przywitać , skomentować , a jeszcze jak Ty napisać coś swojego od serca :)
No to ja mam krowie lata! I tak się właśnie czuję!
OdpowiedzUsuńJa za chwilę też , mam krowie
UsuńIlonko, to co Mar Canela napisała, to absolutna racja; nie możesz więdnąć pozwalając Babci kwitnąć Twoim kosztem, opieka nie polega na poświęcaniu się do granic wytrzymałości. Ustal jasne, precyzyjne reguły i ich przestrzegaj, BEZ POCZUCIA WINY. To trochę tak, jak z dziećmi i "wychowaniem bezstresowym"! Ustalcie te reguły wspólnie, spytaj Babci, z czego może zrezygnować, tak aby Ci ulżyć i pozwolić odetchnąć, i najlepiej zapisz to przy niej. Żeby potem nie było, że coś pokręciłaś... Ale potem przestrzegaj ustalonych reguł. Jeśli wyjazd jest wcześniej umówiony - wyjedźcie. Jak wrócicie będziecie mieli więcej cierpliwości i ciepłych uczuć do Babci ;)
OdpowiedzUsuńŚciskam;)
Wiem że to racja , tylko jak to mądrze w życie przekuć , i sprawić aby i nam i jej dobrze się żyło , niby tak niewiele trzeba , dobrej woli .
UsuńTak niechcący wpadłam. Mój synek jak miał 1,5-2,2,5 to dostawał gorązki 38+ jak tylko zaczynaliśmy się szykowac do wyjścia. Twoja Babcia to samo robi. Pewnie jeszcze o wdzięczności słyszysz. Jej syn też ma obowiązki, nawet prawnie okreśłone - daleko mieszka? Buntuję Cię jak inne koleżanki,żebys żyła po swojemu, ale rozmowa nic nie da. Raczej z zaskoczenia. I odpuść troche z tym dbaniem o godiny, pyłki na stole - to terror! świadome uzależnienie.Ale łatwo nie będzie, o nie.
OdpowiedzUsuńAha przeczytaj uważnie to zdanie W tej sytuacji , nie mogliśmy ruszyć tyłka z domu , raz że babcię trzeba zawieźć , przywieźć , i musielibyśmy wyjechać około 13 -tej , to za późno . Dlaczego TRZEBA? a nie da się Babciu, dziś wyjeżdżamy, radia posłuchaj. Kościół i przychodnia to życie towarzystkie
OdpowiedzUsuńEvuniu , jako matka trójki dzieci ,tez nie raz spotkałam się z podobną sytuacją , ale dziecko ma zupełnie inne obawy , niż dorosły , choć mówią że na starość się dziecinnieje , wiem że prawnie to różnie idzie wyegzekwować , ale to spowoduje złości i niepotrzebne spięcia ,a dla babci byłby to sygnał , że jej nie chcemy , a tu tylko chodzi o to aby babcia dała nam trochę oddechu , samodzielności , nie mam na to póki co złotego środka, nawet nie wiem czy go znajdę.
UsuńCóż... Pewnie każdy, kto ma na głowie opiekę nad rodzicem, ma podobnie. Nie każdy jest tak wymagający, ale każdy potrzebuje na maxa uwagi i wysiłku. Moja mama niby jest taka: wszystko dla was, a ja jak tam wyjdzie. Ale leki, ale jedzenie na czas, ale mycie i kąpanie, którego sama już nie zrobi, ale na dwór wywieść, ale z dworu przywieść i t.d. Dobrze, że jeszcze nie leży obłogiem. Współczuję, i myślę, że MUSISZ poważnie porozmawiać i po prostu postawić na swoim.Nie ma innego wyjścia, inaczej zmarnujesz siebie i rodzinę. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuń