sobota, 17 sierpnia 2013

MOJA ULICA

Ulica mojego dzieciństwa  , trudno mi to nawet , zdefiniować bo moja z pewnością nie była , ani nie jest , choć będąc dzieckiem typowe było roszczenie sobie do niej prawa , w stylu ...bo Ty nie jesteś z naszej ulicy , dla dzieciaków całkiem jasny był to przekaz .
Kiedyś moja (umownie ) ulica , była jedną z najlepszych w dzielnicy , miała porządny  asfalt bez dziur, wzdłuż, niej rosły i rosną niewielkie drzewa , które w maju porywają się różowym kwieciem , sąsiedzi znają się od lat , pokoleń , większość domów powstała w okresie międzywojennym , czyli próżno szukać na niej super nowoczesnych zabudowań .
Gdy byłam dzieckiem , oj dawne to były czasy , na ulicy spędzało się nieraz całe dnie , latem urządzaliśmy zawody , gdzie wygraną była linijka , lub garść cukierków pewnie twardych landrynek , a grało się w grzybka , klasy , w szczura ze skakanką , dwa ognie , babingtona , po mojemu w paletki , itp.
Jednakże królową  w tamtych czasach była guma do skakania , jak nie było pogody i w domu się skakało , w szkole na przerwach ,prawie każda dziewczynka miała coś takiego przy sobie , choć to był okres komuny , gdzie zwykła guma też była towarem deficytowym i trudno ją było dostać , a wiadomo , że czym  była dłuższa tym lepsza .
Skąd ja te gumy pozyskiwałam , z ubrań które zawierały choć parę centymetrów takiej gumy , pozostawię Was w sferze domysłów , kombinujcie , więc moja guma do skakania miała masę supełków :))
Ale  patrząc z dzisiejszej perspektywy , żałuję że moje dzieciaki takich zabaw nie doświadczyły , chłopcy też w gumę skakali i żaden obciach to nie był , wtedy dzieciaki naprawdę potrafiły się zintegrować , nie był ważny status majątkowy , ciuchy , czy samochód stojący w garażu , w czasach gdzie w telewizji , królowały filmy z Muszkieterami , Janosikiem , chłopcy chcieli być szlachetni , jeden za wszystkich , wszyscy za jednego , a my dziewczyny Konstancjami , Marynami .

Czasy jednak się zmieniły , ja dorosłam , ulicy niegdyś  pustawa , stała się ruchliwa , nowe pokolenie jeździ na tenisa , piłkę kopać na orlik , na basen , każdy zamyka się w swoim domu opatrzonym alarmami , na podwórkach królują groźne psy , choć moja ulica jest niewielka kilkanaście domów , to wielu ludzi nie znam , dzieciaki mi się kłaniają , a ja nie mam pojęcia czyje one .

Najbardziej  boleję nad tym co się porobiło z moim pokoleniem , moimi sąsiadkami , z którymi dorastałam , kolana na wrotkach (kiedyś takie były ) zdzierałyśmy wspólnie , w zakamarkach naszych ogrodów mieliśmy nasze kryjówki , tajne miejsca , gdzie przechowywałyśmy różne skarby od kolorowych kamyków , po budzącą w nas strach kość , gdzie dziecięca wyobraźnia  podpowiadała że należała do nieboszczyka , i jakieś stare rupiecie poznoszone z naszych domów, ale robiące za skarby.
Teraz  prawie wszyscy , to tzw. wielkie państwa , cześć  cześć , dzień dobry , dzień dobry  i tyle mamy dziś do pogadania , spotykamy się przy okazji pogrzebów , kolędy , gdzie na ulicy wypatrujemy księdza , przy interwencjach straży miejskiej , czy policji (o tym w innym poście ), teraz nie trzeba wielkich płotów , aby powstał mur , taki między ludźmi.

Od kilku lat chodzi mi pogłowie , no tak ja mogę takie coś wymyślić , zrobić święto ulicy i dzień sąsiada w jednym , taka integracja , w tym roku z pewnością mi się nie uda , ale na drugi  chyba prędzej .
Dwa razy miałam taką sytuację , ze wypożyczam strój , pytam się o adres , a ktoś mi mówi , że mieszka cztery numery dalej , ja wielkie oczy bo człowieka nie znam , a tu z cztery lata już mieszkają..
Nie wiem czy tak jest w rzeczywistości , znam to tylko z filmów , ale  w Stanach , tam się wita sąsiadów nowych jakimś ciastem , sałatką , są wyprzedaże garażowe , też chętnie bym się pozbyła za parę groszy , wielu klamotów (rzeczy ), i integracja murowana .

Za rok będzie mi łatwiej , będę już miała pracownię, a przez to jeszcze większy kontakt z ludźmi , jak by mi się udało choć paru sąsiadów skrzyknąć , za rok może będzie ich jeszcze  więcej .

Przed domami stół długi utworzyć , każdy by coś przyniósł  , wspólny grill urządzić , w sobotnie popołudnie , najlepszy by to był czas , ulicę na ten czas może udałoby się  zamknąć , dzieciaki  mogły by na niej się bawić , rysować , byłby konkurs na najlepsze malowidło , bez nagród bo jeszcze złości by wynikły , może muzyka , tańce ....a potem i policja , a  na drugi tydzień w lokalnej gazecie artykuł , mieszkańcy z tej i tej ulicy , ulegli presji zwariowanej sąsiadki Ilony L. urządzili imprezę chodnikową , gdzie w ilości hurtowej grillowali , dzieci zniszczyły ulicę kredą , do tego było to nielegalne zgromadzenie , wpłynęło również zażalenie od mieszkańców sąsiednich ulic , że nie zostali zaproszeni, i tym samym , zmuszeni byli na tą imprezę , patrzeć (kukać ) za firanek w swoich domach, co skutkowało bólem karku , lub przypaloną kolacją :)

Kochani Wasze wczorajsze i dzisiejsze komentarze pod wczorajszym moim wpisem , były dla mnie prostej kobity wzruszające , są, jak tarcza , która będzie mi służyła do obrony przed takimi atakami , a i gdzieś tam w zakamarkach mojego serca , będę wiedziała że mogę liczyć na moich znajomych z bloga .

Miłego wieczoru życzę :))WAM 

wszystkie zamieszczone w tym poście zdjęcia pochodzą z internetu .


16 komentarzy:

  1. Moglabym sie pod Twoim postem podpisac, bo moje dziecinstwo bylo podobne, wszystkie sasiadki wspolnie matkowaly dzieciom, zawsze ktos na nas uwazal, inwencja zabawowa byla bezgraniczna, z byle czego robilo sie, co tylko fantazja podpowiedziala.
    Nie bylo jednak takich zlodziei czasu jak telewizja i internet.
    Inna tez byla mentalnosc ludzi, bo i czasy inne, ludzie zyli moze biedniej, ale na pewno godniej, bez strachu o egzystencje, o wlasne mienie, o bezpieczenstwo dzieci, o prace, o przezycie.
    My bylismy mlodzi, beztroscy. Ehhh, czasy!
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda pomysły na zabawę lęgły się jak ....myszy:) teatrzyki , sklep , a moje dzieciaki nie raz się pytały w co się mają bawić , mając do zabawy takie zabawki o których ja jako dziecko mogłam pomarzyć.
      Ludzie też wtedy byli jacyś ...inni, bardziej otwarci na drugiego człowieka, a teraz każdy sobie ....

      Usuń
  2. Moje dzieciństwo było podobne. Fajnie masz, mieszkając w domku. Mniej rodzin przy ulicy, pewnie spokojniej. Tu w blokowiskach nawet nie chciałbym aż takiej integracji. Nie da się i w ogóle po co? Sąsiadki są ciekawskie, i tak wszystko wiedzą siedząc całymi dniami na ławkach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda , w bloku jest inaczej, nawet nie wiem czy bym się umiała odnaleźć.

      Usuń
    2. Nie umiałabyś, tak jak i ja nie umiałam przez 15 lat;) W końcu teraz, na wsi zapadłej, mam coś takiego, jak to, o czym piszesz;) Ale już "unowocześnione";))) Mimo wszystko, duuużo lepiej niż było w mieście;)

      Usuń
  3. Moje dzieciństwo również było podobne ale niestety nie ma powrotu do tamtego klimatu.Wiele się zmieniło , inna rzeczywistość inna mentalność. Ludzie wolą się integrować w sieci niż z sąsiadami.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam zerowe szanse do powrotu, ale za to, sentyment straszny do tamtego czasu , choć najmłodsza ma to po mnie że potrafi się z dzieciakami integrować i nasz dom podwórko zawsze pełne jest nie raz dzieciaków i ja jak kiedyś moja babcia , szykuję nie pajdy chleba , lecz bardziej unowocześnione kanapeczki , ciasteczka , bywa że zamiast my mieć grilla , dzieci okoliczne nam zdominują naszą imprezę .
      Delektuję się tym czasem , bo wiem że wkrótce on się skończy :)

      Usuń
  4. Ciekawa jestem, czy umiałabym jeszcze pograć w gumę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Goha z Ciebie młoda babeczka , jasne że tak :)) to ja bym miała z tym problem :)

      Usuń
    2. W zeszłym roku - JA!!!! - uczyłam grac w gumę dziewczynki z mojej wsi - JA!!!! rozumiecie to??? - JA w gumę skakałam, oględnie rzec biorąc, "tak sobie";))))))

      Usuń
  5. Илона, спасибо за этот добрый пост и ностальгический пост:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też mogę się podpisać pod tym postem, bo z pochodzenia jestem mieszczuchem, do tych wszystkich zabaw co wymieniłaś, dorzucę grę w palanta i podchody :)A co do reszty, czy to nie my sami budujemy te mury ? Zwykłe lenistwo, każdy woli siedzieć, gapić sie w " pudło ", czy klikać na kompie, a jak już trzeba ruszyć 4 litery, to patrzy sie jeden na drugiego - a czemu ja to mam robić ? Jak to ktoś kiedyś powiedział " żeby tak nam się chciało, jak nam się nie chce to by dobrze było ".
    Dzięki za odwiedzinki na blogu. Pozdrawiam i zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAAAAA i zapomniałam dodać, że wyniuchałam taką superaśną gumę modelarską w składnicy Harcerskiej,super się na niej skakało, droga była na te czasy, no ale od czego były butelki i makulatura :)

      Usuń
  7. Heerlijk om deze straatspelen weer eens te zien geweldig

    OdpowiedzUsuń
  8. moje dzieciństwo też podobne lubiłam w klasy grać życzę miłej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  9. Też "mam" taką ulicę. Nie mieszkam tam, ale zawsze myślę o niej jak o "swojej". Podwórko, na którym zbierała się dzieciarnia z pobliskich bloków, jest teraz parkingiem(!) Nie ma piaskownicy, huśtawki dawno zdemontowane.
    Skakanie w gumę, zabawa w klasy, wyścigi na kapsle...to były czasy :)

    OdpowiedzUsuń