poniedziałek, 15 lipca 2013

PIĄTEK ......I .......SOBOTA :))


 zawsze podziwiam ten pensjonat z drogi :)




 PIĄTEK :)


 Ten mini urlop , który sobie zaplanowałam może był by bardziej udany , gdyby pogoda dopisała , a tak większość czasu spędzaliśmy w pelerynie przeciw deszczowej , lub z parasolem w ręku , krótko pisząc pogoda iście barowa .
Z zaplanowanych pieszych wycieczek nici , niestety nie jestem zaprawiona w chodzeniu po górach w deszczu , choć samochody stojące na parkingach , świadczyły że inni i owszem lubią chadzać po szlakach w deszczu .
W sumie z założenia miał to być nasz taki romantyczny wypad , bez potomstwa na głowie , wszystkich domowych spraw , tylko my i  mój  chytry plan .....
Ale po kolei ...
Wpierw  jak zwykle Zakopane  i   Krupówki , już  tyle razy obiecuję sobie , że więcej tam nie polezę , ale coś mnie tam przyciąga , tym razem , zakręciliśmy do Atmy , gdzie mieści się muzeum Karola Szymanowskiego , ale nie wiedzieć dlaczego , było zamknięte , więc zdjęcia tylko z zewnątrz.

 Czas wyjaśnić co to za chytry plan ....miałam wobec męża ....długo by pisać , jak pisałam ostatnio , małżonek jest ciekaw od czasu do czasu , co też tam piszę , i tak pisząc w poście pt. W pogoni za marzeniami o tym że zapisałam się już na szkolenie z ceramiki , i planuję iść też w tym kierunku , tego małżonek nie wiedział , wiadomo szkolenie to nie jest wyjazd do Honolulu , ale  ja będę chciała się tym zająć na poważnie , to potrzebny jest piec do wypalania , z tym że jest on drogi i tu musiałam , nakreślić mężulkowi moją szaloną ( dla niego ) wizję .
Do tego najlepszy według mnie był spacer po tamie w Nidzicy , a zwłaszcza na końcu tamy są ławeczki , gdzie napawając się widokami  można zaczynać urabianie.
Ale wiadomo przez żołądek do serca , więc wracając z Zakopanego , obraliśmy drogę przez Bukowinę Tatrzańską , gdzie tuż za nią  w Białce , znajduje się rodzinna restauracja Bury Miś , zwłaszcza oko przykuwa , niecodzienny jej wystrój , z zewnątrz i w wewnątrz .
Jak na nasz budżet tanio tam nie karmią , więc zamówiłam dla siebie zupę czosnkową  , gwarantującą SMOCZY oddech , a mąż jak zwykle kotlet ...i ziemniaki ...
Klimat tej restauracji , jest naprawdę niepowtarzalny , co rusz chodziłam z aparatem i strzelałam foty , widać obsługa już nauczona , że wiele ludzi chce uwiecznić , choć na zdjęciach te awangardowe wnętrza .
Po palącej zupie , wstąpiliśmy na lody , dobre choć  , lepsze były w maju , teraz ciut wodniste ..ale też tradycyjne , niestety smoczy oddech  dalej się mnie trzymał ....
Mężuś z lekka już był urobiony , już w drodze na zaporę , zaczęłam go raczyć moimi wizjami  ceramicznymi , gdzie w czosnkowych oparach , wyjaśniałam ślubnemu co i jak ...
Jako , że ślubny nie jest amatorem czosnku , resztę postanowiłam mu opowiedzieć co jak z czym i kiedy , na naszym ulubionym miejscu , czyli na zaporze....nie myślcie tu sobie , że ja potrzebuję mieć zgodę na wszystko małżonka , co to to nie , jestem z tych kobiet co same decydują , jeszcze  zdecyduję za innych , jednakże w tym konkretnym przypadku , moja decyzja , kompletnie może wywrócić wszystko do góry nogami , pasja staje się też sposobem na życie , a to co innego .
Jak to się potoczy ? nie wiem ? pojęcia nie mam , ale mam zielone światło od męża , to jest ważne , choć jeszcze się na drugi dzień łudził , że żartuję ....ale nie , to nie żart .

Teraz już na spokojne mogłam się cieszyć tym krótkim deszczowym wypadem :)


 Krupówki :)


 gdzieś po trasie :)



 BURY  MIŚ :)
 Popatrzcie na wystrój ...



 Super krzesło...
 moja zupa  czosnkowa ....która zbliża ludzi :))
 lampa ....cudaczna ...

 bar...
 toaleta ...męska ...spłuczka..

 lustro w męskiej ...


 drzwi ...zobaczcie jaki zamek ...mają.




 kotlet ślubnego ...
 odjechany kominek...

 zamykanie w damskiej toalecie ....solidne ...

 spłuczka w damskiej ...

 to też w damskiej ...kosmos..

 super drzwi ...
 do toalet....

 na zewnątrz....






 Po obiedzie , czas na następne kalorie .....

 SOBOTA :))

Bardzo podobnie spędziliśmy ten dzień , trochę deszczu i trochę słońca ..
Poniżej rynek w Nowym Targu :) bardzo ciekawy ...







 Akurat trafiliśmy na wystawę z myszami w roli głównej :)




 Nasza ulubiona bacówka , przy Polanie Sosny :)


 Zamek na Nidzicy ...

 W sobotę też zjeść trzeba było więc tym razem , wybraliśmy się niedaleko burego misia do innej  restauracji ,  co zaskoczeniem było , że ceny są przyzwoite , na każda kieszeń ,  jedzenie pyszne , na talerzu moje gołąbki  , wystrój i obsługa rewelacja , jak co to polecam z czystym sumieniem :)












 Zakopane i Janosik , podobieństwo uderzające....




 Piękne lampy ....




 Sama tego nie pojmuję , że latam wszędzie z aparatem , pstrykam zdjęcia , to tu to tam , takie skrzywienie blogowe czy co ?

Jutro jeszcze relacja z niedzieli ......bez restauracji .....ale z jedzeniem , jutro również jak być piękną , czyli co na twarz ....znalazłam ciekawego ....


26 komentarzy:

  1. Bardzo, bardzo fajny post, faktem jest - zgłodniałam ... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajna wycieczka i knajpki nietypowe ::)
    gratki za urabianie ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W urabianiu męża mam już wprawę...lata wprawy :))

      Usuń
  3. "Bury miś" mnie rozłożył na łopatki, uwielbiam takie dziwaczne wnętrza.
    Lecę zrobić sobie kolację, bom zgłodniała....te gołąbki !!!!!
    Nooooo i zdolności urabiania gratuluję i kciuki trzymam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko toż w kobiecej naturze leży urabianie , zwał jak zwał ale to prawda :)

      Usuń
  4. gołąbki! matko, jaka ja jestem głodna!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ilona, Twoj maz zostanie wziety zywcem do nieba. I wcale nie dlatego, ze podaza slepo za Twoimi wariackimi pomyslami, bo to w koncu jego obowiazek, skoro Cie kocha, tylko dlatego, ze wytrzymuje ten smrod. Ja do tego stopnia nienawidze czosnku, ze moj maz ma dozywotni zakaz spozywania tegoz, choc lubi. U mnie mialabys dwutygodniowy zakaz spanie w sypialni po tej zupie.
    Bury Mis faktycznie odjechany, jak malo co. Tylko nie probuj mi mowic, ze sama robilas zdjecia w meskiej toalecie. Kto Cie tam wpuscil? Ale rzeczywiscie dziwactwo level mistrzowski.
    Swoja droga ciekawa jestem, jak Ilonusie beda wspolnie garnki lepic na kole garncarskim, jak w filmie Duch. Popros Kinge, zeby Wam zrobila zdjecie, chetnie zobacze. He he he!
    W sumie fajna wycieczka, choc pogoda mogla byc rzeczywiscie troche lepsza. Wtedy pewnie urabianie przebiegaloby szybciej i nie musialabyc meza odorem torturowac.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie w domu na czosnek też nie mogę sobie pozwolić , bo klient mi padnie w wypożyczalni ...w toalecie mąż był oddelegowany do robienia zdjęć , choć mieliśmy problem , która toaleta męska a która damska , na drzwiach były twarze ino nie szło rozróżnić bo takie jakieś cherubinkowate były.
      O DUCHU :) będę pamiętać :))
      UŚCISKI :)

      Usuń
  6. Czosnkowe opary mnie rozśmieszyły :))) Bo sobie od razu wyobraziłam tę całą sytuację ;) My oboje lubimy czosnek, więc jak już to razem równo capimy ;)

    W Burym Misiu to chyba oczopląsu można dostać ;) W tej drugiej zdecydowanie spokojniej do jedzenia, również dla portfela ;) Ale to oczywiście moje odczucia na podstawie zdjęć.

    Popieram Panterkę co do Twojego męża żywcem do niebios zabranego ;) ale pomysł z ceramiką jest rewelacyjny :)) Spróbowałby się nie zgodzić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czosnkiem zajeżdżało ponoć jeszcze na drugi dzień , gumy , ani inne wynalazki na wiele nie pomogły.
      W drugiej też sporo ludzi , tylko stolik chwilowo się zwolnił stąd szybkie zajęcia .
      Raczej planuję w zaświatach , być z mężem w jednej krainie , ale prawda jest taka , że może mi bliżej do piekła ....i co ja teraz zrobię ?
      Teraz jakby to banalnie nie zabrzmiało , czuję że ŻYJĘ :))

      Usuń
    2. Masz jeszcze trochę czasu, aby na to niebo zasłużyć ;) i razem z chłopem na chmurkach się bujać, kiedyś tam ;)

      W Twoich ustach to brzmi niebanalnie, jak mi się wydaje, bo sama wiesz, jak było, ile Cię wiele spraw kosztowało i jak jest teraz :) I tego się trzymajmy :))

      Usuń
  7. Witaj. Cudownie spędziłaś czas. Zazdroszczę jedzonka i wrażeń z wypadu. Jak na mój gust, druga knajpka bardziej mi się podobała, bo panował w niej taki ciepło- domowy klimacik. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz za oknem pogoda słoneczna , ale nawet w deszczu dobrze że pojechaliśmy , przynajmniej głowę przewietrzyłam ....a jedzonko muszę jakoś spalić ....albo mieć to w nosie , wybieram drugą opcję ...koniec z dietami :)

      Usuń
  8. Wycieczka udana, bo udało Ci się męża przekonać do swojego pomysłu, mniej udana, bo pogoda mogła być ładniejsza. Wystrój "Burego Misia" trochę zwariowany, ale zupkę, tą co Ty,bym zjadła. Lubię czosnek i na szczęście cała moja rodzinka. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę pisząc , o tej zupie czytałam w maju w Tygodniku Podhalańskim , jak byliśmy wtedy w górach , i tak za mną to chodziło :)

      Usuń
  9. Może pogoda nie dopisała ale atrakcji miałaś wiele.Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  10. Cała Ilonka! Zawsze znajdzie takie szczegóły, które przesłonić potrafią nawet "pogodę pod psem". Przepiękne zdjęcia! Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nastawiłam się że zrobię zdjęcia z trzech koron , jak tam wejdę , sokolnicy ...a tu nici ....
      Buziaki :)

      Usuń
  11. Co tu dużo gadać napisane zostało wszystko- świetny post i doskonale mogła byś robić w reklamie!!! Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Margo , dzięki :) jak człowiekowi na każdym kroku wciskają nieraz bzdury , to jak coś mam sprawdzonego to chętnie się podzielę :))

      Usuń
  12. Wyjazd widzę udany,kolejny raz zaglądam bo lubię Zakopane i klimaty w góralskim stylu :)))
    Foto relacja świetna,Bury Miś niezwykły,jedzonko wygląda smakowicie,ale z tą zupą czosnkową to przesadziłaś,ja po takim specyfiku ziała bym przez tydzień,oj już czuję moją wątrobę:)))
    Myszy w Nowym Targu rewelacja.
    No jeszcze tylko raz spojrzę na zamek w Nidzicy,bo dawno tam nie byłam.
    Ilono najważniejsze, że osiągnęłaś zamierzony cel,pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń